czwartek, 31 października 2013

Uwaga...


Uwaga uwaga, ostrzegam przed nieprzemyślanym wyborem…
Nie wiem, jak to się stało, że wypożyczyłam te dwie książki, ale co się stało, to się nie odstanie…

Ostrzegam głównie po to, żebyście nie tracili czasu na poniższe pozycje. Dlaczego? Ano dlatego, iż mam wrażenie, że w czasie poświęconym na zapoznanie się z ich treścią mogłam przeczytać bardziej wartościowe pozycje.

Określiłabym je mianem książek „letnich”, takich, co to ni ziębią, ni grzeją – mam nadzieję, że wiecie, Drodzy Czytelnicy, o co mi chodzi. Uważam, że blogi dotyczące literatury są również po to, by informować o takich niepowodzeniach w wyborze lektur (a nie tylko ich zachwalaniu).

Mam tu na myśli...


...książkę pt. ”Czysta jak łza” – autorstwa Charlaine Harris. Ponieważ czuję się oszukana opisem z okładki, pozwolę go sobie przytoczyć:

Chwyciłam nadgarstek w miejscu, w którym powinnam wyczuć tętno.
W środku chłodnej nocy w Shakespeare kucałam wśród drzew, trzymając za rękę martwego mężczyznę.
 A teraz na plastikowych workach bezmyślnie zostawiłam odciski palców.
Lily Bard unika towarzystwa i strzeże mrocznej tajemnicy z przeszłości. Kiedy nie sprząta cudzych domów, trenuje karate. A odkąd znalazła zwłoki Pardona Albee, wszyscy kojarzą ją z brudną robotą każdego rodzaju.
Czy szuflady nocnych stolików i kosze na śmieci kryją w sobie wystarczająco informacji, by Lily odkryła, kto naprawdę sprzątnął Pardona?
Książki Charlaine Harris sprzedały się na świecie w kilkunastu milionach egzemplarzy. To pierwsza autorka, której siedem książek równocześnie znalazło się na liście bestsellerów „New York Timesa”. W nowej serii Harris przedstawia Lily Bard, młodą wielbicielkę siłowni i karate, która rozwiązuje zagadki kryminalne.

Odnoszę wrażenie, że opis jest lepszy od samej książki (to niemal tak, jak ze zwiastunami niektórych filmów, prawda?:P). Bohaterowie jacyś tacy nijacy, akcja niby się toczyła, ale nie na tyle, żebym z niecierpliwością przewracała kolejne kartki. Myślałam, że odczuję jakiś dreszcz emocji… a tu co najwyżej mogłam poczuć dreszcz zniecierpliwienia…

Ocena: 3,5/6

Druga książka, której opis również wyprowadził mnie w pole to „Pensjonat na wrzosowisku” Anny Łajkowskiej.


I znów przytoczę słowa, które wiele obiecywały…:

"Pensjonat na wrzosowisku" to pełna ciepła i refleksji, momentami gorzka opowieść o dylematach i samotności niepracującej kobiety, rzuconej w sam środek Anglii, oderwanej od przyjaciół, rodziny i pracy zawodowej, o jej tęsknocie za dawnym życiem.

Powieść o pokoleniu, które we wczesnych latach 90 budowało niezdarnie nową gospodarkę w Polsce, przenosząc swoje stoiska z łóżek polowych na stragany, a później do sklepów i salonów handlowych. W tych rozchwianych, mało romantycznych czasach, dwoje dojrzałych ludzi próbuje odnaleźć miłość i pasję, a może tylko spełnienie pożądania...
"Pensjonat na wrzosowisku" to równocześnie książka o nowej emigracji. Basia, bohaterka powieści, jest Polką mieszkającą w Ashford. Ma wszystko: kochającego męża, trójkę dzieci, dom, pieniądze... A jednak pewnego dnia wsiada do samochodu i z trzyletnim synkiem rusza na wakacje w przeciwnym kierunku, niż reszta rodziny. Zatrzymuje się w pensjonacie prowadzonym przez tajemniczą Charoll... A żeby było jeszcze bardziej tajemniczo, bohaterka książki otrzymuje niewielką, zapieczętowaną przesyłkę od dalekiej kuzynki z Polski. Kuzynka od kilku miesięcy nie żyje...

Główna bohaterka niby chce zmian w swoim życiu, z drugiej jednak strony potrzebuje na to czasu. Męża ma wyrozumiałego, więc ten czas otrzymuje, ale… Nie wiem, jak to opisać. Kolejna postać, która nie wzbudziła mojej sympatii. Jedyne, co mi utkwiło w pamięci, to ciekawe opisy plebanii w Haworth, miejsca, w którym mieszkała rodzina Brontë. Historia toczy się swoim tempem, więc tego krytykować nie zamierzam. Natomiast muszę stwierdzić, że podczas czytania zwyczajnie się wynudziłam. Żal było odkładać w połowie, bo wciąż liczyłam, że autorka czymś mnie zaskoczy…

Ocena: 3,5/6

8 komentarzy:

  1. Też bardzo często jestem zwodzona ciekawymi opisami, które ni jak mają późniejszy związek z książką ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem tak się zdarzy, że tracimy czas na kiepskie książki, ale nie można zawsze trafiać na perełki. Mimo wszystko dzięki za informacje, Bo Harris chyba mam na półce do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się staram nie czytać tych opisów pod względem polecenia, bo zawsze polecają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, bo ja też ich nie traktuję jako "polecania", ale po opisie powinnam wiedzieć, czego się spodziewać, czy będzie to thriller, kryminał czy romans itd., a te opisy często nijak się mają do rzeczywistej zawartości danej książki... A jeśli już mają, to na kiepskim poziomie. Im głośniej polecane, z tym większą podejrzliwością należałoby je traktować.

      Usuń
  4. Dobrze wiedzieć. Dzięki za informację.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że ostrzegasz, bo miałam na nie ochotę... Teraz mi się odechciało,

    OdpowiedzUsuń
  6. Też kilkakrotnie dałam się nabrać i teraz kieruje się intuicją, bądź autorem i tytułem, które wiem, że są sprawdzone, ta pierwsza lektura faktycznie zapowiadała się nieźle. Szkoda, bo w moim guście, ale póki co nie sięgnę, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)