Nie sądziłam, że porwałam się z motyką na słońce.
Recenzowanie książki tego typu jest ogromnym wyzwaniem, któremu - szczerze
przyznam - mogę nie podołać. Postaram się jednak w miarę prosto i logicznie
zaprezentować "Historię polityczną Polski 1935-1945".
Na początek nieco historycznych informacji.
Przedstawię je bardziej tytułem wstępu aniżeli jako streszczenie publikacji
(które, swoją drogą, musiałoby być znacznie dłuższe). Zacznijmy może od faktu,
iż Józef Piłsudski wiedział, że najważniejsze jest umocnienie międzynarodowego
bezpieczeństwa Polski. Istotne były pakty o nieagresji zawarte z ZSRS
(1932) i z Niemcami (1934), ale Marszałek zdawał sobie sprawę, że jest to „siedzenie
na dwu stołkach”. Polityką zagraniczną po śmierci Piłsudskiego kierował namaszczony
przezeń Józef Beck. Szefowi polskiej dyplomacji zależało na utrzymaniu
równowagi między Moskwą a Berlinem. Wiele miejsca poświęca autor książki ruchom
politycznym pomiędzy Polską a sojusznikami (dotyczącymi ewentualnej agresji ze
strony Niemiec). Wiadomym jest, iż „Hitler chciał, aby neutralna i przyjazna
Polska gwarantowała mu bezpieczeństwo od strony ZSRS” (s.70). Niestety sytuacja
polityczna Polski jesienią 1938 roku była fatalna. Ani Londyn ani Paryż nie
uważały Polski za potencjalnego sojusznika. W styczniu 1939 roku przeczuwano,
że jeśli Niemcy nie zmienią swojej taktyki, Polsce grozi konflikt…, „dla
rozpętania którego Gdańsk i autostrada będą jedynie pretekstami” (s.80). W 1939
– co warto zauważyć – dla większości Polaków głównym wrogiem była jednak
sowiecka Rosja, a nie Niemcy. Dzisiaj wiemy jednak, że już wtedy dochodziło do
nieoficjalnych kontaktów politycznych między Niemcami i Sowietami (pakt
Ribbentrop-Mołotow). Nastał wrzesień 1939 roku. Wprawdzie przygotowania wojenne
w Polsce prowadzono od jesieni 1938, to jednak nie czyniono sobie przesadnych
nadziei – znano potencjał wojskowy kraju. Politycy byli świadomi potęgi wojsk
III Rzeszy. Polskie siły zbrojne wśród Polaków cieszyły się jednak uznaniem i
legendą 1920 roku, ale były to tylko pozory. Piłsudski miał bowiem uprzedzenie
do nowych środków walki, czyli lotnictwa i broni pancernej. Armia była więc
zacofana (organizacyjnie, technicznie). Luftwaffe zaczęło zbierać żniwa od
pierwszych dni września. Gdyby alianci zainterweniowali tak, jak obiecali w
różnych paktach, Niemcy odnieśliby klęskę, czego świadomość miał sam Hitler.
Kampania wrześniowa trwająca 35 dni przyniosła ogromne straty w ludziach –
polskich żołnierzach i cywilach. Przez wiele lat (PRL) umacniano społeczeństwo
w przekonaniu o rzekomym „rozpadzie” polskiej państwowości. Wkrótce większość
politycznych głów znalazła się w tzw. „rumuńskiej pułapce”. Dalej szczegółowo
opisuje autor emigracyjną politykę rządu Sikorskiego.
To tylko zarys treści, które znajdują się w
książce. Myślę, że na tyle reprezentatywny zarys, który zainteresowanych
tematem skusi do sięgnięcia po nią.
Paweł Wieczorkiewicz bez oporów przytacza nazwiska tych, którzy – w jego
ocenie – zawinili. Opisuje ich błędy taktyczne, nieznajomość reguł rządzących polityką czy nawet swoistą naiwność. Refleksje autora bywają gorzkie, ale w większości Wieczorkiewicz stara się zachować obiektywizm, co w tego typu pracy jest niebywale istotne.
Rzecz ważna. Lektura na wiele wieczorów. Warto
czytać ją powoli, lecz ze zrozumieniem istoty sprawy. Czasem natłok nazwisk
powodował moja niechęć do czytania, a czasem wręcz chęć ucieczki od niej.
Niemniej szacunek dla autora za solidny zapis historii politycznej naszego
kraju w latach 1935-1945. Autor posługuje się piękną polszczyzną, widać dbałość o aspekty językowe książki. Pod względem merytorycznym ze swojej perspektywy
laika nie mam publikacji nic do zarzucenia.
Wydanie książki jest godne uznania. Twarda,
solidna oprawa, czcionka odpowiedniej wielkości (zawsze powtarzam, że lepsza „grubsza”
książka z dużą czcionką niż „chudsza” z minimalnymi hieroglifami), co jest
niezwykle ważne przy tak długiej lekturze. Do tego – nareszcie! (ostatnio
miałam pecha do publikacji tego typu) – przypisy zaraz pod tekstem. Wygoda i
komfort podczas czytania to ważne aspekty, na które zwracam uwagę. Nie
potrzebuję trzymać wtedy dłoni lub zakładki z tyłu książki i co chwilę jej
odwracać, by przeczytać przypis. Książka jest wznowieniem, naprawdę bardzo
udanym.
Lektura niezwykle gorzka, ukazująca wiele błędów i pomyłek polskich polityków. Książka nie tylko dla miłośników historii. To pozycja obowiązkowa, którą - przynajmniej we fragmentach - powinno opracowywać się podczas nauki szkolnej...
Ps. Recenzja pisana na leżaku w ogrodzie. Myślę,
że to jedne z ostatnich dni, podczas których siedzenie na dworze w krótkim
rękawku jest jeszcze możliwe. Ptaszki śpiewają, a spadające z orzecha liście
bezlitośnie przypominają, że lato odchodzi, ustępując miejsca złocistej jesieni…
Grubość książki: 4,6 cm
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Zysk i S-ka
Kiedyś bardzo dużo czytałam takich książek, teraz rzadziej.
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba przeczytać, chociaż aktualnie mam ochotę na lżejsze lektury :) Ahh mam nadzieję chociaż, że jesień będzie piękna i kolorowa, a nie szara i deszczowa :)
OdpowiedzUsuńRaczej póki co się na nią nie skuszę... Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana :) Co prawda, bardziej interesują mnie czasy starożytne, czy też XIX wiek, ale nie pogardzę i historią najnowszą :)
OdpowiedzUsuńWarto mieć taką książkę na półce. I takie książki właśnie najlepiej czytać stopniowo, a nie od razu, bo się człowiek może zmęczyć. :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam, niestety, za typowo naukowymi publikacjami, choć wiadomo, że czasem warto się przemóc i sięgnąć po taki utwór. Choć z drugiej strony, nie lubię się zamykać w kilku stałych gatunkach.Sięgając po ten tytuł, chyba najbardziej obawiałabym się właśnie tego natłoku nazwisk, często bliżej nieznanych.
OdpowiedzUsuńTaką publikację należy na pewno czytać bardzo powoli i z wyjątkową uwagą. Nie wiem, czy sama bym podołała, więc naprawdę Cię podziwiam.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przeczytam akurat tę książkę, ale nie pogardzę publikacją opisującą to dziesięciolecie.
OdpowiedzUsuń