wtorek, 25 października 2016

Camilla Läckberg, Księżniczka z lodu [audiobook]



Po ostatniej nieudanej próbie z audiobookiem czytanym przez kobietę, szukałam czegoś, co byłoby czytane przez mężczyznę o przyjemnej barwie głosu. I tak, po dłuższych poszukiwaniach, trafiłam na "Księżniczkę z lodu" Camilli Läckberg, czytaną przez Marcina Perchucia (bardzo fajnego aktora skądinąd). Pan Marcin oczarował mnie nie tylko swoją barwą, ale przede wszystkim sposobem czytania - w zasadzie nie mam się do czego przyczepić. Słuchało się z przyjemnością. Zdążyłam już sprawdzić - wszystkie kolejne części "Sagi o Fjällbace" również on czyta! Coś czuję, że przyzwyczaję się do pana Perchucia tak, jak onegdaj do Piotra Fronczewskiego czytającego Harry'ego Pottera ;-). Taką zasłuchaną jesień to ja rozumiem...


Akcja kryminału rozgrywa się we Fjällbace (rodzinnej miejscowości autorki, o czym dowiedziałam się... dopiero po jej przeczytaniu, tfuu, wysłuchaniu). Erika Falck, pisarka biografii, znajduje ciało swojej przyjaciółki z dzieciństwa Alexandry Wijkner (z domu Carlgren). Znaczy tak dokładnie... to jako pierwszy znajduje je robotnik Eilert Berg, ale z racji wieku (i szokującego widoku) wybiega z domu Alex (którego miał doglądać pod jej nieobecność), a pierwszą napotkaną na ulicy osobą jest właśnie Erika. Nieboszczka leży w wannie, zamrożona (tak więc już na samym początku mamy wyjaśniony tytuł powieści) - gdyż ogrzewanie w domu padło - i wszystko wskazuje na to, że popełniła samobójstwo. Erika jakoś nie za bardzo wierzy w taki rozwój wydarzeń, więc na własną ręką próbuje przeprowadzić małe dochodzenie. Tropy prowadzą w przeszłość. Na jednym trupie się nie kończy. Wkrótce, po sekcji, okazuje się, że Alex była w ciąży. Jednak, co ciekawe, nie z własnym mężem. Erika ma więc niezłą zagwozdkę do rozwikłania.

Oprócz tajemnicy kryminalnej mamy tu też wątek miłosny, z Eriką w roli głównej. Jej absztyfikant to policjant  Patrik Hedström, znajomy z dzieciństwa. Swego czasu mocno w niej zakochany, dopiero po latach dotarł do jej serca.

Przejmujący był dla mnie wątek siostry Eriki, Anny, której mąż jest po prostu sk*******em, ekhm, łagodniej mówiąc: draniem, wyładowującym agresję na kobiecie, której przysięgał miłość.

Powieść ma ciekawy klimat - taki małomiasteczkowy. Fjällbacka to miejscowość rybacka, pełniąca latem funkcję kurortu. To takie prowincjonalne miasteczko, w którym wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą.

Nie odczułam w żaden sposób, że jest to debiutancka powieść autorki. Swoja drogą Camilla Läckberg jest przykładem na to, że warto spełniać swoje marzenia. Pracowała w wyuczonym zawodzie, ale wciąż marzyła o pisaniu. Wówczas rodzina zafundowała jej kurs pisania kryminałów i... Camilla została wkrótce jedną z najpoczytniejszych szwedzkich pisarek. Kto by tak nie chciał? ;-)

1 komentarz:

  1. Ja muszę w końcu poznać książki tej autorki. Raczej jednak w wersji papierowej. O marzenia warto walczyć, to prawda.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)