wtorek, 31 marca 2015

Claire Kendal, Wiem o tobie wszystko


Mocna, wciągająca, wywołująca dreszcz przerażenia.


Wiedziałam, że książka będzie poruszać problem stalkingu, jednak nie spodziewałam się aż takich emocji. Prawie ciągle podczas czytania odczuwałam przysłowiowe "ciarki na plecach". Wprawdzie miałam w swoim życiu do czynienia z jednym takim nachalnym "adoratorem", ale - na moje szczęście - nie był stalkerem, tylko człowiekiem usilnie pragnącym bliskości drugiej osoby. Więc skończyło się na paru nieprzyjemnych smsach i e-mailach. Ale strach też był. Strach, który wiele mnie nauczył. Dlatego, czytając o przeżyciach bohaterki, bałam się razem z nią.

To, że widziałeś mnie rano, wystarczy ci z pewnością na cały dzień. Mimo to ciągle obracam głowę, szukając cię wszędzie wokół. Muszę dziwnie wyglądać, jakbym miała jakiś tik nerwowy. Łapię się wręcz na tym, że zastanawiam się, gdzie jesteś. Wprawia mnie to w jeszcze większy przestrach: grozi mi, że dostanę takiej samej obsesji na twoim punkcie, jak ty na moim. Tego właśnie pragniesz, czyniąc wszystkie te nieustanne próby przykłucia mojej uwagi. Nie mogę dopuścić, żeby do tego doszło. (s. 179)

piątek, 27 marca 2015

Anne Frank, Dziennik


Przyznam szczerze, że spodziewałam się nieco innej lektury. "Dziennik" nie jest bowiem jakimś szczególnym dziełem, jeśli chodzi o styl czy ogólnie pojętą "literackość". Jest on zapisem wydarzeń i jako takie świadectwo ma wartość samą w sobie. Zastanawia mnie jednak do tej pory styl małej Anny, piszę "małej", bo pisze go trzynastolatka. I nie mogę pojąć jednej rzeczy - albo Anna była nadzwyczaj rozwiniętą nastolatką (bo że rozwinięta była, to wiemy - świadczą o tym jej "dyskusje" z rodziną i tymi, z którymi przyszło jej żyć pod jednym dachem) albo dzisiejsi nastolatkowie są bardzo infantylni i zacofani (między innymi językowo). Dziewczynka pisze bowiem tak dojrzale (nie cały czas, mówię tu o pewnych fragmentach), że dochodzę do wniosku, iż nawet ja nie używam w swojej pisaninie takich słów. Chyba że... należałoby wziąć poprawkę na to, że książka jest jednak tłumaczeniem, a tłumacz - jak wiemy - musi książkę "stworzyć" na nowo... Z drugiej jednak strony pewne komentarze Anny są tak dojrzałe, bo... sytuacja zmusiła ją do szybkiego dorośnięcia.

czwartek, 19 marca 2015

Spotkanie autorskie ze Szczepanem Twardochem


W miniony piątek miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu autorskim, którego gwiazdą był sam Szczepan Twardoch, młody pisarz pochodzący ze Śląska, który pierwsze sukcesy ma już za sobą. Szerszemu gronu czytelników znane są przede wszystkim jego książki: "Morfina" oraz najnowszy "Drach". Szczerze się przyznaję, iż jeszcze z żadną z nich się nie zapoznałam, ale zamierzam zrobić to jak najprędzej. Tymczasem do podpisu wydobyłam gdzieś z czeluści swojej biblioteczki zapomniane "Zimne wybrzeża".

Nie szkodzi, że na tym zdjęciu pan Twardoch wygląda tu jak mój były facet - tj."pierwsza wielka miłość"... :P

Szczepan Twardoch pasjonująco opowiadał między innymi o Śląsku i jego pojęciu "śląskości". Co ciekawe, mówił o tych kwestiach nienaganną, czystą polszczyzną, raz tylko dla przykładu używając śląskiej gwary. Dowiedziałam się przy okazji, że Autor mieszka niedaleko ode mnie, bo w Pilchowicach. Na naszym spotkaniu tłumów nie było - może to w wyniku deszczowej aury, a może dlatego, że trzynastego obchodziły imieniny panie Krystyny, które namiętnie chodzą na takie spotkania - tak przynajmniej żartowano w bibliotece. Ostatecznie spotkanie było dość kameralne, co mnie osobiście bardzo odpowiadało.

poniedziałek, 16 marca 2015

Peter T. Deutermann, Ostatni człowiek


I pomyśleć, że kiedyś w ogóle nie czytałam thrillerów. Ten gatunek był mi najzupełniej obcy. Później poznałam mojego męża i namiętnie zaczęliśmy oglądać filmy - w tym między innymi thrillery. Zaraził mnie swoimi zainteresowaniami i obecnie, kiedy proszę, żeby znalazł coś ciekawego do obejrzenia, mówię (prawie) zawsze: "znajdź proszę jakiś film obyczajowy, komedię albo... dobry thriller". Od tego się zaczęło - po filmach-thrillerach postanowiłam spróbować przygody z książkami-thrillerami i po prostu... pokochałam je. Ostatnio akurat złożyło się, że czytałam więcej książek historycznych na przemian z obyczajowymi, ale przyszedł w końcu czas na przerywnik w postaci książki pt. "Ostatni człowiek". Tytuł początkowo może budzić mylne skojarzenia, ale opis na okładce wprowadza w temat.

