sobota, 26 września 2015

Naveed Jamali, Ellis Henican, Jak złapać rosyjskiego szpiega


Swego czasu dosyć chętnie sięgałam po książki związane z życiem agentów czy szpiegów (książka o Kuklińskim - TU czy "Operacja Reichswehra" Mariana Zacharskiego). Jako nastolatka lubiłam z tatą oglądać filmy kina akcji. Czasami śmiałam się, że powinnam była urodzić się chłopcem (zresztą ponoć miałam nim być, bo rodzice nie mieli możliwości skorzystania ze sprzętu USG). Kiedy więc po dłuższej przerwie nadarzyła się okazja zrecenzowania książki o agencie - podwójnym! - nie wahałam się ani chwili. Czy lektura spełniła moje oczekiwania czy może jednak nieco się na niej zawiodłam? Spróbuję opisać moje odczucia po przeczytaniu historii Naveeda Jamaliego.

Naveed Jamali był typowym amerykańskim dzieckiem emigrantów. Dosyć rozkapryszonym - warto dodać. Wiódł beztroskie życie... do czasu. Przełomem okazał się atak na WTC, po którym to Naveed doznał "olśnienia" i postanowił zrobić coś dla swojego kraju. Zamarzyła mu się praca w wywiadzie marynarki wojennej. Jednak jego kandydatura została odrzucona z powodu braku doświadczenia. Chłopak odłożył swoje marzenia chwilowo na bok, postanowił się dokształcać i wykorzystać znajomości swoich rodziców z rosyjskimi dyplomatami. W końcu nawiązuje też współpracę z FBI i wkrótce staje się podwójnym szpiegiem. Trochę dziwne, prawda?
Naveed całą swoją wiedzę o życiu szpiegów czerpał z filmów, seriali oraz literatury. Zaraz ktoś zapyta: "Serio?". Moja odpowiedź będzie brzmiała: "Niestety tak". Dlaczego niestety? O tym za chwilę.

czwartek, 24 września 2015

Irena Cieślińska, Pomyleni. Chorzy bez winy


O tym, jak fascynujący jest ludzki organizm, miałam okazję przekonać się kilka razy. Nigdy jednak w takiej skali, jak podczas lektury, o której zaraz napiszę.

Irena Cieślińska wprowadza nas w świat różnych chorób i schorzeń, na ogół... rzadko spotykanych. A co za tym idzie - wywołujących u innych zaskoczenie, szok albo niedowierzanie. Każda z nich opisana jest przystępnym językiem, zrozumiałym dla każdego. Dodatkowo poznajemy historie osób, które się z nimi zmagają (większość przykładów zagranicznych, brakowało mi polskich). Niejednokrotnie postawienie diagnozy trwa... latami, bo sami lekarze nie wiedzą, co dolega ich pacjentom. Już sam ten fakt każe docenić nam organ zwany mózgiem. Dzieją się w nim takie procesy, o jakich nie mamy bladego pojęcia, a jakiekolwiek w nim zakłócenia mogą powodować spore kłopoty w naszym organizmie. Czasami wystarczy brak jakichś połączeń nerwowych, by ciało zdrowego człowieka ogłosiło bunt.


niedziela, 13 września 2015

Grzegorz Kalinowski, Śmierć frajerom


Warszawa z czasów przed oraz w trakcie I wojny światowej. O tym okresie wiem co nieco, ale moja wiedza najczęściej pochodzi z książek, troszkę dowiedziałam się podczas rozmaitych spotkań rodzinnych. To taka ogólna wiedza, więc o samej Warszawie tamtych lat wiem niewiele. Tym bardziej cieszę się, że trafiła w moje ręce książka Grzegorza Kalinowskiego pt. "Śmierć frajerom".

Największy ukłon w stronę autora przesyłam za
a) odtworzenie realiów epoki
b) wspaniale rozpisany portret stolicy - mam wrażenie, że spokojnie można by było zdać maturę ustną dotyczącą obrazu miasta (tu konkretnie Warszawy) w tamtych czasach
c) odwzorowanie gwary - autentyczny język, którym posługiwali się bohaterowie.

Chyba jeszcze nie czytałam takiej powieści, dzięki której mogłabym tak głęboko wniknąć w warszawski półświatek okresu międzywojennego. Poznałam życie stolicy, które w większości nie toczy się "na salonach", a właśnie "na ulicy". Klimat przestępczości unosi się oparami nad całą lekturą. Co wrażliwsi czytelnicy będą w niektórych momentach czuli dreszczyk emocji, szczególnie podczas czytania fragmentów dotyczących różnych "akcji", jakich dopuszcza się bohater wraz z kolegami. Autor ciekawie opisuje różne draki, o których dotychczas mogłam jedynie usłyszeć w jakimś programie telewizyjnym lub w opowieściach starszych osób (oczywiście były to historie w stylu: "ja nie brałem w tym udziału, ale słyszałem, że..."). Mamy okazję poznać świat robotników tamtych lat z szynkami, w których alkohol lał się strumieniami, z brudnymi spelunami, ale także kabaretami. W pewnym momencie klimat w powieści zmienia się na nieco poważniejszy - to, co dzieje się na polu walki, przeraża i dziwi samego bohatera.

piątek, 11 września 2015

Jan Wróbel, Ewa Wróbel, Polak potrafi, Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza


Nie dalej jak pod koniec maja trafiła w moje ręce świetna historyczna publikacja pt. "Polak, Rusek i Niemiec... czyli jak psuliśmy plany naszym sąsiadom" Jana Wróbla (recenzja TUTAJ). Kilka dni temu otrzymałam możliwość przeczytania kolejnej książki z serii Historia Polski 2.0. I podobnie jak za pierwszym razem, jestem zachwycona!

