Żyjemy w czasach, w których samodzielność kobiety już nikogo nie dziwi. To normalne i naturalne, że kobieta może mieszkać i żyć sama, a do tego sama się utrzymywać. Kiedyś było to jednak nie do pomyślenia, a ruch emancypacyjny bardzo powoli ze swoimi postulatami wdzierał się do świadomości zbiorowej społeczeństwa. Z wielkimi oporami godzono się na naukę panienek, ze zgrozą obserwowano próby usamodzielniania się młodych kobiet. O próbach życia samodzielnego, bez męskiego ramienia u boku, opowiada nam (o ironio mężczyzna!) Bolesław Prus (właściwie Aleksander Głowacki, o czym już mało kto pamięta; polski prozaik i nowelista, współtwórca nurtu zwanego realizmem, publicysta czasów pozytywizmu).
Epicka powieść Prusa ukazuje dzieje kobiet poszukujących swej tożsamości w czasach wykluwania się emancypacji. Jej główną bohaterką jest Magdalena Brzeska, młoda dziewczyna pracująca na pensji pani Latter. Madzia jest altruistką, a przy tym istotą głęboko naiwną, przytłoczoną kłamstwami otaczającego ją świata.
Nie obdarzyłam żadnej z bohaterek jakąś wielką sympatią, raczej przyglądałam się każdej z pewną dozą ciekawości i niedowierzania, zastanawiając się, czy każdej z nich uda się próba usamodzielnienia. Najbardziej zapadła mi w pamięć pani podsędkowa, z jej genialnym sposobem wysławiania się (dodawania litery "e", gdzie tylko się dało):
Powinni byście, moi państwo - mówiła pani podsędkowa - a nawet musicie poberawszy się, wyjechać gdzieś na miodowy miesiąc... do Paryża, do Neapolu czy do Ojcowa... Wam koniecznie potrzeba świeżego powietrza... Wam potrzeba wyjrzeć na szerszy śewiat... (...) Ale zawsze wypada gdzieś wyjechać, choćby na kerótko, na miesiąc, dwa... (s. 395)
Natomiast mężczyźni przechadzający się po kartach powieści... Boże, widzisz to i nie grzmisz?! Jak oni mi działali na nerwy! Co to za mężczyźni, wiecznie mdlejący, niezdecydowani - owszem szarmanccy, ale cóż po tym, skoro tacy... nieżyciowi? Gdyby nie to, że większość z nich odziedziczyła jakieś spadki, to pomarli by z głodu. No bo jaka praca byłaby godna takich figur, takich znakomitości?! Spośród całej zgrai tych "dżentelmenów" jedynie ojciec Madzi Brzeskiej zdawał się być mężczyzną z krwi i kości, osobą, na którą zawsze można liczyć i która zawsze mądrze doradzi.
Rzeczywiście proza Bolesława Prusa zbliżona jest maksymalnie do rzeczywistości. Autor wiernie odwzorowuje i pokazuje świat. Jest obiektywny przy tworzeniu świata przedstawionego, nie czaruje. Jednak przy tworzeniu bohaterów coś chyba poszło nie tak. Mężczyźni - tacy, jak opisałam powyżej. Kobiety niewiele lepsze. W wielu fragmentach czuć jednak, że powieść napisana została
przez mężczyznę. Mężczyznę, który zna trochę kobiecy świat, jednak dalej musi
nadrabiać... wyobraźnią. I to się, niestety, wyczuwa. Czasem opisuje Madzię jako istotę
bezwolną, bezmyślną, a jeśli już myślącą, to jedynie o błahostkach. Innym razem
postrzega ją jako istotę prawie że nadprzyrodzoną, zdolną do WIELKICH czynów.
Ja rozumiem, że kobiety są zmienne, ale nie do końca przemawia do mnie
koncepcja Autora. Cenię jednakże jego kunszt i pióro, bo teraz mało kto TAK pisze.
Mam także pewien zarzut wobec narracji. Autor beztrosko
przeskakuje z narracji pierwszo- do trzecioosobowej, co nadzwyczaj mnie
drażniło. Powieść nie jest równa, niektóre fragmenty czyta się oszałamiająco szybko, przy innych przysypia, jednak uważam, że książkę powinna znać każda kobieta. Może wtedy doceni, co posiada/co jej wolno, a co było zabronione naszej płci ponad sto lat temu..? Gdybym jednak miała porównywać, to "Lalka" wydaje mi się bardziej udanym dziełem pisarza.
Zaczęłam czytać i poczułam deja vu. Nie przypominam sobie,
kiedy czytałam (czyżby na studiach?) „Emancypantki”, nie kojarzyłam nawet całej
fabuły ani tym bardziej zakończenia, ale miałam takie poczucie, że już znam
panią Latter, Madzię czy niektórych pozostałych bohaterów. Owo uczucie zakończyło się gdzieś w połowie lektury. Czyżbym kiedyś zakończyła przygodę w połowie książki? Hm, skleroza nie boli.
Wniosek jest jednakowoż taki, iż klasykę literatury warto znać ;-).
Za pięknie wydany egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Sztukater i wydawnictwu MG :)
PS. Dziś Dzień Zakochanych - kto chętny, zapraszam na drugiego bloga ;-)
Na pewno przeczytam!!! :D
OdpowiedzUsuńHmmm no nie czytałam. Kurczę mdlejący panowie? :D Mimo wszystko i tak bym chciała sięgnąć po twórczość Prusa, może najpierw jednak przypomnę sobie ,,Lalkę" :)
OdpowiedzUsuńU nas w domu mówi się na takich rozlazłych facetów: "lelum polelum":)
UsuńNie czytałam, ale mam w swojej domowej biblioteczce. Ale zmiany na blogu... Tylko za mała czcionka, nie jestem jeszcze leciwa, ale jakoś nie lubię czytać takiej drobnicy.
OdpowiedzUsuńWiem wiem, muszę to jeszcze zmienić. Mam to na uwadze ;-) Też już przywykłam do większej czcionki.
UsuńHmmm, już zwiększyłam w tym poście. Chciałabym, żeby ta wielkość się sama ustawiała, ale póki co chyba będę to robić ręcznie. Niestety komputerowo jestem trochę zacofana, szczególnie, jak muszę coś zmieniać na bloggerze.
UsuńA ja nie o książce, tylko o szablonie.:) Rzec by można, że poniedziałkowe słowo stało się ciałem. :) Jest ślicznie i nastrojowo. Taka Ty po prostu.:) :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci kochana za miłe słowa, ale jeszcze planuję co nieco pozmieniać. Tylko jakoś weny brak :P
UsuńMoże kiedyś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie jestem fanką polskiej klasyki, ale kiedyś mogłabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOstatnio często wpadają mi w ręce książki traktujące o początkach ruchów emancypacyjnych nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Lubię i cenię ten temat, nigdy nie mam go dość i zawsze chłonę kolejne relacje niczym gąbka; zgadzam się, że dzięki nim można docenić to, co mamy teraz. Co do samej książki Prusa - mam ją na swojej półce i w najbliższych dniach zabieram się za lekturę - nie może być inaczej, gdyż prozę autora uwielbiam od liceum.
OdpowiedzUsuńZ Prusem byłam do tej pory na bakier, może jednak czas dać chłopakowi szansę...? :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Prusa - zarówno jako pisarza, jak i człowieka. Oczywiście nie miałam okazji go poznać, ale dostępne mi źródła historyczne potwierdzają,, że słusznie uważam go za swój autorytet.
OdpowiedzUsuń