niedziela, 3 maja 2015

[recenzja przedpremierowa]: Cecelia Ahern, Kiedy cię poznałam


Premiera: 6 maja 2015 r.

Wyobraź sobie, że masz wolne przez rok i jeszcze Ci za to płacą. Taki płatny urlop. Super, prawda? Ileż rzeczy można zrobić: podróżować, spotykać się z rodziną i przyjaciółmi, nadrobić zaległości czytelnicze itd... Co Ci tylko przyjdzie do głowy. W takiej właśnie sytuacji znalazła się główna bohaterka najnowszej powieści Cecelii Ahern "Kiedy cię poznałam" - Jasmine. Ta młoda kobieta zajmowała się rozkręcaniem firm i ich sprzedażą. Straciła pracę i zmuszona została do wykorzystania tzw. urlopu ogrodniczego. Chodziło o to, aby przez rok nie podjęła pracy u konkurencji. Trochę takie "uziemienie", jeśli już jesteśmy przy ogrodniczej metaforyce. Jasmine nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji, po jakimś czasie stwierdza, że zwariuje, jeśli nie znajdzie sobie jakiegoś zajęcia. W końcu odskocznią od ciągłego rozmyślania staje się (nomen omen!) ogrodnictwo. Oprócz tego jej myśli kręcą się wokół chorej siostry oraz sąsiada z naprzeciwka, Matta, prezentera radiowego, nadużywającego alkoholu i mającego problemy rodzinne (o czym bohaterka przekonuje się podglądając jego nocne powroty do domu - zresztą podglądanie sąsiadów to jej sposób na zabicie czasu).

W większości przypadków rozumiałam bohaterów, ich motywacje i działania. Natomiast nie potrafię do tej pory rozgryźć Jasmine. Dobrze - wiem, że praca była dla niej wszystkim (jak się okaże w międzyczasie - dosłownie i w przenośni). Kiedy więc ją traci, cały jej świat chwieje się w posadach. To jestem w stanie zrozumieć. Chyba każdy z nas chociaż raz znalazł się w sytuacji, która go przerosła. Ale dziwne jest to, jak bardzo sprzeczne sygnały Jasmine wysyłała do innych ludzi.

Przez pewien czas myślała, że zajmowanie się Heather (jej starszą siostrą, mającą zespół Downa) stanie się podstawą jej egzystencji. Swoista zazdrość o siostrę też doprowadzi do kłopotliwych sytuacji. Jak się jednak okaże, Heather jest już samodzielna, więc nie trzeba stać nad nią jak nad dzieckiem...

W niektórych momentach byłam tak wściekła na bohaterkę, że najchętniej... weszłabym na karty książki i stłukła ją na kwaśne jabłko. Jak ona działała mi na nerwy! Wciąż tylko ona i ona. Niby zasłaniała się swoją siostrą, ale w zasadzie odbierałam to w ten sposób, że ona zawsze chciała mieć rację. Nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że sama musi coś ze sobą, ze swoim podejściem do życia zrobić. Dlatego relacja Jasmine-Matt była tak wybuchowa. Matt miał sporo za uszami, ale potrafił spojrzeć na nią obiektywnie. Ale z drugiej strony wydaje mi się, że dość dobrze rozumiałam irytację Jasmine, skierowaną przeciwko Mattowi. Chyba każdy z nas zna kogoś, kto podobnie jak Matt podnosi ciśnienie. Ale w tym duecie nie było tylko czerni albo bieli. Między nimi była cała paleta szarości...

Autorka chyba lubi eksperymentować ze sposobami prowadzenia narracji. W "Love, Rosie" była to forma epistolarna, teraz narratorem jest główna bohaterka, zwracająca się do Matta, swojego sąsiada. To też jakby list, ale znacznie dłuższy. Dzwiny pomysł na narrację, ale w sumie przypadł mi do gustu. Zastanawiam się jednak, co miało być głównym tematem powieści: stawanie na nogi, gdy los płata nam figle? alkoholizm? Tematów było sporo i przez to mam wrażenie przesytu. Było przecież o dokonywaniu trudnych wyborów, o miłości w rodzinie (lub jej braku), o tym, jak osoba chora wpływa na relacje rodzinne czy też o tym, że czasem w życiu trzeba zwolnić... Jedno jest pewne: emocji w tej powieści nie brakuje. I jeśli tego szukacie w książkach, to polecam Wam "Kiedy cię poznałam".


Za egzemplarz recenzencki dziekuję pani Darii Bednarek z Agencji Business & Culture


Grubość książki: 2,10 cm

4 komentarze:

  1. ,,Love, Rosie" uwielbiam, z chęcią poznam pozostałe dzieła tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem już po lekturze i również polecam tę książką. Mądra i ciepła opowieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Love, Rosie" jeszcze przede mną - tak samo jak cała twórczość Cecelii Ahern. Mam nadzieję, że wkrótce zacznę ją poznawać :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)