czwartek, 30 kwietnia 2015

Arturo Pérez-Reverte, Cierpliwy snajper


Widząc miejskie budynki - nie tylko nowe, po remontach, lecz także stare, które możnaby określić mianem zabytkowych, zamalowane wzorami grafitti, często trafiał mnie szlag. Serio. Byłam wkurzona na tych, którzy - w mojej ocenie - dewastowali przestrzeń miasta. Dokazywali, chcąc pokazać co to nie oni. Dlatego zawsze ilekroć w telewizji słyszałam o akcji przeznaczania starych budynków lub wycinków murów stricte dla graficiarzy, czułam zadowolenie. Myślałam: no, teraz jest i wilk syty, i owca cała. Arturo Pérez-Reverte próbuje pokazać, jak bardzo się myliłam w swoim toku myślenia. I choć nie przekonał mnie całkowicie do takiego rozumienia sztuki ulicznej, muszę przyznać, że włożył wiele wysiłku, by realnie odmalować świat street artu.

Nazwa graffiti pochodzi od włoskiego słowa "graffiare", czyli bazgrać. Podstawowa zasada bezpieczeństwa w świecie grafficiarzy brzmi: pisz szybko i znikaj. Inne ważne stwierdzenie obowiązujące na ulicy: "Jeśli jest zgodne z prawem, to nie jest graffiti". Tak przynajmniej wynika z książki "Cierpliwy snajper".

środa, 29 kwietnia 2015

Spotkanie autorskie z Dorotą Stasikowską-Woźniak


Moja biblioteka dosyć regularnie organizuje spotkania autorskie. Jak pokazuje życie, nie na wszystkie udaje mi się dotrzeć, jednak jeśli już biorę w nich udział, to zazwyczaj wychodzę zadowolona. Moim wiernym towarzyszem takich wypraw jest Teściowa, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam i dziękuję za spełnianie moich fotograficznych zachcianek :-).


Tym razem, w poniedziałek, nasze miasto odwiedziła pani Dorota Stasikowska-Woźniak - pisarka, trenerka, kreatorka wielu akcji społecznych, specjalistka do spraw równouprawnienia kobiet i mężczyzn, autoprezentacji i kreowania wizerunku, autorka wielu książek. W tym powieści: „Kleopatra” i „Portret kobiety wieku zatracenia”, a także najnowszej - "Żądze Kleopatry" oraz poradników "W sukience do sukcesu" czy "Jak być nowoczesną damą". Niektóre z książek wydawała pod pseudonimem Ewa Kassala. Pani Dorota udziela się społecznie -prowadzi organizację, w której kobiety sukcesu pomagają kobietom, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej -  stowarzyszenie nazywa się Dress for Succes. Może bym nawet przeoczyła to spotkanie, gdyby nie fakt, że jakiś rok temu czytałam książkę pani Stasikowskiej-Woźniak pt. "Mandragora" (recenzja TUTAJ) i choć po lekturze miałam mieszane uczucia (w stylu: czy aby na pewno wszystko zrozumiałam?), postanowiłam się wybrać, by sprawdzić, kim jest kobieta, która napisała tak wielowarstwową powieść, jakże inną od tych, zalegających na księgarskich półkach. Swoją drogą mam wrażenie, że "Mandragorę" trzeba przeczytać więcej niż jeden raz... ;-)

wtorek, 28 kwietnia 2015

Werner Fuld, Krótka historia książek zakazanych


Ta historia zakazanych książek opowiada nie tylko o łańcuchu ucisku, o zniszczonych dziełach i mordowaniu autorów, lecz jest także kroniką zwycięstw słowa nad przemocą. Potrzeba było potężnych wysiłków, wielkich nakładów ze strony władz, a także ogromnych środków czerpanych z podatków, by niechciane pisma wytropić, skonfiskować i zniszczyć. Cały ten trun był daremny. Żaden zakazany rękopis nie pozostał nieprzeczytany, każdą zarekwirowaną książkę dało się zdobyć gdzieś indziej. (s.7-8)


Autor wnikliwie przygląda się dziejom książek zakazanych. Nie robi tego jednak w jakiś mocno systematyczny sposób. Jego książka to raczej zbiór esejów traktujących o ciekawych przypadkach książek, których w danym okresie drukować nie było wolno.

