Wszyscy ludzie poszukują szczęścia. Bez wyjątków. - Blaise Pascal
Autorka zrozumiała to w końcu pewnego dnia i postanowiła sama poszukać tego, co zapewnia jej szczęście. Tak powstał Projekt Szczęście. Przez rok Gretchen Rubin skupiała się na jednej dziedzinie życia, takiej jak rodzina, praca, samospełnienie, porządek. W każdym miesiącu podejmowała nowe wyzwania, starając się równocześnie spełniać te z poprzedniego miesiąca. Wyzwania nie były nadzwyczaj wyszukane, chodziło bardziej o regularność wykonywania pewnych działań, takich jak: wcześniejsze chodzenie spać, proszenie o pomoc czy okazywanie miłości. Każdy z tych czynników powolutku sprawiał, że autorka zaczynała czuć się lepiej (choć nie zawsze było to takie proste), zaczynała czuć się szczęśliwa. Dodatkowo w wolnych chwilach czytała i analizowała mądrości dotyczące szczęścia, by z każdej filozofii wyciągnąć coś dla siebie. Wszystko po to, by osiągnąć pełnię szczęścia.
Autorka oprócz zapisania zobowiązań, postanowiła wyodrębnić dwanaście nadrzędnych zasad. W ten sposób powstało jej dwanaście przykazań:
niestety ktoś przede mną bazgrał po książce :( |
Wydają się one banalnie proste, ale jak pokazuje Gretchen Rubin na swoim przykładzie, wykorzystanie ich w codziennym życiu przysparzało wielu trudności i wymagało wyrzeczeń. Oprócz wyżej wspomnianych przykazań, autorka zrobiła jeszcze jedną listę o nazwie "Sekrety dojrzałości":
Eureka! Kilka z nich jest - w mojej ocenie - po prostu genialnych. Jak choćby to: Jeśli nie potrafisz czegoś znaleźć - posprzątaj. Tak, tak, niestety to jest skierowane do mnie. Przyda się troszkę porządków. Jak się okazuje, porządek wokół nas bardzo wpływa na porządek wewnątrz nas, tzw. spokój duszy. Teraz już wiem, czemu czasami czuję się taka "nieuporządkowana"... ;-)
"Projekt szczęście" jest lekturą inspirującą. I jak to w przypadku książek-poradników uważam, że każdy może z niej wybrać coś dla siebie. Do mnie przemawiają styczniowe zadania, polegające na wyżej wspomnianym porządkowaniu oraz m.in. wcześniejszym chodzeniu spać (choć ogólnie rzecz biorąc uwielbiam czytać do późna), a także lutowe ("przestań zrzędzić", "okazuj miłość") czy majowe ("rób to, co cię bawi", "nie unikaj przygód"). Dzięki autorce zrozumiałam, że nie można być najlepszym we wszystkim oraz że trzeba nauczyć się doceniać chwile tu i teraz, a nie ciągle wspominać (choć wspomnienia są dobre, ale nie w nadmiarze) lub marzyć o przyszłości. Lektura otworzyła mi także oczy na fakt, że zawieranie nowych znajomości znacząco wpływa na poprawę naszego samopoczucia, a co za tym idzie - ogólnie pojętego szczęścia. Jedna z porad, która utkwiła mi w pamięci, brzmi: Łatwo być trudnym, trudno być łatwym. Chodzi tu o relacje międzyludzkie. Jak łatwo jest być zrzędliwym, narzekającym na wszystko człowiekiem... a o ile trudniej jest zacisnąć zęby i powiedzieć, że wszystko jest ok (nawet gdy tak nie jest). I nie chodzi tu tylko o nasze samopoczucie, lecz także o samopoczucie ludzi, z którymi przebywamy.
Książka napisana jest sprawnie, logicznie. Tłumaczce należą się brawa. Jedyne zastrzeżenia, jakie mam, dotyczą samej autorki, której za bardzo... nie polubiłam. Ciągle przyznawała się do tego, jak dawała innym w kość, jak lubiła toczyć spory i udowadniać, że to ona ma rację. Okej, plus za szczerość, ale nie wzbudziło to mojej nadmiernej sympatii do jej osoby. "Projekt szczęście" wypożyczyłam z biblioteki, ale myślę sobie, że warto byłoby mieć ją u siebie na półce, by co jakiś czas przypomnieć sobie którąś z ważnych prawd. Niektóre z nich nie są zbyt odkrywcze, ale sądzę, że mogą znaczącą podnieść poziom naszego samopoczucia. To jedna z tych książek, które dają przysłowiowego "kopa" do działania ;-).
Grubość książki: 3,70 cm
W sumie chętnie zajrzałabym do tego projektu szczęście - rad na pozytywne życie nigdy dość :)
OdpowiedzUsuńTakie rady zawsze się przydają, ale ja nie przepadam za tego typu książkami, męczą mnie;)
OdpowiedzUsuńCzasami takie książki potrafią rozjaśnić pewne rzeczy. Chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńCzemu nie, chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńW sumie to wszystko wiem bez książki, także raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuń