Wspaniała historia, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Wprawdzie nie czytałam żadnej z poprzednich książek autorki, ale myślę, że nic nie straciłam - w tym sensie, że "Rzekę przeznaczenia" można czytać jako całkowicie odrębną historię.
Czytając uwielbiam przenosić się w czasie, więc pod tym względem Elizabeth Haran mnie nie zawiodła. Akcja powieści osadzona została pod koniec XIX wieku i rozgrywa się na rzece Murray. Większość fabuły rozgrywa się na parowcu, który pływa w górę rzeki i powraca. I z tym nurtem rzeki przepływa także czytelnik, któremu kolejne strony umykają pod palcami.
Francesca Callaghan powraca z pensji dla panien, powraca na parowiec ojca. Nie zdaje sobie jednak sprawy, w jak trudnej sytuacji znajduje się jej rodzic. Joe Callaghan zadłużył się u najbogatszego człowieka w mieście - Silasa Hepburna - faceta obleśnego, fałszywego, a do tego z tupetem. Silas jest tak potężny, że w zasadzie "trzęsie" większością przedsięwzięć w Echuce (miasto nad rzeką Murray). Przybycie Franceski do miasta wzbudza niemałą sensację, a że dziewczyna jest urodziwa, to i wielbicieli przybywa. Dziewczyną zaczyna interesować się młody dżentelmen Monty. Pierwsze spotkania zdają się być obiecujące, jednak o uwagę Franceski zaczyna również zabiegać (w sposób mniej "uczciwy") sam Silas. Co zrobi bohaterka? Czy będzie lawirować między mężczyznami? Jakie tajemnice kryją jej adoratorzy? Wszystkiego dowiecie się z lektury "Rzeki przeznaczenia".