Zacznę od szczerego wyznania:
zawsze uważałam się za tak zwaną „humanistkę”, mając na myśli słabo rozwinięty
zmysł matematyczny. Prawda jest bowiem taka, że najbardziej „kumata” z
matematyki byłam daaawno, dawno temu, za czasów gimnazjum, kiedy to pani
nauczycielka z tegoż przedmiotu sporo od nas wymagała, ale potrafiła wszystko
dokładnie wytłumaczyć. Miałam wtedy na semestr czwórkę, ale zawsze powtarzam,
że to była taka mocna czwórka (na pewno wiecie, co mam na myśli). Wracając jednak
do pojęcia „humanistka” ze smutkiem muszę przyznać, że stosowałam je nie do
końca właściwie, zapominając, że kiedyś takim mianem określano ludzi wszechstronnie
wykształconych, którzy nie mieli problemu ani z kwestiami językowymi, ani z
takimi z pogranicza przedmiotów ścisłych. Prawdziwy humanista to ktoś, kto
posiada otwarty umysł i jest gotowy na wyzwania. Ktoś, kto uważa się za
humanistę nie powinien unikać rozmów o matematyce – tak twierdzą autorzy
książki.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się,
jaka książka była podstawowym podręcznikiem geometrii, do czego jest nam
potrzebna matematyka w codziennym życiu, co ćma ma wspólnego z tą dziedziną
nauk; jak jest ona powiązana z tomografią lub fotografią, to ta książka jest
dla Ciebie.
Co jeszcze można w niej znaleźć? Parę
informacji o Enigmie (maszynie szyfrującej) czy polskich uznanych matematykach
(o których nie zawsze w szkole się opowiada, a szkoda) oraz o poruszających się
wielościanach. Już same tytuły rozdziałów zachęcają do lektury: „Po co komu
matematyka?”, „Czy malarzowi może przydać się matematyka?”, „Dlaczego ćma leci
do światła?”, „Czemu matematycy nie dostają Nagrody Nobla?”.
Formuła książki przypomina nieco
rozmowę mądrego ucznia z mistrzem. Forma dialogu powoduje łatwiejsze
przyswajanie wielu zagadnień. Znajdziecie tam sporo ciekawych anegdot i kawałów
okołomatematycznych. Autorzy starają się w sposób lekki, łatwy i przyjemny
wyjaśnić wiele matematycznych zagwozdek. Jednak muszę przyznać, że przy
tłumaczeniach różnych działań, wzorów itp. autentycznie „wymiękałam”. Pewna część
książki to dla mnie „wyższa szkoła jazdy”, co nie oznacza, że nie czerpałam
przyjemności podczas lektury. Cieszy mnie fakt, że znowu dowiedziałam się
czegoś nowego. To taki typ wiedzy, którą można zabłysnąć podczas spotkania
towarzyskiego lub podczas pogaduszek z dziećmi lub młodzieżą.
W książce pada pytanie: po co
„dłubać” przy matematyce, co tam jeszcze można wynaleźć, jaki jest tego sens? I
tu ujawnia się podobieństwo matematyki do alpinistyki. Alpiniści, pytani, po co
się wspinają, narażając się na odmrożenia, a w najgorszym przypadku utratę
zdrowia lub życia, odpowiadają: bo góry są. Tak samo jest z badaczami
matematyki: skoro coś JEST, to warto to badać.
„Królowa…” wzbogacona jest
mnóstwem fotografii, rysunków i zdjęć związanych z matematycznymi kwestiami. Niektóre
z nich wzbudzały moje niedowierzanie (przykładowo wpływ matematyki na
malarstwo).
Grafiki te powodują, że książkę „czyta się”
niezwykle przyjemnie. Dlaczego napisałam „czyta się”? Ano dlatego, że to
książka do studiowania, do analizowania, do zastanowienia. Nie musimy wcale
kierować się linearnością podczas czytania. Delektujmy się powoli zdobywaną
wiedzą.
Książka została wydana niezwykle starannie: na ładnym, lekko błyszczącym
papierze, z twardą okładką, co sprawia, że wspaniale będzie się prezentowała w
biblioteczce.
Minus tej publikacji jest zasadniczo
jeden, ale widoczny (przynajmniej dla mnie) na pierwszy rzut oka. Byłam go w
stanie wyłapać już po pobieżnym przewertowaniu stron. Książka jest wyjustowana
tylko z jednej strony (od lewej), co dla mnie jest błędem karygodnym. Nie lubię
tego, nie potrafię się skupić podczas czytania. O ile na blogach jest to
jeszcze wybaczalne, to w książkach nie powinno się zdarzać. Takie jest moje
zdanie.
„Królowa bez Nobla” jest książką idealną
na prezent, szczególnie dla osób lubiących matematykę. Oby na rynku wydawniczym
pojawiało się więcej takich pozycji, popularyzujących tę naukę.
Ocena: 5/6
Nigdy nie przepadałam za matematyką, ale ciekawi mnie jej wpływ przykładowo na malarstwo.
OdpowiedzUsuńO nie matematyka to moja zmora strasznie cierpiałam jak musiałam pisac równanie itp :)
OdpowiedzUsuń