Po roku czasu powroty do niektórych książek bywają sentymentalne... Tak było i tym razem. Minął rok, odkąd poznałam Annę Duszkowską alias Obrycką w dwóch powieściach Wiesławy Bancarzewskiej: "Powrocie do Nałęczowa" (ach, jakież to piękne miasto-uzdrowisko!) oraz "Zapiskach z Annopola". Tym razem jednak, z powodu ograniczonej ilości wolnego czasu, "Noc nad Samborzewem" poznałam w formie audio, podczas spacerów z moją córeczką.
Mąż Anny znajduje się poza Annopolem. Główna bohaterka poznaje z kolei innego mężczyznę. Cóż to będzie za znajomość? Czy Anna oprze się pokusie bliższego poznania Dominika, pewnego naczelnika stacji kolejowej? Tego Wam kochani nie zdradzę ;-). Czasy wojenny powodują, że Annopol nagle zyskuje nowego, niemieckiego, właściciela, więc Anna z córeczką Walentynką zamieszkują w skromnym mieszkanku w Samborzewie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności kobieta dostaje pracę u nowego właściciela Annopola, ale tym samym musić godzić pracę, dojazdy do niej, z opieką nad córeczką i generalnie... z walką o przetrwanie z dnia na dzień.
Przenosiny z wygodnej polskiej rzeczywistości XXI wieku do lat wojennych nie są już dla bohaterki tak trudne, jak na początku. Przecież do wszystkiego można się przyzwyczaić. Można też zauważyć, że Anna wraca do swojego wygodnego życia tylko wtedy, gdy dzięki temu może komuś pomóc. I tak na przykład kupuje węgiel - choć mieszka w kamienicy, której nie opala się węglem, co budzi ogromne zdziwienie i zaciekawienie sąsiadów (ach, ta polska ciekawość i wścibstwo), korzysta z usług drukarni, kiedy potrzebuje odpowiednich "dokumentów" z lat czterdziestych XX wieku czy szuka broni, mającej ułatwić egzystencję Dominikowi. Co ciekawe, obraz z modrzewiem, dzięki któremu Anna może podróżować w czasie... sam też odbywa pewną "podróż" - nic więcej jednak nie zdradzę.
Autorka pięknie oddała klimat czasów okupacji. Opisy miejsc, sytuacji politycznej itp. oddane są realistycznie, co jest ogromną zaletą powieści.
"Noc nad Samborzewem" jest powieścią niezwykle ciepłą, utrzymaną w podobnych tonach, co dwie poprzednie części. To historia o miłości, przyjaźni, sile ludzkiego serca, dobroci w tych jakże ciężkich czasach II wojny światowej. To opowieść o ludziach, których już niestety coraz mniej na świecie; o mężczyznach, którzy mówiąc "Dzień dobry" podnosili kapelusz bądź inne nakrycie głowy; o kobietach, które potrafiły wyczarować obiad praktycznie z niczego...
Polecam całą trylogię!
Kto nie chciałby móc choć raz odbyć podróż w czasie, niech pierwszy podniesie rękę...
Cała trylogia jak najbardziej wpisuje się w mój gust. Tylko czasu mi stale brakuje.
OdpowiedzUsuń