piątek, 1 kwietnia 2016

Charles Belfoure, Paryski architekt


Uwielbiam takie powieści! "Paryski architekt" po prostu mnie oczarował.

Kiedy architekt* bierze się za pisanie powieści, wydawać by się mogło, że sprawa z góry jest przegrana. Jakież było więc moje zdziwienie, kiedy lektura ze strony na stronę coraz bardziej mnie wciągała. Wykorzystywałam każdą wolną chwilę (pomiędzy karmieniem, przewijaniem, tuleniem, kołysaniem itp.), by poznać dalsze dzieje głównego bohatera.


Cała rzecz dzieje się w okupowanym Paryżu. Jakaś osoba konstruuje wymyślne skrytki, w których w czasie akcji Gestapo chowają się prześladowani Żydzi. Bardzo to nie w smak Niemcom, którzy po każdej kolejnej nieudanej obławie są coraz bardziej wściekli i rozjuszeni. Główny bohater, Lucien, to obiecujący architekt. W małżeństwie nie do końca mu się układa, więc mężczyzna szuka pocieszenia w ramionach kochanki, pewnej projektantki mody. Sam przed sobą usprawiedliwia się tym, że łączy go z nią nie tylko łóżko, lecz także pokrewieństwo dusz. Jego sukcesy bardziej cieszą bowiem jego kochankę aniżeli żonę.

Pewnego razu Lucien dostaje nietypowe, ale bardzo opłacalne zlecenie. Ma zaprojektować skrytkę dla żydowskiego przyjaciela swego zleceniodawcy. Stworzenie takiej kryjówki w czasach II wojny światowej to pchanie się na minę, praktycznie samobójstwo. Luciena nie interesuje los Żydów. W tych trudnych czasach liczą się dla niego pieniądze, które może w tej sytuacji zarobić. Dodatkowo, jeśli Francuz zgodzi się na taką współpracę, dostanie zlecenie na projekt fabryki. Fabryki służącej Niemcom do wytwarzania broni, ale o tym Lucien stara się nie myśleć. Marzy tylko o tym, by móc wreszcie rozwinąć skrzydła na architektonicznej niwie i pokazać wszystkim, jak dobrym jest architektem. Mężczyzna nie zdaje sobie sprawy, że godząc się na pierwsze zlecenie, zmieni swoje życie.

Jak się wkrótce okazuje, największym osiągnięciem architektury mogą być zwykłe-niezwykłe kryjówki w domach i mieszkaniach. Pomysłowość Luciena pod tym względem nie zna granic. Jego ego architekta nie pozwala mu na zrobienie czegoś nijakiego. 

Powieść napisana sprawnie, potoczystym językiem. Co niezwykle ważne, trzyma w napięciu aż do ostatniej strony. Czytelnik cały czas zastanawia się, czy tym razem kryjówka będzie dla kolejnych bohaterów bezpieczna (bo jak łatwo się domyślić, na jednej skrytce się nie kończy...). Charles Belfoure kreśli przed nami wizję świata, w którym dobro codziennie walczy ze złem, a sumienie spełnia bardzo ważną rolę. Stopniowa przemiana bohatera to atut tej powieści. Dzięki temu, że Lucien zmaga się ze sobą, widoczny jest rys realności - nic nie dzieje się ot tak, hop siup. Zresztą... nic nie dzieje się bez przyczyny, ale o tym musicie przekonać się sami, czytając "Paryskiego architekta".

Autor o polskich korzeniach napisał powieść, która stała się bestsellerem New York Timesa. Zainspirowany historią prześladowań katolickich księży w rządzonej przez Elżbietę I Anglii (księża mieli szanse przetrwać dzięki genialnym skrytkom), postanowił wykorzystać ów motyw w swojej powieści. Pod postaci księży podstawił jednak Żydów (co daje poczucie realności - wszak wiemy, jak ich traktowano podczas II wojny światowej). Historią narodu żydowskiego interesuje się za sprawą matki, która w 1942 roku została wywieziona na przymusowe roboty do Niemiec.

*Miłością Belfoure'a jest architektura i jej historia. Autor od dawna marzył, by stworzyć powieść, której tłem stałaby się jego dziedzina zawodowa. Muszę przyznać, że jego pomysły zaskakiwały i... nie powstydziłby się ich "rasowy" pisarz.

Polecam gorąco!


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu ZNAK :-)

2 komentarze:

  1. Ciekawa książka, dzięki za zwrócenie na nią uwagi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki trzymające w napięciu, muszę zapoznać się z tą lekturą :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)