Obiecałam sobie niedawno, że będę częściej sięgać po książki z własnej biblioteczki. Po to je w końcu mam, by "żyły" i były czytane. Zachęcona opisem na okładce i poruszaną tematyką, postanowiłam przeczytać "Niewdzięczną pamięć" autorstwa J. Bernlefa (właśc. Hendrika Jana Marsmana), holenderskiego tłumacza, poety i pisarza. Oryginalny tytuł to "Hersenschimm" - książka została wydana w Holandii w 1984 roku, a pierwsze polskie wydanie ukazało się dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia dopiero w 2010 roku. "Niewdzięczna pamięć" znalazła się na liście Najlepszych Nowel Holenderskich, a także stała się podstawą filmu nakręconego w 1987 r. przez Heddy Honigmanna oraz sztuki teatralnej, wystawionej w 2006 r. w reżyserii Guya Cassiersa.
W tej niezwykłej, niezbyt długiej historii autor próbuje otworzyć nam oczy na starość i przemijanie oraz wszystko to, co się z nimi wiąże. A najważniejszą kwestią jest tu choroba Alzheimera.
Czy Wasi dziadkowie jeszcze żyją? Moi jeszcze tak, ale tylko ze strony mamy. I właśnie mama mojej mamy często powtarza, że "starość się Panu Bogu nie udała". Dotychczas nie do końca rozumiałam, co miała na myśli, ale po tej lekturze chyba więcej pojmuję. Wiadomo, z wiekiem ludzie zaczynają coraz bardziej chorować, ich ruchy stają się ograniczone. Także mózg zaczyna szwankować. Nie pamiętają o podstawowych sprawach, co niejednokrotnie bardzo uprzykrza im życie.
"Niewdzięczna pamięć" bardzo dobrze oddaje to, co dzieje się w głowie chorego zmagającego się ze starczą demencją. Autor postanowił bowiem wykorzystać formę monologu i właściwie wszystkie zdarzenia poznajemy z perspektywy bohatera - Maartena Kleina. Zapomina on, kim jest kobieta, która podaje mu talerz z obiadem - nie zdaje sobie sprawy, że rani własną żonę, zwracając się do niej per "pani". Dowiadujemy się, że utrata pamięci nie jest czymś nagłym, jest procesem stopniowym. Bohater zapomina o podstawowych rzeczach. Nawet rozwiązując krzyżówkę nie potrafi już skorzystać z zasobów własnej pamięci, bo hasła przypominają mu się... dopiero następnego dnia. Smutne i przerażające jest również to, że demencja to brak poczucia czasu. Maarten wychodzi z domu "na chwilkę", a nie wraca przez pół dnia. Wyobrażacie sobie, jak bardzo wpływa to na życie bliskich osób? Jakie pokłady miłości i cierpliwości muszą one uruchamiać? Choroba ta jest niezwykle męcząca dla bliskich, którzy wielokrotnie niepotrzebnie (choć zdarza się, że i "potrzebnie") się zamartwiają.
Jak szybko zrobiło się ciemno! Wróciło uczucie strachu, nagle, jakby tego dnia coś lub ktoś mnie oszukał, wywiódł w pole. (s. 45)
Z dnia na dzień stan bohatera się pogarsza, mężczyzna widzi rzeczy, których nie ma. Bierze udział w wyimaginowanych wydarzeniach, o których opowiada żonie. Ta coraz bardziej przerażona w końcu zgłasza się do lekarza po poradę. Oprócz leków doktor zaleca również wspólne oglądanie albumów ze zdjęciami i wspominanie różnych wydarzeń. A jak jego żona patrzy na całą tę sytuację?
- Naprawdę się martwię. Niczego po nim nie widać. Ale to właśnie jest takie przerażające. Czasem opowiada o nas rzeczy, których ja z nim nie przeżyłam. Jakbym w jego oczach była kimś innym. A potem nagle nie pamięta całego kawałka własnej przeszłości. Czuję się bezradna, bo nie wiem, jak mu pomóc. (s. 51)
Mężczyźnie nie podoba się, że ograniczana jest jego wolność. Żona bojąc się, że Maarten zrobi sobie krzywdę, zamyka przed nim drzwi na klucz, a później zatrudnia opiekunkę. Zaniki pamięci przerażają samego bohatera, czemu daje on wyraz w trakcie swojego monologu. Rozmowy z żoną nie wyglądają jak dawniej. On mówi o czymś innym, żona także. Dialog najczęściej w ogóle się "nie klei". Maarten jest zły, że wiele rzeczy dzieje się za jego plecami (decyzje żony). A ponieważ często nie pamięta ludzi, których poznał dosłownie przed momentem, próbuje sobie jakoś radzić. Wymyśla taktykę, która ma mu pomóc oszukać innych - pokazać, że wcale nie jest z nim tak źle, jak sądzą...
Poruszająca do szpiku kości książka. Coś na kształt studium utraty pamięci i związanych z nią strachu, upokorzenia czy wstydu. Choroba Alzheimera to także utrata człowieczeństwa, może nie w szerokim wymiarze, ale takim podstawowym - skoro nasza świadomość istnienia kuleje, to jest coś na rzeczy... Niezwykle sugestywna historia, która nie pozostawia obojętnym na problem starości i starczej demencji. Oszczędny styl Bernlefa idealnie pasuje do poruszanej tematyki.
Moja babcia powtarza też, że "młody starego nie zrozumie". Myślę jednak, że taka lektura niejednej młodej osobie mogłaby otworzyć oczy...
Oh co za książka, muszę przeczytać! Ja mam już tylko dwie babcie, jedna będzie miała za miesiąc 90 lat ale ze zdrowiem to nie za bardzo... P.S. Też od niedawna trzymam się postanowienia, żeby czytać częściej książki z własnej biblioteczki :)
OdpowiedzUsuńNiestety "Starość nie radość". Z pewnością książka może nam młodym lepiej zrozumieć starość, ale czy w 100% ?
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę. Uważam siebie za osobę, która rozumie problemy starszych ludzi, ale myślę, że ,,Niewdzięczna pamięć" jeszcze szerzej otworzyłaby mi oczy na tę sprawę.
OdpowiedzUsuńTa książka z pewnością otworzyłaby mi oczy na pewne sprawy.
OdpowiedzUsuńO jej, ciężka książka, jednak na pewno warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńChoroba Alzheimera występuje w mojej rodzinie i przyznaję - oprócz tego, że dotkliwie dotyka osobę chorą, to w późniejszym stadium najbardziej dotyka rodzinę... Myślę, że po książkę kiedyś sięgnę, pewnie pozwoli mi pewne rzeczy zrozumieć lepiej :)
OdpowiedzUsuń