czwartek, 15 grudnia 2016

Cathy Glass, Córeczka tatusia




Gdzieś kiedyś słyszałam już o Cathy Glass, ale jakoś nigdy wcześniej nie miałam okazji, by zapoznać się z jej twórczością. Jednak opis na okładce zaintrygował mnie do tego stopnia, że koniecznie chciałam poznać tę historię. A teraz myślę sobie, że warto byłoby poznać pozostałe książki autorki, pracującej w opiece społecznej i tworzącej rodzinę zastępczą dla dzieci pokrzywdzonych.

Sam tytuł jest już wymowny, aczkolwiek ja sama w określeniu "córeczka tatusia" nie widzę nic pejoratywnego. Dla mnie to po prostu określenie bliskich relacji na linii ojciec-córka, bliskich, ale i zdrowych (u mnie w rodzinie często się tak mówi o mnie, ale jest to raczej na zasadzie żartobliwych docinków ze strony mamy czy brata). W przypadku powieści Cathy Glass termin ten nabiera drugiego, bardziej mrocznego znaczenia...


Kiedy mała, siedmioletnia dziewczynka zachowuje się jak dorosła kobieta, a jej ojciec w pełni to aprobuje, możemy pomyśleć, że coś jest nie tak. Jeśli jednak odbywa się to sporadycznie i bardziej w formie zabawy, jesteśmy skłonni przymknąć na to oko. Czasem możemy sobie tłumaczyć takie zachowania na różne sposoby. Kiedy jednak dziecko, nie znając granic, ociera się o wulgarność; kiedy zaczynamy dostrzegać, że w relacji rodzica z córką jest zbyt wiele nieprawidłowych, skrzywionych sytuacji, powinniśmy reagować natychmiast.

To temat trudny i bolesny, bo zazwyczaj rodzice kochają swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej. Kiedy byłam w ciąży i martwiłam się, jak to będzie, gdy dziecko pojawi się na świecie, pewna koleżanka powiedziała mi, że "żaden rodzic nie zrobi swojemu dziecku krzywdy (w domyśle: świadomie)". A jeżeli jednak czyni tę krzywdę, nieświadomy swoich poczynań?

Nie chciałabym rozpisywać się za wiele o treści, bo ciężko opisać tę książkę i nie zdradzić za dużo. Powiem Wam jednak, jakie emocje targały mną podczas lektury. Początkowo przejawiałam niezdrową wręcz ciekawość, bo autorka potrafi tak sugestywnie nakreślić obraz sytuacji, że wieczorami (mimo iż kleiły mi się oczy) czytałam do późnych godzin. Ciekawość w pewnym momencie zaczęła przekształcać się w niedowierzanie. Następnym etapem była złość, a może wręcz wściekłość na bohatera (a raczej antybohatera). No bo jak to? To właśnie rodzic, w tym przypadku ojciec, powinien wyznaczać zasady i wiedzieć, co dla jego dziecka jest najlepsze. Derek, nasz antybohater, tego nie wiedział, bo kierował się egoizmem. O, przepraszam, przed złością na Dereka była jeszcze złość na Beth (jego córkę), która momentami zachowywała się jak rozkapryszony bachor (a to działa mi na nerwy, zarówno w odniesieniu do postaci realnych, jak i fikcyjnych). Tak więc, jak widać, lekturze towarzyszył cały kalejdoskop emocji, huśtawka emocjonalna...

Jest jeszcze jedna kwestia, o której chciałabym napisać. Ujęło mnie to, co Cathy napisała na początku książki:

Jestem jednak pewna, że dziś postąpiłabym tak samo jak wtedy, gdyż pewne zachowania są niedopuszczalne i ze względu na dobro dziecka trzeba położyć im kres.

W zasadzie nie mam tu już nic do dodania. Jeżeli chcecie poznać mroczną historię Dereka i Beth oraz Cathy, u której Beth czasowo przebywała, sięgnijcie po "Córeczkę tatusia".


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA


1 komentarz:

  1. Książki tej autorki zawsze wywołują we mnie wiele emocji. Tej akurat nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)