Beata Tadla, znana dziennikarka
(do niedawna związana z telewizją TVN, obecnie pracuje w TVP) wypytuje znanych
ludzi o dzieciństwo w PRL-u oraz wspomnienia związane z rokiem 1989. Wśród rozmówców
znajdziemy polityków, sportowców, aktorów, dziennikarzy czy muzyków. Tadla przeprowadziła
krótkie wywiady m.in. z Arturem Andrusem, Dorotą Gawryluk, Tomaszem Karolakiem,
Marcinem Mellerem, Wojciechem Olejniczakiem, Przemysławem Saletą, Ewą
Wachowicz. Wszyscy rozmówcy należą według autorki do tytułowego pokolenia ’89,
a urodzili się pod koniec lat 60-tych i w latach 70-tych. Opowiadają oni
dziennikarce o swoich przeżyciach, przygodach z lat dzieciństwa i próbują
odpowiedzieć na pytanie, co jest dla niech wspólnym doświadczeniem i czy rok ’89
zmienił ich życie. Większość z nich wchodziła w dorosłość lub była na jej progu
w roku 1989. Wszyscy rozmówcy Beaty Tadli doskonale wykorzystali szanse, które
dał im los.
Początkowo książka mnie
zauroczyła – opowieści o rozmaitych perypetiach, aby zdobyć trochę więcej
jedzenia niż w sklepie, trochę lepsze ubranie itd. Jednak już w połowie lektury
miałam wrażenie, że każdy z rozmówców mówi o tym samym – pewne tematy
przewijały się non stop (wprawdzie w różnych wariantach, ale jednak…). Dlatego
potencjalnym czytelnikom polecam czytanie książki w odcinkach;-)
Ogromnym plusem książki są
fotografie, zarówno postaci, z którymi rozmawiała Tadla, jak i ówczesnej
rzeczywistości (kolejki przed sklepami, blokowiska z trzepakami itp.).
Urodziłam się pod koniec lat
osiemdziesiątych, jednak ze względu na swój ówczesny wiek, nie pamiętam roku
1989. Byłam za mała, żeby cokolwiek rozumieć. Kartki, stanie w kolejkach, papier
toaletowy, czyli korale PRL-u znam już tylko z opowiadań. Między mną a moim
mężem są cztery lata różnicy (w
codziennym życiu nie stanowi to żadnego problemu), ale akurat co do wspomnień z
tamtych lat – mamy zgoła odmienne. On jeszcze pamięta, że na zmianę z siostrą
stał w kolejce za…czymś. Ja tego nie doświadczyłam. Faktem jest jednak, że
oboje należymy do pokolenia, które wychowywało się na podwórku, tam prowadziło
rozmaite zabawy, tam uruchamiało wyobraźnię. Oboje pamiętamy Vibovit w proszku,
gumy Donald lub Turbo z historyjkami na kolorowych obrazkach czy gumy-kulki. Bardziej doceniamy to, co mamy obecnie.
Ps. Pewne zachowania starszych od
nas po tej lekturze stają się zrozumiałe – dowiadujemy się, że rzeczywiście
istnieje coś takiego, jak syndrom „pustej lodówki” – ludzie, którym przez lata
brakowało jedzenia lub było ono obrzydliwie monotonne i ubogie, teraz mają
pełne lodówki - „na wszelki wypadek”…
Ps2. Rocznikom urodzonym pod
koniec lat osiemdziesiątych trochę się tu „obrywa” – z niektórymi opiniami się
zgadzam, z innymi mam chęć polemizować…
Chcę to przeczytać!Sklep na M.,na E. czy jeszcze gdzie indziej?:)
OdpowiedzUsuńbiblioteka ;D
OdpowiedzUsuń