Ta historia zakazanych książek opowiada nie tylko o łańcuchu ucisku, o zniszczonych dziełach i mordowaniu autorów, lecz jest także kroniką zwycięstw słowa nad przemocą. Potrzeba było potężnych wysiłków, wielkich nakładów ze strony władz, a także ogromnych środków czerpanych z podatków, by niechciane pisma wytropić, skonfiskować i zniszczyć. Cały ten trun był daremny. Żaden zakazany rękopis nie pozostał nieprzeczytany, każdą zarekwirowaną książkę dało się zdobyć gdzieś indziej. (s.7-8)
Autor wnikliwie przygląda się dziejom książek zakazanych. Nie robi tego jednak w jakiś mocno systematyczny sposób. Jego książka to raczej zbiór esejów traktujących o ciekawych przypadkach książek, których w danym okresie drukować nie było wolno.
Najbardziej znany indeks ksiąg zakazanych - "Index librorum prohibitorum" zlikwidowany został dopiero w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku! Co ciekawe, poszerzanie indeksu odbywało się najczęściej w drugiej połowie XIX wieku. Miejscem skrywania książek zakazanych były bardzo często biblioteki, w których jedynie bibliotekarz znał zawartość półek w jakimś zamkniętym na spusty pomieszczeniu. Tłumaczono, że nie można niszczyć tego, co zakazane, bo trzeba znać choć w zarysach treść owych niebezpiecznych ksiąg (od 1933 roku zbierano taką literaturę w naukowych i państwowych bibliotekach, uzasadniając: znajomość zagrożenia jest konieczna). Wielkie znaczenie w historii palenia książek miało zniszczenie Biblioteki Aleksandryjskiej (Aleksandria była swego czasu ośrodkiem nauki, z którym kojarzą się nam takie postaci, jak: Euklides, Eratostenes, Ptolemeusz). Werner Fuld opowiada nie tylko o samych książkach, lecz przytacza także fragmenty życiorysów niektórych autorów. Wspomina na przykład o sytuacjach, kiedy autorzy/autorki celowo kreowali się jako twórcy jednego dzieła, wstydząc się swoich wcześniejszych "dzieci". Tak było na przykład z Margaret Mitchell.
Wielokrotnie Fuld udowadnia, że im głośniejsza krytyka... tym większa popularność danego dzieła:
Już Tacyt pisał: "Dopóki posiadanie zakazanych pism było niebezpieczne, dopóty był na nie popyt czytelników. Gdy później zakaz został zniesiony, rychło popadły w zapomnienie." (s. 52)
Za pomocą cenzury, ukrywania i niszczenia wszelkich książek, których treść nie zgadzała się z chrześcijańskimi zasadami wiary, Kościół doprowadził do planowego obniżenia poziomu kultury, który pozwolił na awans kleru i scementował jego władzę. (s. 59)
Jeśli chodzi o Kościół, to warto zaznaczyć, że kler długo nie umiał pogodzić się z faktem, że jego kompetencje odeszły na bok z chwilą upowszechnienia się druku i upaństwowienia nauki. Ignorowano te fakty praktycznie do początków XX wieku... To, co mnie zaszokowało to informacja, że wielu kościelnych cenzorów nie znało się w ogóle na literaturze. Utożsamiali oni słowa bohaterów z autorem danej książki, nie przyjmując do wiadomości, że może być to jedynie poza wymyślona na użytek twórczości. Nie wiedzieli, że może istnieć coś takiego, jak ironia stylu. Poza tym mnisi-recenzenci byli często oderwani od rzeczywistości, więc powody wskazania danej księgi (do indeksu) bywały błahe. I tak na przykład na indeks trafili "Trzej muszkieterowie"... Co jeszcze ciekawsze, Kościół zawsze chciał być blisko politycznego establishmentu, więc było nie do pomyślenia, by pisma Hitlera czy Stalina miały trafić do indeksu.
Inna rzecz, która mną wstrząsnęła - to pewne prorocze zdania. Pierwsze pochodzi z pewnej gazety z 1933 roku:
Książki, które miały kończyć na stosie, leżały w wielkich stertach i wydawało się, że są to więźniowie w obozie koncentracyjnym, którzy zbijają się w gromadkę, by szukać ochrony i ratunku przed nieokreślonymi i nieznanymi niebezpieczeństwami, jakie im grożą. (s. 100)
Drugie pochodzi ze sztuki H. Heinego "Almansor" (1821 r.) i dotyczy inkwizycji:
To była tylko przygrywka, tam, gdzie pali się książki, na koniec pali się ludzi. (s. 100)
Wszak powyższe słowa stały się rzeczywistością.
Czyta się przyjemnie, jednak wymagane jest skupienie nieco większe niż przy zwykłej obyczajówce. Dobrze, że miałam pod ręką zeszyt. Wynotowałam sobie wszystkie interesujące mnie tytuły i z pewnością będę chciała przynajmniej do części z nich zajrzeć. Dzięki autorowi dowiedziałam się mnóstwa interesujących rzeczy o książkach, które uznaje się za kanon literatury światowej. Myślę, że po "Krótką historię..." powinni sięgać nauczyciele języka polskiego w szkołach gimnazjalnych i średnich - wiem po sobie, że rozmaite ciekawostki o danym autorze lub dziele potrafią skłonić młodego człowieka do samodzielnych wizyt w bibliotekach.
Bardzo interesujące są już podane przez ciebie cytaty, lubię dzieła, gdzie pojawia się dużo ciekawostek. Chętnie poznam historię książek zakazanych.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy brak chronologii by mi nie przeszkadzał. Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam wielką ochotę po nią sięgnąć, ale z biegiem czasu mój zapał ostygł. Tak czy siak chciałabym ją chociażby przejrzeć, wydaje się naprawdę interesująca.
OdpowiedzUsuń