Najbardziej znany indeks ksiąg zakazanych - "Index librorum prohibitorum" zlikwidowany został dopiero w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku! Co ciekawe, poszerzanie indeksu odbywało się najczęściej w drugiej połowie XIX wieku. Miejscem skrywania książek zakazanych były bardzo często biblioteki, w których jedynie bibliotekarz znał zawartość półek w jakimś zamkniętym na spusty pomieszczeniu. Tłumaczono, że nie można niszczyć tego, co zakazane, bo trzeba znać choć w zarysach treść owych niebezpiecznych ksiąg (od 1933 roku zbierano taką literaturę w naukowych i państwowych bibliotekach, uzasadniając: znajomość zagrożenia jest konieczna). Wielkie znaczenie w historii palenia książek miało zniszczenie Biblioteki Aleksandryjskiej (Aleksandria była swego czasu ośrodkiem nauki, z którym kojarzą się nam takie postaci, jak: Euklides, Eratostenes, Ptolemeusz). Werner Fuld opowiada nie tylko o samych książkach, lecz przytacza także fragmenty życiorysów niektórych autorów. Wspomina na przykład o sytuacjach, kiedy autorzy/autorki celowo kreowali się jako twórcy jednego dzieła, wstydząc się swoich wcześniejszych "dzieci". Tak było na przykład z Margaret Mitchell.

Wielokrotnie Fuld udowadnia, że im głośniejsza krytyka... tym większa popularność danego dzieła:
Już Tacyt pisał: "Dopóki posiadanie zakazanych pism było niebezpieczne, dopóty był na nie popyt czytelników. Gdy później zakaz został zniesiony, rychło popadły w zapomnienie." (s. 52)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Najnowsze nabytki - stosik na niedzielne leniwe popołudnie


Od ostatniego stosu, który Wam pokazywałam, minęło już trochę czasu, więc i różności poprzybywało.
Dzisiaj moje nabytki zaprezentuje miś, który jest ze mną od jakichś czterech lat:


Tak prezentuje się w całości, poniżej natomiast zbliżenie na poszczególne tytuły:


Od góry:

- Cecelia Ahern, Kiedy cię poznałam (egzemplarz recenzencki od Agencji Business&Culture)
- Diane Chamberlain, Tajemnica Noelle (moja ukochana pisarka, a to moja pierwsza własna książka jej autorstwa, ale wstyd! Zakup na aros.pl)
- Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Rose de Vallenord. Podróż do miasta świateł (drugi tom dziejów Róży z Wolskich, zamierzam przeczytać w najbliższym czasie, póki pamiętam fabułę poprzedniej części; aros.pl)
- Diana Gabaldon, Obca (tak głośno o tej powieści, więc i ja się na nią skusiłam; choć nie jestem pewna, czy będę kolekcjonować całą serię; również kupione na aros.pl)
- Kamil Janicki, Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce (egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Znak; pierwsza książka w nowej serii "Ciekawostki historyczne")
- Michael Punke, Zjawa (jedna z czterech książek kupionych u Agnieszki z bloga hugekultura, okazyjnie po 5 zł za sztukę!)

sobota, 25 kwietnia 2015

Marek Wałkuski, Ameryka po kawałku

Był czas, kiedy namiętnie zaczytywałam się w książkach dotyczących Ameryki. Możecie się o tym przekonać zerkając TU oraz TU. Jakieś dwa lata temu przeczytałam również pierwszą książkę pana Marka pt. "Wałkowanie Ameryki" (możecie zajrzeć TUTAJ). Kiedy więc zobaczyłam, że w bibliotece jest już jej kontynuacja, od razu zapisałam się w internetowej kolejce. Warto było czekać, naprawdę. Połknęłam tę książkę nie tylko dzięki bardzo ciekawej treści, ale również prostemu i pięknemu językowi oraz dzięki krótkim, dobrze skonstruowanym rozdziałom.

Generalnie książka ma optymistyczny wydźwięk. Zresztą już na samym początku Wałkuski wyjaśnia, że jego celem jest opisanie różnych elementów amerykańskiej rzeczywistości, jednak przyznaje, że wybrał te, które najbardziej polubił. Krytykę pozostawia... krytykom USA.

Trudno jest przedstawić książkę, która składa się z ogromu ciekawostek dotyczących Stanów Zjednoczonych. Postaram się wybrać takie elementy, które mogą i Was zainteresować. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zachwyca się pan Marek jest amerykańska bankowość, jednak muszę przyznać, że nie do końca podzielam jego zachwyt, gdyż niektóre programy oszczędnościowe, o których pisze, są dostępne już w naszych rodzimych oddziałach banków (np. Smart Saver w banku ING). Chętnie przeniosłabym na grunt polski system parkowania po amerykańsku (u nich są tzw. pojedyncze parkometry, a nie te nasze znienawidzone parkomaty). Jasno i klarownie autor tłumaczy, że mentalność Amerykanów nie pozwala im stawiać płotów odgradzających ich od reszty społeczeństwa. Zresztą reguluje to również prawo. W tym przypadku jestem jednak w 100% "mentalną Polką" i nie wyobrażam sobie życia bez płotów :P.  Z książki "Ameryka po kawałku" dowiecie się także, że to właśnie Amerykanie wynaleźli... pieluszkę jednorazową, skondensowane mleko, gitarę elektryczną, chipsy czy zmywarkę. 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Mój własny Światowy Dzień Książki :-)

... prezentował się następująco:




A Wy co dziś czytaliście/czytacie?

Małgorzata J. Kursa, Teściową oddam od zaraz


Zabrałam się za lekturę tej lekkiej obyczajówki trochę z przekory. Tytuł mnie zaintrygował i jednocześnie śmieszył... a że sama na teściową narzekać nie mogę (bo taką mam świetną), postanowiłam sprawdzić, cóż takiego tytułowa teściowa narobiła, że synowa zamierza ją oddać.

Główna bohaterka, Izabela Łęcka (tak dobrze przeczytaliście, Łęcka, ale nie ta z "Lalki" Bolesława Prusa), ma dosyć swojej teściowej. Wkurza ją, irytuje i doprowadza do szewskiej pasji*. Dlatego nie powinien dziwić fakt, iż pewnego razu po zakrapianym wieczorku w towarzystwie swojej przyjaciółki Amy, Iza postanawia wywiesić ogłoszenie o treści "Teściową oddam od zaraz (w dobre ręce)". Jakoś w międzyczasie rozpoczyna się wątek Amy, która zostaje wciągnięta w pewną kryminalną sprawkę, związaną z jej ciotką. I tu siła ciężkości przenosi się z Izy na Amę, przed którą otwierają się nowe możliwości, nowe znajomości (głównie z panem prokuratorem prowadzącym śledztwo w sprawie wspomnianej ciotki).

[*warto tu zaznaczyć, że Ada Łęcka, tytułowa teściowa, nie jest typową zołzą-mamuśką; to typ kobiety nadmiernie uczynnej, która chce robić różne rzeczy z dobroci serca, a wiecie że dobrymi chęciami... piekło wybrukowane]

niedziela, 19 kwietnia 2015

[recenzja przedpremierowa]: R.A.Antonius, Czas beboka


Premiera: 22 kwietnia 2015 r.


Czy można w ciekawy, niemal magiczny sposób pisać o czasach stalinizmu? Nasuwa się odpowiedź, że nie. No bo jak to? W czasach, w których ceniono jednomyślność nie było miejsca na bajkowość i inne podobne "farmazony". A jednak autorowi, Ryszardowi Antoniszczakowi (książkę wydał pod pseudonimem), udało się stworzyć literacki kogel-mogel. W powieści "Czas beboka" przedstawia dzieje wrażliwego i obdarzonego bogatą wyobraźnią chłopca, którego ojciec codziennie próbuje ideologicznie nakierowywać. Adaś ma jednak swoją metodę na troski dnia - ucieka w świat wyobraźni.

Mamy tu ogromne skupienie na świecie przedstawionym - ważne są rzeczy, ale nie w kontekście ich "normalnego" używania, lecz wykorzystania przez wyobraźnię chłopca, głównego bohatera. Te przedmioty są niejako przefiltrowane przez jego chłonny i dziecięco naiwny umysł. Coś pięknego. Opowiadać o chowaniu się w szafie przeznaczonej do przetrzymywania zastawy stołowej jak o niezwykłych przygodach, to dopiero sztuka. Zresztą ów mebel nie jest takim sobie zwykłym kredensem...

Nawet tąpnięcia z pobliskiej kopalni opisane zostały tu malowniczo i magicznie. Nie ma tu porywającej akcji - życie toczy się wolno, z dnia na dzień. Obserwujemy je wraz z chłopcem, któremu bardzo często rzeczywistość miesza się z fikcją. W jego mniemaniu nie tylko kredens wydaje odgłosy, lecz także inne sprzęty domowe. Dywan z dzika zdaje się ożywać, gdy chłopiec na niego patrzy.  Bardzo często Adaś czuje na karku oddech jakiegoś stworzenia - to najprawdopodobniej bebok (którym straszy się dzieci na Śląsku). Ale nie odwraca się, lecz ucieka. Ot, takie pomieszanie rzeczywistości z magią. 

wtorek, 14 kwietnia 2015

Polecanka #1 - gdzie warto zajrzeć


Na kilku blogach podpatrzyłam ten rodzaj postów i postanowiłam również co jakiś czas prezentować Wam listę stron www, które polecam. Będą to nie tylko linki do znanych i lubianych blogów, ale także wszystko to, co wyszperam w sieci, a uznam za ciekawe.

1) Biblioteczka, o jakiej mogę tylko pomarzyć - TU

2) Biurka współczesnych pisarzy - TU - cudne ;-), najbardziej podoba mi się miejsce pracy Neila Gaimana, ale cenię też prostotę wnętrza Jodi Picoult, mojej ukochanej pisarki

3) Bardzo dobry tekst o blogosferze książkowej - TU - przy okazji chciałam podzielić się z Wami swoimi refleksjami. Wprawdzie już wiele blogerek i blogerów wypowiadało się o naszej blogosferze, jednak chciałabym dołożyć swoje trzy grosze. Gotowi? Zaczynam... 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich



Paryż jest miastem, o którym wielu marzy i śni. Osobiście miałam przyjemność odwiedzenia go, ale byłam wówczas nastolatką i wydaje mi się, z perspektywy czasu, że nie doceniałam tego, że tam jestem. Ileż bym dała, by znów się tam znaleźć. No, może kiedyś... W każdym razie póki co, miałam okazję przenieść się tam dzięki powieści pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.
Jestem akurat "na świeżo" po dziejach francusko-brytyjskich, więc o Paryżu dowiedziałam się kolejnych rzeczy. Wszystko ładnie składa mi się tu w jedną całość.

Dziewiętnastowieczny Paryż, widziany oczyma dorastającej Róży, może nas zachwycić. Pani Małgorzata z wyczuciem i znajomością kobiecej psychiki opisuje dzieje doli i niedoli bohaterki, której życie zaczyna interesować (po ponad stu latach) Ninę Hirsch, wykładowczynię i specjalistkę od impresjonizmu. 

Dwie bohaterki, żyjące wprawdzie w innych czasach, mają ze sobą wiele wspólnego. Każda z nich pragnie żyć po swojemu, każda z nich ma "specyficzne" kontakty z matką, wreszcie... każda z nich (jakie to banalne! ale prawdziwe) chce kochać i być kochaną. Ot, co!

piątek, 10 kwietnia 2015

O pewnej miłej niespodziance :D


Może nie wszyscy wiedzą, że oprócz książek moją miłością są również pocztówki. Z nałogowymi zbieraczami z pewnością nie mogę konkurować. Ale już troszkę perełek mi się nazbierało. Może kiedyś popełnię o tym osobny post. Tymczasem pochwalę się, co ostatnio znalazłam w skrzynce pocztowej - pocztówkę prosto z Dubaju.


