piątek, 24 marca 2017

Michalina Wisłocka, Sztuka kochania




Sztuka kochania była swego czasu książką obowiązkową dla każdego nastolatka. I nie chodzi tu bynajmniej o kanon lektur szkolnych, a raczej tych… „życiowych”. Młodzi (ale nie tylko) ludzie zaczytywali się w niej z wypiekami na twarzy. Wstyd przyznać, ale w moich młodzieńczych latach książka nie trafiła w moje ręce. Może dlatego, że rodzice nie mieli jej w swojej biblioteczce. A może dlatego, że tak dobrze ją ukryli przed ciekawskimi oczami córki..? 


„Sztuka kochania” była wielokrotnie wznawiana i dzisiaj, po czterdziestu ladach nadal cieszy się niesłabnącą popularnością. Wydana w siedmiu (!) milionach egzemplarzy – to wersja oficjalna, bo liczbę nielegalnych dodruków można liczyć w kolejnych tysiącach. Poradnik ten został wydany nakładem ciężkiej pracy Michaliny Wisłockiej w Poradni Świadomego Macierzyństwa, pierwszej w Polsce takiej instytucji. Wisłocka pracując jako ginekolog, stykała się w lekarskim gabinecie z wieloma różnorodnymi problemami i to dało jej motywację do pisania. Jednym słowem jej poradnik był idealną odpowiedzią na problemy pacjentek. 


„Książka, która podpowiada jak żyć…żeby chciało się kochać”. 
Z każdego zdania, z każdego rozdziału płynie jednoznaczny wniosek, że „kochanie” to forma sztuki. Wszak słowo seks kojarzy się w dzisiejszych czasach bardziej z czynnościami mechanicznymi, jakąś gimnastyką aniżeli z bliskością i czułością. W tym kontekście (ale nie tylko) książka jest nadal aktualna, nawet po tylu latach. I to uważam za jej największy walor. 


Pozycja obowiązkowa dla par z dłuższym i krótszym stażem. Zawiera nie tylko porady czysto praktyczne. Uczy także dostrzegania potrzeb partnera; traktowania drugiego człowieka z szacunkiem. 


Uważam, że to książka, która powinna być choć w części omawiana w szkole podczas zajęć „Wychowania do życia w rodzinie” czy jak to się tam dzisiaj nazywa. Michalina Wisłocka tłumaczy bowiem zawiłości ludzkiej natury w sposób prosty i przystępny. Za jedyny minusik uważam zbyt wiele informacji medycznych w niektórych rozdziałach. Poza tym sądzę, że jest to „pozycja” (nomen omen) obowiązkowa. 


Zdezaktualizował się rozdział dotyczący antykoncepcji – wiadomo, świat poszedł do przodu, farmacja także – oraz niektóre poglądy autorki na kwestie partnerstwa w związku. Jednak na te ostatnie można po prostu przymknąć oko. Dziś książka już tak nie szokuje, jednak zdaję sobie sprawę (i po lekturze rozumiem dlaczego), jak nowatorskie wydawały się poglądy Michaliny Wisłockiej w latach PRL-u. Kontrowersje mogły wynikać również z faktu, iż Wisłocka zachęcała mężczyzn do czynnego udziału w życiu rodzinnym, co ówcześnie raczej nie było standardem. Nie dziwi mnie także to, że nie chciano wydać poradnika w Polsce, a autorka chodziła od Annasza do Kajfasza, raz zwracając się z prośbą do partii, raz do Kurii… Polską rządzili mężczyźni. I nieprzychylnie patrzono na kobiety, które swoim nowatorstwem chciały zmieniać świat… 


Polecam serdecznie! 


          Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję księgarni internetowej bookmaster.com.pl


1 komentarz:

  1. Muszę się przyznać, że z tą pozycją nie miałam do czynienia, ale skoro książka przeżywa drugi boom, co idzie ekranizacją, więc chętnie nadrobię tą zaległość.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)