„Cień burzowych chmur” zaintrygował mnie od razu. Z
zapowiedzi wynikało, że będzie to barwna opowieść rodzinna osadzona w realiach
wczesnego PRL-u. Smaczku dodawał fakt, że główni bohaterowie noszą takie samo
nazwisko, jak ja. Stwierdziłam więc, że w domu Szymczaków musi znaleźć się
powieść o Szymczakach, no jakżeby inaczej? „Cień burzowych chmur” to
zapowiadana pierwsza z pięciu części sagi „Spacer Aleją Róż”. Po lekturze wiem,
że z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych tomów.
Reforma rolna wprowadzana po wojnie miała, w założeniu
działaczy partyjnych, sprawić, że wszyscy będą posiadali tyle samo. Zrównywała
bogaczy z biedakami. W tej sytuacji, wiadomo, najbardziej zyskiwali ci ostatni,
wcześniej ledwie łączący koniec z końcem. Obecnie żyjemy w czasach, kiedy grunt
jest „w cenie”. Wówczas też był, ale nie tylko to było istotne dla naszych
bohaterów. Ziemia, na której żyli, zwana była ojcowizną, bo przekazywano ją z
pokolenia na pokolenie. Dlatego Szymczakom tak trudno było pogodzić się z
faktem, że ktoś zabiera im ziemie, przynależne do ich rodziny od wielu lat. Po
reformie przestali być szanowaną rodziną, zrównano ich niemalże z „dziadami”.
Został im murowany dom i lichy kawałek ziemi. Bronek zaś, jako głowa rodziny,
musiał wybyć do miasta, by zapewnić bliskim jako taki byt. Podziwiam go jako
faceta, bo kierował się w życiu prostymi, klarownymi zasadami: Bóg, honor,
ojczyzna. Rodzina była dla niego najważniejsza. Czasem jednak drażnił mnie jego
charakter: jak wielu mężczyzn w sytuacjach stresowych był dosyć narwany.
Wspaniale rozpisana intryga powoduje, że książkę pochłania
się jednym tchem. Bohaterowie nie są papierowi – wierzyłam, że dana postać
mogłaby w danej sytuacji zachować się tak, jak przedstawia to autorka.
Niejednokrotnie też zastanawiałam się, jak ja zachowałabym się w określonej
sytuacji, mając na względzie, że były to czasy wczesnego, jakże niegodziwego
PRL-u. Ze strony na stronę podziwiałam coraz bardziej wyobraźnię autorki, która
tak sugestywnie odmalowała przeróżne intrygi między mieszkańcami.
Powieść Edyty Świętek jest również powieścią o początkach
Nowej Huty, która miała być miastem homo sovieticus. Nowa Huta przez lata miała
raczej czarny PR, a autorce udało się ją odczarować. Intrygowały mnie niezwykłe obrazy przemian,
choć nie jestem pewna, czy gdybym żyła ówcześnie, byłabym z nich zadowolona.
Poznając losy bohaterów pochylamy się nad zachodzącymi zmianami w
społeczeństwie i gospodarce, szumnie zwanej realnym socjalizmem.
Powieść napisana z rozmachem, bez zadęcia, piękną
polszczyzną. Edyta Świętek nie zanudza zbędnymi opisami, nie brnie w
niepotrzebne wątki. To wszystko spowodowało, że książkę niemal pochłonęłam. Do
tej pory nie miałam do czynienia z twórczością autorki, sądzę jednak, że
wkrótce się to zmieni. Mam sporo do nadrobienia w tej kwestii.
Zawiść, sprzeczki rodzinne czy sąsiedzkie, chęć zemsty –
słowem kalejdoskop uczuć. „Cień burzowych chmur” wciąga niczym wir w kipieli
wodnej. I o ile taki wir na łonie natury do przyjemnych nie należy, o tyle
lektura powieści – wręcz przeciwnie.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję księgarni internetowej bookmaster.com.pl
Bardzo lubię prozę autorki. Mam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł, wszystko mnie zainteresowało w tej książce:)
OdpowiedzUsuńNie miałam styczności z autorką, ale wiele dobrego o niej słyszałam, do tego pochlebna recenzja sprawią, że na pewno sięgnę po ten tytuł. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, koniecznie muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuń