wtorek, 28 maja 2013

Lenistwo

Od kilku dni nie czytam. Mam jakiś chwilowy wstręt do książek :( Jak już nachodzi mnie ochota na czytanie, to stwierdzam, że żadna z powieści (a trochę nieprzeczytanych czeka na półkach) mi nie odpowiada. Mam nadzieję, że szybko wykaraskam się z tej intelektualnej stagnacji.



Ps. Skoro mój mąż wieczorami nagabuje mnie tekstami: "Kochanie, nie czytasz...?", to znaczy, że jest ŹLE, bardzo źle...


wtorek, 21 maja 2013

J.K.Rowling, Trafny wybór

Wiązałam z tą książką spore nadzieje. Pani Rowling zapisała się w mojej pamięci jako autorka przygód o Harrym Potterze. Nie przeczytałam wszystkich części, ale mam jako takie pojęcie o jej stylu pisania i umiejętności snucia ciekawych historii. Tak więc z ogromnym "apetytem" zasiadłam do lektury.


"Trafny wybór" to powieść, która zaczyna się bardzo nieprzyjemnie: umiera Barry Faibrother, członek rady gminy. Obserwujemy małe, senne miasteczko, próbujące zmierzyć się z tym faktem. Naszą uwagę w szczególności przykuwają mieszkańcy Pagford, zarówno starsi, jak i młodsi. Każdy na swój sposób był powiązanym z Barrym.

W związku ze śmiercią, w radzie powstaje tzw."tymczasowy wakat" (org.tytuł to przecież "The Casual Vacancy") i zaczyna się walka o stołek po radnym. Autorka koncentruje się na zachowaniach społecznych typowych dla takich sytuacji, nie zapomina jednak o bohaterach. Kreśli wyraziste postaci, ani czarne, ani białe. W interesujący sposób podejmuje tematykę świata młodzieży. Wie, z jakimi problemami borykają się młodzi ludzie, z jakim niezrozumieniem spotykają się każdego dnia (za to ogromny plus dla pani Rowling). Opisuje autorka również świat ludzi w średnim wieku oraz całkiem starszych. Wszyscy oni (lub prawie wszyscy) są znudzeni życiem, przygaszeni od codziennych trosk, rozczarowani otaczającymi ich ludźmi. Te bogate charakterystyki według mnie ratują książkę. Bo sama akcja... cóż, pozostawia wiele do życzenia. Bardzo "męczyłam" tę powieść. Już myślałam, że nie skończę jej czytać. Topornie mi szło. Nie wiem, na ile w tym "winy" stylu, a ile mojego lenistwa, ale faktem jest, że czytałam ją naprawdę długo. 

Autorka na czynniki pierwsze rozkłada świat tego miasteczka, z jego wadami i zaletami. Tych wad jest jednak znacznie więcej: alkoholizm, narkotyki itd. "Nie patyczkuje się" (jak mawia moja mama), nie głaszcze, nie idealizuje bohaterów. Pokazuje świat takim, jaki jest naprawdę. I może to mnie tak przygnębiało podczas lektury? Może w głębi duszy oczekuję od książek oderwania od szarości życia...?

Mam ogromny problem z tą książką, bo nie umiem określić wprost, czy mi się podobała, czy nie...

środa, 15 maja 2013

"Wiosna, ach to ty" :)

Wiem, że z powyższym stwierdzeniem trochę się spóźniłam, ale wiosna to taka pora roku, która niezmiennie mnie zachwyca. Uwielbiam tę soczystą zieleń roślin, wielobarwne kwiaty i drzewa, których próżno szukać latem. W moim ulubionym miesiącu roku - maju - kwitną też moje ukochane kwiaty, konwalie. Ze śmiechem powtarzam koleżankom, że gdyby w nazwie maja była literka "r", to ślub bralibyśmy z Wojtkiem w tym właśnie miesiącu - miałabym wtedy bukiet ślubny z konwalii :D achhh... Poza tym w tej właśnie chwili, z tego miejsca przesyłam gorące buziaki dla mojego Męża z okazji naszej "8-miesięcznicy" :*

Wracając do tematu wiosny, zapraszam do ogrodu:







Zdjęcia są sprzed kilku dni, aktualnie ogród wygląda nieco inaczej :P

Co do książek, to obecnie wałkuję "Trafny wybór" J.K.Rowling. Odnoszę wrażenie, że bardzo wolno mi idzie to czytanie, ale może to tylko złudzenie?


poniedziałek, 13 maja 2013

Metamorfoza w stylu shabby chic

"Trzynastego wszystko zdarzyć się może..." - dlatego właśnie dziś postanowiłam, że nie będę pisać tylko i wyłącznie o książkach. Wiosna i lato często mnie rozleniwiają, więc bywa, że czytanie schodzi na dalszy plan (wszak jest tyyyle pracy w ogródku:P). Tyle tytułem wyjaśnienia.

