Po lekturze tej książki doceniam, że żyję w XXI wieku. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy po odłożeniu "Ginekologów" na półkę, to określenie tytułowych lekarzy mianem "damskich rzeźników".
Dziś mówi się o nich: "prekursorzy" tej intymnej dziedziny medycyny, jaką jest ginekologia. Jednak to słowo nie oddaje w pełni tego, czym ci lekarze zajmowali się, chcąc pomóc kobietom. Thorwald porusza mnóstwo kwestii powiązanych z ginekologią. Pokazuje jej początki i rozwój. Pokrótce prezentuje także historie poszczególnych lekarzy próbujących walczyć z nowotworami nękającymi płeć piękną. Kiedy czytałam fragmenty dotyczące początków ginekologii, miałam gęsią skórkę na ramionach. Spróbujcie sobie bowiem wyobrazić dźganie miejsc intymnych jakimś rozżarzonym prętem lub przypalanie/wypalanie miejsc zmienionych chorobowo. I jak? Doceniacie teraz, że medycyna poszła z postępem i nie grozi Wam śmierć na stole operacyjnym lub krześle ginekologicznym..?