Uwaga uwaga, ostrzegam przed
nieprzemyślanym wyborem…
Nie wiem, jak to się stało, że
wypożyczyłam te dwie książki, ale co się stało, to się nie odstanie…
Ostrzegam głównie po to, żebyście
nie tracili czasu na poniższe pozycje. Dlaczego? Ano dlatego, iż mam wrażenie,
że w czasie poświęconym na zapoznanie się z ich treścią mogłam przeczytać bardziej wartościowe pozycje.
Określiłabym je mianem książek
„letnich”, takich, co to ni ziębią, ni grzeją – mam nadzieję, że wiecie, Drodzy
Czytelnicy, o co mi chodzi. Uważam, że blogi dotyczące literatury są również po
to, by informować o takich niepowodzeniach w wyborze lektur (a nie tylko ich
zachwalaniu).
Mam tu na myśli...
...książkę pt. ”Czysta jak łza”
– autorstwa Charlaine Harris. Ponieważ czuję się oszukana opisem z okładki,
pozwolę go sobie przytoczyć:
Chwyciłam nadgarstek w miejscu, w którym powinnam wyczuć tętno.
W środku chłodnej nocy w Shakespeare kucałam wśród drzew, trzymając za
rękę martwego mężczyznę.
A teraz na plastikowych workach
bezmyślnie zostawiłam odciski palców.
Lily Bard unika towarzystwa i strzeże mrocznej tajemnicy z przeszłości.
Kiedy nie sprząta cudzych domów, trenuje karate. A odkąd znalazła zwłoki
Pardona Albee, wszyscy kojarzą ją z brudną robotą każdego rodzaju.
Czy szuflady nocnych stolików i kosze na śmieci kryją w sobie
wystarczająco informacji, by Lily odkryła, kto naprawdę sprzątnął Pardona?
Książki Charlaine Harris sprzedały się na świecie w kilkunastu
milionach egzemplarzy. To pierwsza autorka, której siedem książek równocześnie
znalazło się na liście bestsellerów „New York Timesa”. W nowej serii Harris
przedstawia Lily Bard, młodą wielbicielkę siłowni i karate, która rozwiązuje
zagadki kryminalne.
Odnoszę wrażenie, że opis jest
lepszy od samej książki (to niemal tak, jak ze zwiastunami niektórych filmów,
prawda?:P). Bohaterowie jacyś tacy nijacy, akcja niby się toczyła, ale nie na
tyle, żebym z niecierpliwością przewracała kolejne kartki. Myślałam, że odczuję
jakiś dreszcz emocji… a tu co najwyżej mogłam poczuć dreszcz zniecierpliwienia…
Ocena: 3,5/6
Druga książka, której opis
również wyprowadził mnie w pole to „Pensjonat na wrzosowisku” Anny Łajkowskiej.
I znów przytoczę słowa, które wiele obiecywały…:
"Pensjonat na wrzosowisku" to pełna ciepła i refleksji,
momentami gorzka opowieść o dylematach i samotności niepracującej kobiety,
rzuconej w sam środek Anglii, oderwanej od przyjaciół, rodziny i pracy
zawodowej, o jej tęsknocie za dawnym życiem.
Powieść o pokoleniu, które we wczesnych latach 90 budowało niezdarnie
nową gospodarkę w Polsce, przenosząc swoje stoiska z łóżek polowych na
stragany, a później do sklepów i salonów handlowych. W tych rozchwianych, mało
romantycznych czasach, dwoje dojrzałych ludzi próbuje odnaleźć miłość i pasję,
a może tylko spełnienie pożądania...
"Pensjonat na wrzosowisku" to równocześnie książka o nowej
emigracji. Basia, bohaterka powieści, jest Polką mieszkającą w Ashford. Ma
wszystko: kochającego męża, trójkę dzieci, dom, pieniądze... A jednak pewnego
dnia wsiada do samochodu i z trzyletnim synkiem rusza na wakacje w przeciwnym
kierunku, niż reszta rodziny. Zatrzymuje się w pensjonacie prowadzonym przez
tajemniczą Charoll... A żeby było jeszcze bardziej tajemniczo, bohaterka
książki otrzymuje niewielką, zapieczętowaną przesyłkę od dalekiej kuzynki z Polski.
Kuzynka od kilku miesięcy nie żyje...
Główna bohaterka niby chce zmian
w swoim życiu, z drugiej jednak strony potrzebuje na to czasu. Męża ma
wyrozumiałego, więc ten czas otrzymuje, ale… Nie wiem, jak to opisać. Kolejna
postać, która nie wzbudziła mojej sympatii. Jedyne, co mi utkwiło w pamięci, to
ciekawe opisy plebanii w Haworth, miejsca, w którym mieszkała rodzina Brontë.
Historia toczy się swoim tempem, więc tego krytykować nie zamierzam. Natomiast
muszę stwierdzić, że podczas czytania zwyczajnie się wynudziłam. Żal było
odkładać w połowie, bo wciąż liczyłam, że autorka czymś mnie zaskoczy…
Ocena: 3,5/6
Też bardzo często jestem zwodzona ciekawymi opisami, które ni jak mają późniejszy związek z książką ;/
OdpowiedzUsuńCzasem tak się zdarzy, że tracimy czas na kiepskie książki, ale nie można zawsze trafiać na perełki. Mimo wszystko dzięki za informacje, Bo Harris chyba mam na półce do przeczytania.
OdpowiedzUsuńJa się staram nie czytać tych opisów pod względem polecenia, bo zawsze polecają...
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, bo ja też ich nie traktuję jako "polecania", ale po opisie powinnam wiedzieć, czego się spodziewać, czy będzie to thriller, kryminał czy romans itd., a te opisy często nijak się mają do rzeczywistej zawartości danej książki... A jeśli już mają, to na kiepskim poziomie. Im głośniej polecane, z tym większą podejrzliwością należałoby je traktować.
UsuńDobrze wiedzieć. Dzięki za informację.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ostrzegasz, bo miałam na nie ochotę... Teraz mi się odechciało,
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie
OdpowiedzUsuńTeż kilkakrotnie dałam się nabrać i teraz kieruje się intuicją, bądź autorem i tytułem, które wiem, że są sprawdzone, ta pierwsza lektura faktycznie zapowiadała się nieźle. Szkoda, bo w moim guście, ale póki co nie sięgnę, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń