poniedziałek, 28 października 2013

Szymon Hołownia, Marcin Prokop, Bóg, kasa i rock'n'roll


Początkowo słuchałam tej książki w formie audiobooka. Jednak złapałam się na tym, że nie do końca nadążam za tokiem myślenia autorów i że jednak „Bóg, kasa i rock'n'roll” to typ lektury, nad którą muszę się pochylić, wczytać, zastanowić nad poszczególnymi zdaniami, żeby ją  pełni zrozumieć.


Szymona Hołownię i Marcina Prokopa znamy wszyscy, a przynajmniej większość z nas, z telewizji. Hołownię miałam okazję widzieć kiedyś „z bliska”, kiedy to odwiedził moją mieścinę, reklamując swoją twórczość i podpisywał mi egzemplarz „Monopolu na zbawienie”. Przyjemny z niego, do tego mówiący całkiem sensownie o Bogu, facet. Obydwu panów lubię i z przyjemnością oglądam na ekranie, zdając jednak sobie sprawę, że częściej jest to ich kreacja niż prawdziwi oni sami. Do rzeczy jednak.

Ta książka to nieustanny dialog między człowiekiem głęboko wierzącym, a takim, któremu z Panem Bogiem nie do końca po drodze.

W wielu kwestiach panowie mieli całkiem inne poglądy, jednak potrafili prowadzić dyskusję „na poziomie”. Ich argumentacje bywały czasem zaskakujące, ich porównania – genialne (żółte karteczki do oznaczania ciekawych fragmentów poszły w ruch). Z lektury tej książki wyłania się obraz dwóch naprawdę oczytanych facetów, którzy pomimo różnic w poglądach, najprawdopodobniej się przyjaźnią (co w świecie mediów bywa trudne). O ile pana Szymona już nieco „rozpracowałam” i wiedziałam, czego się po nim spodziewać, o tyle pan Marcin mile mnie tu zaskoczył. Z jego słów można wywnioskować, że ma całkiem zdrowe podejście do pieniędzy, swojej pracy czy popularności.

Muszę zauważyć, że początkowa część książki najbardziej ujęła moje serce. Blisko mi było do niektórych poglądów Marcina Prokopa (co nie znaczy, że utożsamiam się z nimi wszystkimi). Po prostu im „głębiej w las”, tym bardziej dawało odczuć się, że prym wiedzie Szymon Hołownia. To on zasypywał Prokopa argumentami, on tłumaczył rzeczy, których niejednokrotnie ksiądz na ambonie wytłumaczyć „owieczkom” nie potrafi. Jednak zdarzało mu się wielokrotnie „popłynąć” – mówił z pasją, odwołując się coraz głębiej do różnych kontekstów i czasem odnosiłam wrażenie, że odbiegał od tematu danego rozdziału. Co się jednak chwali, obaj panowie mówiąc nawet o swoich uprzedzeniach, potrafili robić to kulturalnie. Nie było widać tam jakiejś manipulacji drugim rozmówcą, co w dzisiejszych czasach jest rzadko spotykane (wystarczy popatrzeć na panią Pieńkowską w pewnej telewizji śniadaniowej czy Monikę Olejnik w wieczornym paśmie). Ciekawość Prokopa Szymon Hołownia zaspokaja naprawdę interesującymi wywodami. Podczas czytania wielu fragmentów utożsamiałam się z Prokopem. Tak samo jak on pewnych kwestii pojąć nie potrafię i chciałabym dociekać (a nie mam przy sobie kogoś takiego, jak Hołownia). O ile pan Szymon chętniej poruszał kwestie fundamentalne, dotykające transcendencji, o tyle panu Marcinowi bliżej było do „tu i teraz”, chciał wiedzieć, jak to, co zapisane w Piśmie Świętym należałoby stosować tu, na Ziemi. Warto tę książkę czytać etapami, nie na raz, po to, by móc zagłębić się w czytane fragmenty.

Jest to błyskotliwa lektura, która niewątpliwie zmusza nasze szare komórki do myślenia. W pewien sposób otwiera drzwi do dialogu. Wydaje mi się, że gdyby takich facetów jak Szymon Hołownia, więcej chodziło po naszej ziemi (a już szczególnie po szkolnych parkietach w salach katechetycznych), to nie mielibyśmy dzisiaj kryzysu wiary w naszym państwie. To tylko taka moja refleksja.

Teraz czas na cytat:

Bóg jest sumą całej ludzkiej niewiedzy w danym momencie historii. Jest zbiorem białych plam na mapie naszego poznania. Można powiedzieć, że kiedyś Boga było „więcej”, bo musiał służyć jako wytrych do wyjaśniania i opisania większej ilości zjawisk i tajemnic, których natury nie potrafiliśmy inaczej zrozumieć. Rozwój nauki sprawił, że tego miejsca na Boga robi się coraz mniej.*

To książka dla wątpiących, chcących zrozumieć wiele teologicznych kwestii. Sądzę jednak, że nawet ateista mógłby z tej książki „wyciągnąć coś” dla siebie.

Polecam;-)

Ocena: 5/6

*S.Hołownia, M.Prokop, Bóg, kasa i rock'n'roll, Kraków 2011, s. 26

7 komentarzy:

  1. A zwykle przechodziłam obojętnie przy tej pozycji ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię obu Panów;) Tę książkę czytałam już jakiś czas temu, teraz poluję na ich najnowszą;))

    OdpowiedzUsuń
  3. W wolnym czasie postaram się wypożyczyć tę książkę z biblioteki. Myślę, że warto.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chcę przczytac ! :) Tym bardziej, że uwielbiam tych dwoch panów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach , więc trudno mi się odnieść do Twojej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)