Potencjalny czytelnik powinien wiedzieć, że fabuła najpierw umiejscowiona została dwa tysiące lat temu, po czym przenosi się w czasy współczesne i tak jest już do końca. Jednak w trakcie czytania autor co rusz wraca do tragicznych wydarzeń z 73 roku, które rozegrały się w twierdzy o nazwie Masada, w Judei. Te niegościnne, pustynne ziemie były świadkami żydowskiej rewolty przeciw panowaniu Rzymian. Obrońcy twierdzy (a było ich ponad dziewięciuset) woleli wybrać śmierć niż rzymską niewolę. Dziś powiedzielibyśmy, że popełnili zbiorowe samobójstwo. W każdym razie życie stracili nie tylko mężczyźni, lecz również kobiety i dzieci. Do zabijania reszty (czyli tych, którzy nie dali rady zabić swojej rodziny i samych siebie) została wyznaczona specjalna grupa. Co tak naprawdę się tam wydarzyło? Co kryła twierdza, skoro jej obrońcy woleli stracić życie niż wydać to w ręce Rzymu? Będziecie zszokowani.

środa, 11 marca 2015

Nancy Gibbs, Michael Duffy, Klub prezydentów. Kulisy najbardziej ekskluzywnego klubu świata


"Ten kraj jest o wiele ważniejszy niż którykolwiek z nas." (Ike do Johnsona)


Ten klub niby formalnie nie istnieje, ale... wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że warto korzystać z dorobku poprzedników, szczególnie pełniąc funkcję prezydenta kraju, z którym liczą się na całym globie. Klub prezydentów jest bowiem nieformalnym stowarzyszeniem. Jego członkami są: urzędujący prezydent i jego poprzednicy. Według prawa nie mają realnej władzy, ale są do dyspozycji prezydenta, który właśnie objął stanowisko.

Autorzy dogłębnie i pasjonująco opowiadają o działaniach poszczególnych prezydentów i eksprezydentów, ich przyjaźniach, próbach godzenia, a czasem zaciekłych walkach. Niektórzy z polityków uparcie zaprzeczali jakoby zamierzali startować w wyborach prezydenckich, jednak pociąg do władzy był tak wielki, że zapominali o swoich obietnicach i stawali do ostrej walki, zapominając o niedawnych "przyjaciołach". Tak było np. z Eisenhowerem, który zapomniał o Trumanie.

niedziela, 8 marca 2015

Kolejny stosik


W krótkim czasie moja biblioteczka wzbogaciła się o kolejne tytuły. Zaczęło się bodajże od tego, że dostałam od męża dwie książki wypatrzone w Carrefourze, później razem pojechaliśmy do tego marketu i wybrałam sobie kolejne dwie... No i z czterech książek ostatecznie, na dzień dzisiejszy, zrobiło się... dwanaście :-) plus jedno słuchowisko.

środa, 4 marca 2015

Srikumar Rao, Jak działa szczęście. Klucz do radości w pracy i w życiu


Każdy z nas ma takie chwile w życiu, kiedy czuje się jak marionetka, która nie ma na nic wpływu. Żyjemy w czasach, w których tempo jest tak ogromne, że wielu z nas po prostu sobie z tym nie radzi. Co chwila spotykają nas jakieś nieszczęścia (w naszym mniemaniu są to nieszczęścia). Nie wiemy, co powinniśmy zrobić, którą ścieżkę wybrać. Coraz większa liczba ludzi zamyka się w sobie, cierpi na depresję. Dr Rao w swojej książce próbuje przekonać czytelników, że gdy nadejdzie kolejna burza w naszym życiu, zamiast się z nią szamotać, powinniśmy dać się porwać falom. I co jeszcze ciekawsze - cieszyć się ich prędkością i wysokością. Po prostu korzystać z chwili.

"Jak działa szczęście" to książka dla ludzi, którzy pracując niezwykle ciężko wciąż mają poczucie, że ich osiągnięcia są mało znaczące; dla ludzi, którzy kupują wiele rzeczy, ale nie potrafią się nimi cieszyć; dla tych, którzy mają wrażenie, że ich życie przecieka między palcami, mimo iż cały swój czas poświęcają na to, by wiązać koniec z końcem; dla tych, którzy nie potrafią usiedzieć w ciszy przez pół godziny (no spróbuj, myślisz że to takie łatwe?), a także dla tych, którzy rezygnują z życia towarzyskiego, bo "nie mają czasu".

Dr Srikumar Rao pragnie nauczyć nas, jak na nowo poczuć radość życia. Pierwszy z brzegu przykład - jak cieszyć się tym, że spadł śnieg, zamiast martwić, kto go dziś odgarnie z chodnika przed domem.

wtorek, 3 marca 2015

Podsumowanie lutego


źródło
Nie wiem kiedy mignął mi kolejny miesiąc. Luty skończył się niezwykle szybko. Mimo faktu, iż na wszystko brakowało mi czasu (ehh, jestem źle zorganizowana i stąd to wszystko), udało mi się w minionym miesiącu przeczytać 8 książek. Mogę powiedzieć, że jestem z siebie zadowolona. Zawsze mogło być lepiej, ale mogło być też znacznie gorzej. Na dodatek dzięki mojemu mężowi, który wypatrzył ciekawe promocje w Carrefourze, przybyło do mnie kilka książek - niektóre za 9,99 zł, a jeszcze inne za całe 2,99 zł! :-) Postaram się napisać o nich w osobnym poście jakoś na dniach...

Nie przedłużając już, powróćmy do książek przeczytanych w lutym. Za najciekawsze uważam:
(kolejność przypadkowa)