Swego czasu trochę "chorowałam" na Dubaj, oglądając namiętnie vlog Marcy Shan (jej kanał na youtubie), tym bardziej ucieszyłam się z pocztówki ukazującej Burj Khalifa. Kolega z podstawówki poprawił mi humor na najbliższe kilka miesięcy :D. Nie szkodzi, że mógł ją wysłać dopiero w Polsce, bo poczta w Dubaju rządzi się swoimi prawami, ważne że przywiózł ją stamtąd :-).

Miłego dnia!



czwartek, 9 kwietnia 2015

Stephen Clarke, 1000 lat wkurzania Francuzów


Czy Dom Pérignon (taki znany szampan) to wynalazek francuskiego benedyktyna? Ależ skąd, ten mężczyzna "jedynie" zrewolucjonizował sposób produkcji tegoż napoju. Czy gilotynę wynalazł (francuski) doktor Guillotin? Nie, wymyślono ją w Yorkshire. Takich oto ciekawostek możecie dowiedzieć się ze wspaniałej książki "1000 lat wkurzania Francuzów". Stephen Clarke postanowił opisać dzieje (ponad tysiącletnie) stosunków pomiędzy Francuzami i Anglikami. I zrobił to całkiem zmyślnie.

"1000 lat wkurzania Francuzów" to przykład na to, że historia może być wykładana miło, lekko i przyjemnie. Clarke pisze interesująco, ironicznie i bywa w niektórych momentach bardzo zabawny. Musiałam więc ciekawie wyglądać, jeżdżąc autobusem, z przymkniętymi oczami, co rusz uśmiechając się pod nosem lub wybuchając śmiechem (słuchałam audiobooka). Wydaje mi się, że w taki sposób powinny być pisane podręczniki z historii. Nie wiałoby wówczas na lekcjach nudą.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Podsumowanie marca



Znowu z lekkim opóźnieniem zabrałam się za tworzenie miesięcznego podsumowania. Doprawdy jednak nie było kiedy usiąść, zliczyć i podsumować wyniki. Niestety w marcu raczej kruchutko z tym moim czytaniem, ale jest jeden plus - nabyłam sprzęcik i teraz w drodze do pracy (lub do domu) słucham audiobooka. Zamierzam to robić w miarę regularnie - dzięki temu nie będę marnowała czasu, a będę miała okazję poznać kolejne książki. Wiem, nie każdą pozycję warto poznawać w tej formie, ale te lżejsze treściowo - czemu nie? Tym bardziej, że miewam dni, w których stanie w zatłoczonym autobusie z książką w dłoni wcale nie należy do najprzyjemniejszych czynności. A tu zakładam słuchawki, zamykam oczy i... odpływam.

Rodzinnych Świąt!



Kochani!

Wprawdzie już połowa Świąt za nami, ale chciałam życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze: dużo miłości, uśmiechu na twarzach oraz spełnienia najskrytszych marzeń! Abyście ten czas mogli spędzić ze swoimi bliskimi, a w wolnej chwili sięgali po dobrą literaturę :)



sobota, 4 kwietnia 2015

Katarzyna Bonda, Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania


Im więcej ma się za sobą przeczytanych książek, tym większa staje się pokusa, by (wreszcie) stworzyć coś swojego. Napisać książkę, jakiej jeszcze nie było. To niezwykle kusząca perspektywa. Jednak wielu początkujących twórców zapomina o tym, że pisanie to nie tylko tworzenie w czasie, gdy nachodzi nas wena. To ciężka, mozolna i monotonna praca. Różnica między nią a pracą ogółu ludzi jest taka, że wykonuje się ją najczęściej w domu - przy swoim biurku, z kubkiem ulubionej herbaty/kawy/czegoś mocniejszego w dłoni.