Dziś pochwalę się moją pierwszą metamorfozą pewnego "mebelka" w stylu shabby chic. Natchniona po remoncie sypialni postanowiłam pobawić się w dekoratora wnętrz i buszując po stronach internetowych zapoznałam się z tematem postarzania przedmiotów. Do szczęścia potrzebowałam w zasadzie tylko farb akrylowych, zwykłej świeczki i lakieru akrylowego. Oto pudełko na różności

PRZED:


PO:


Wiem, że nie jest idealne, ale szczerze powiem: sądziłam, że będzie znacznie gorzej:P Mnie się podoba, a co Wy sądzicie o takich reaktywacjach? :)


czwartek, 9 maja 2013

Spotkanie autorskie


O spotkaniu z panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk słów kilka…

Zawitała do naszej mieściny na spotkanie autorskie wyżej wymieniona pani. Jakież było moje zdumienie, gdy zobaczyłam, że w bibliotece (łącznie z nami tj. mną i moim mężem – tak, wyobraźcie sobie, że dał się tam zaciągnąć:P) pojawiło się niespełna trzydzieści osób (oprócz nas i pewnej gimnazjalistki średnia wieku wynosiła 50+). Tłumaczę to sobie jednak godziną spotkania --> 15:00 to dla ludzi normalnie pracujących godzina powrotu z pracy lub ostatnie godziny tamże. 

Pani Gutowska początkowo opowiadała (a może nawet streszczała?) swoje książki: „220 linii”, „110 ulic” czy „Mariola, moje krople…”. Jako że żadnej z nich nie czytałam, czułam się niemrawo:P Jednak, gdy został podjęty temat „Cukierni pod Amorem” ożywiłam się i walcząc ze swoją nieśmiałością zadałam nawet jedno pytanie autorce (taaaak, ci, którzy mnie znają, wiedzą ile mnie to wysiłku kosztowało:P). Zadałam dosyć proste pytanie: w jaki sposób „ogarniała” tylu bohaterów „Cukierni…” – wszak było ich w każdym tomie całkiem sporo. Na to usłyszałam: - A jaki ma pani sposób na zapamiętanie członków swojej rodziny (tu od razu w myślach przemaszerowała mi kolumna wszystkich moich cioć, wujków, kuzynów i całej dalszej rodziny, piątej wody… - przyznaję, że jest to spora liczba:P)? Wydukałam odpowiedź: - Zapamiętać :] Na to pani Małgorzata: - I ja tak samo zrobiłam, zresztą tak zżyłam się z tymi bohaterami, że nie sposób było ich pomylić (nie cytuję dokładnie, wiadomo: ulotna pamięć). Wspomniała również, że drzewo genealogiczne zamieszczone z tyłu każdego tomu początkowo było tylko bardziej żartem niż faktyczną pomocą, ale ostatecznie postanowiła dołączyć je do książek. A ja naiwna myślałam, że posługiwała się jakimiś notatkami, tabelami czy Bóg wie czym. W trakcie spotkania pani Małgorzata opowiadała trochę o swoim mężu (reżyseruje m.in. „Ranczo”) oraz o swoich synach. Mówiła (już nie pamiętam w jakim kontekście) o bardzo życiowych sprawach: jak funkcjonować w małżeństwie, żeby się nie pozabijać (padło hasło w stylu: „chwalić pożądane, przemilczać niepożądane” – czyli jak mąż wyprasuje sobie koszule, to chwalić go głośno, motywując go do dalszego prasowania sobie koszul; a jeśli nie umyje po sobie naczyń, to po prostu przemilczeć, nie czepiać się). I jakoś w tym momencie spotkania pani Gutowska spojrzała na mojego męża i mówi: „Nie każdy pan ma takie szczęście, jak ten przystojny brunet, że trafia na taką fajną babkę…”. Oboje skonsternowani, zaprezentowaliśmy otoczeniu swoje pąsowe twarze. Niby błahostka, ale będziemy mieli co opowiadać dzieciom po latach:P Na samym końcu autorka podpisywała nam, czytelnikom książki (mąż już w tym czasie się ulotnił). I kiedy zapytała mnie, dla kogo ma wpisać dedykację, a ja odpowiedziałam, że dla Dominiki i Wojtka, usłyszałam: - Proszę podziękować mężowi za cierpliwość :P (chyba zauważyła, jaką miał umęczoną minę pod koniec spotkania). Załapałam się nawet na grupowe zdjęcie, na którym wyraźnie widać średnią wieku:-)






Proszę o wyrozumiałość przy czytaniu niniejszych wypocin. Wiem, że brzmi to jak słowotok i wiem również, że może za bardzo się zachwycam, ale nieczęsto zdarza się gościć w naszej mieścinie kogoś znanego.

wtorek, 7 maja 2013

Małgorzata Gutowska-Adamczyk w moim mieście! :D


Jestem świeżo po spotkaniu z autorką "Cukierni pod Amorem" - panią Gutowską-Adamczyk :D Pierwsze wrażenia: baaardzo fajna i życiowa z niej babka :) Jutro (lub w najbliższych dniach) napiszę więcej, obiecuję.

Ps. Tytułem wyjaśnienia: zamilkłam na blogu na jakiś czas, ponieważ ostro wraz z mężem działaliśmy wszelakiej maści szpachelkami, pędzlami i wałkami (czyt.remont), stąd też na czytanie nie było czasu (ani siły). Niektórzy w trakcie majówki odpoczywali, my natomiast dopieszczaliśmy naszą "alkowę" :) coś za coś :P