"Polak potrafi, Polka też..." to krótkie, ale treściwe opowiastki o Polakach, którzy COŚ wnieśli w historię. Rozdziały nie są przegadane, ale są na tyle interesujące, że samemu pragnie się pogłębić wiedzę o opisywanych postaciach. Często na blogu zwracam uwagę na książki, które potrafią "rozbudzić apetyt" na więcej - na dalsze samodzielne poszukiwania.

Dzięki Autorowi i jego małżonce dowiadujemy się, jak wiele rzeczy na świecie jest "made in Poland". Z rzeczy, które zapamiętam, warto wymienić polskie pochodzenie "ogródków jordanowskich" czy lampy naftowej. Tak, tak, Polacy je wymyślili! Bohaterowie poszczególnych rozdziałów pochodzili z różnych sfer, niektórzy byli bogaci od urodzenia, inni "wyrwali" się z biedy, ale łączyło ich to, że zawsze dążyli do swoich celów, byli niezwykle pracowici, no i... zdolni. Dzieje każdego z nich udowadniają, że same zdolności nie wystarczą - potrzebna jest doń ciężka praca. Autorzy wzięli na warsztat nie tylko osobistości powszechnie znane, jak Mikołaj Kopernik czy Maria Curie, ale przypomnieli o istnieniu zapomnianych: Jadwidze Jędrzejowskiej (to ona dostała się do finału Wimbledonu jako pierwsza Polka, nie Agnieszka Radwańska) czy Ignacym Łukasiewiczu (to ten od lampy naftowej).

wtorek, 8 września 2015

Katarzyna Michalak, Przystań Julii


I tak oto wakacje minęły mi ze wspaniałą kwiatową serią autorstwa Katarzyny Michalak. Dla przypomnienia w jej skład wchodzą

oraz dzisiaj opisywana
Przystań Julii.

Tym razem akcja nie odbywa się tylko na ulicy Leśnych Dzwonków. Przenosimy się bowiem wraz z Julią w dzikie ostępy - Bieszczady. Julia, jak pamiętamy, to "ta trzecia" kobieta mieszkająca obok Kamili oraz Gosi. Julia, której życie miało być spokojne, dostatnie i bezproblemowe, dowiaduje się wkrótce, że mąż nie widzi w swoim życiu miejsca dla niej. To ogromny cios dla niej, tym bardziej, że i córka odwraca się od niej. Julia jest kobietą delikatną, która - jak większość płci pięknej - rozkwita przy mężczyźnie. Teraz jednak musi sobie radzić sama. Opuszcza dom, który (o ironio!) podarował jej wcześniej mąż i postanawia zamieszkać wraz z ukochaną kotką Bezą w Chatce Dorotki (Dorota to jej zmarła ciocia, po której odziedziczyła domostwo) w Bogumiłej, praktycznie w środku lasu, z dala od ludzi i problemów, jakie oni stwarzają. Zaczyna delektować się otaczającą ją przyrodą, codzienną ciszą, docenia miłych i przyjaznych sąsiadów, ale w końcu dopada ją szara codzienność - z czegoś przecież trzeba żyć. Dom opalić, a rachunki zapłacić.

piątek, 4 września 2015

Podsumowanie sierpnia + pewna nowina :-)


Sierpień, a szczególnie jego końcówka, upłynął mi na mieszaniu w rondelkach i tworzeniu rozmaitych przetworów. Wiem, nie musi to od razu oznaczać mniejszej ilości czasu na czytanie, jednak w moim przypadku podzielność uwagi była raczej słaba. Stąd w całości w sierpniu przeczytałam zaledwie dwie książki (pocieszam się tym, że jedna z nich była dosyć gruba). Oznacza to, że "pobiłam" swój dotychczasowy niechlubny rekord wynoszący cztery książki na miesiąc.


Przeczytane w sierpniu książki to:
- Ben Kane, Zapomniany legion (autor przenosi nas w świat starożytnego Rzymu i muszę przyznać, że czyni to w sposób arcyciekawy)
- Katarzyna Kwiatkowska, Zbrodnia w szkarłacie (genialny polski kryminał retro - tak mogę opisać książkę pani Kwiatkowskiej w wielkim skrócie)


Cieszę się, że obie książki trafiły w mój gust, mimo iż każda z nich reprezentuje odmienny gatunek i styl.


A teraz kilka słów wyjaśnienia...