Z reguły po lekturze danej
książki (a często już podczas czytania) jestem w stanie powiedzieć, czy mi się
podobała czy też nie. A z „Białą wilczycą” mam problem. Było w niej coś tak
drażniącego mnie, że z pewną niechęcią, na siłę dobrnęłam do końca. Nie lubię zostawiać
niedoczytanych historii. Zanim jednak rozwinę opis swoich mieszanych odczuć,
wspomnę o czym w ogóle jest książka autorstwa Theresy Revay.
Poznajemy młodą, piętnastoletnią
dziewczynę – Ksenię, którą los ciężko doświadcza. Wojna zabiera jej wszystko,
co dla niej ważne. Zabiera jej rodziców. Młoda kobieta zmuszona jest do
opuszczenia własnego kraju. Ucieka z Rosji w towarzystwie siostry, małego
braciszka oraz niani. Przez długi czas mieszkają w biedzie. Jednak Fortuna
kołem się toczy i w końcu los uśmiecha się do Kseni, która zaczyna pracować
jako modelka. Poznajemy jej losy na przestrzeni wielu lat. Widzimy, jak boryka
się z problemami podczas okresu międzywojennego, a także podczas i po II wojnie
światowej. Mamy tu również historię miłosną, nie do końca spełnioną, ale płomienną…
Pomysł na powieść był niezły.
Jednak odnoszę wrażenie, że realizacja nie zbliżyła się do „Jeźdźca
miedzianego”, do którego „Biała wilczyca” na okładce jest porównywana.
„Jeźdźca” czytałam niezwykle dawno, ale pamiętam, że pozostawił po sobie
niezapomniane emocje. Tutaj mi tego brakowało. Nie poruszyły mnie dzieje Kseni,
może to przez jej szczególny charakter? Naprawdę lubię czytać o silnych
kobietach, pokonujących kolejne przeciwności losu, ale coś mi tu zgrzytało,
niczym piasek w kubku wody, pitej nad brzegiem morza…:P
Tło opisywanych wydarzeń, tło
historyczne, odmalowane zostało pieczołowicie i drobiazgowo. Jednak bywały
momenty, w których czułam natłok opisywanych wydarzeń. Tak jakby to miała być
bardziej książka historyczna aniżeli powieść z historią i polityką w tle. Nie
umiem tego klarownie wyjaśnić. Muszę tu, gwoli ścisłości, zaznaczyć, że
historia Europy na początku ubiegłego wieku została przedstawiona z perspektywy
bohaterów różnych narodowości. Dzięki temu łatwiej nam zrozumieć niektóre
decyzje postaci. Niemniej uważam, że tło historyczne przytłoczyło całą resztę.
Prawda jest taka, że lektura
zaczęła mnie tak naprawdę wciągać dopiero pod koniec… Akcja nabrała tempa,
narracja poruszała się w przyspieszonym tempie, ukazując dzieje bohaterów rok
po roku. Niestety nie wiem, czy książka obroniła się na tyle, żebym sięgnęła po
jej kontynuację, czyli „Wszystkie marzenia świata”.
Zdaję sobie sprawę, że moje
dzisiejsze wypociny są nieco chaotyczne. Przepraszam za to i obiecuję poprawę. Za
moje wytłumaczenie niech służą moje – równie chaotyczne – odczucia po lekturze
wyżej wspomnianej książki.
Ocena: 4/6
Ja jestem masochistką i zawsze książkę kończę, tyle że czasem za rok albo i więcej...
OdpowiedzUsuńJa nie zawsze mam tyle cierpliwości... ;)
UsuńTeż nie lubię zostawiać książek niedoczytanych, a tę sobie odpuszczę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo często ostatnimi czasy spotykam się właśnie z takim pytaniem: "Książka mi się spodobała czy może jednak nie?". Nie lubię takich pytać, bo to oznacza, że powieść była zbyt słaba, zbyt małe wrażenie na mnie zrobiła.
OdpowiedzUsuńNa tę chwilę mam własny stosik do przeczytania, więc "Białej wilczycy" nie przeczytam ;/
Takie notki mają na celu ostrzec potencjalnych czytelników, że może nie warto sięgać po akurat tę książkę:) Pewnie, stosik ma pierwszeństwo:)
UsuńSzkoda, że tło historyczne rzutowało na całą resztę.
OdpowiedzUsuńMoze będzie okazja porównać wrażenia po lekturze :)
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dużo pozytywnych recenzji dotyczących tej książki, jednak sama niestety nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać. Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Myślę, że nie ma już drugiej takiej książki jak "Jeździec miedziany", ale lubię tematykę wojenną więc chętnie bym przeczytała i tą książkę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka, raczej nie dla mnie i raczej jej nie przeczytam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPomyślę jeszcze o tej lekturze :)
OdpowiedzUsuń