Książka "Duchy przeszłości" przeleżała swoje na jednej z półek mojej biblioteczki. Kiedy więc uznałam, że mam dosyć egzemplarzy recenzenckich i książek z miejskiej biblioteki, postanowiłam rozejrzeć się wśród własnych półek. I w ten sposób wybór padł na powieść Wendy Webb.
To niezwykle klimatyczna historia, z rodzinnymi tajemnicami w roli głównej. Należałoby ją zaliczyć do grona powieści gotyckich. Mamy tu bowiem sporą część wyznaczników tego gatunku: tajemniczą atmosferę narracji, nawiedzone budowle, zbrodnia, która odciska swoje piętno na fabule.
Hallie, główna bohaterka powieści, otrzymuje pewnego dnia przesyłkę z dwoma listami. Z jednego z nich dowiaduje się, że otrzymała spadek od kobiety, której nie zna osobiście, a z drugiego - że owa (zmarła już) kobieta to jej matka, która miała rzekomo zginąć w pożarze trzydzieści lat wcześniej.
Katastrofy spadają bez uprzedzenia, gdy zajmują nas sprawy codziennego życia. - s.140
Z listu dowiaduje się także, że ojciec porwał ją, gdy była małą dziewczyną, i ukrył przed żoną. Gwoli ścisłości zainscenizował wypadek, który miał świadczyć, że zarówno on, jak i córka, zginęli tragicznie. Kobieta po otrzymaniu tak nieprawdopodobnych wieści, pragnie poznać prawdę, ale umiera także jej ojciec. Hallie wyrusza na wyspę Grand Manitou, by dowiedzieć się czegoś więcej o swojej przeszłości. Niestety nie zostaje tam przyjaźnie przyjęta. Przyczyna tkwi oczywiście w przeszłości. Każdego dnia Hallie poznaje kolejne elementy układanki. Na dodatek w domu należącym do jej zmarłej matki zaczynają dziać się dziwne rzeczy...