niedziela, 27 stycznia 2013

Andrzej Łapicki, Nic się nie stało!


Musiałabym zacząć od przyznania się, że o panu Łapickim sporo słyszałam w ostatnich latach, ale jeśli miałabym wymienić jakieś jego role, to z pewnością zamilkłabym z niewiedzy i zażenowania (że ich nie znam). Po lekturze "Nic się nie stało!" stałam się odrobinę zorientowana w temacie. Książka ta to w zasadzie zbiór felietonów oraz krótkich rozmów z żoną Kamilą (teatrologiem z wykształcenia).
Pan Łapicki wspomina swoje dzieciństwo, wojenną młodość czy czasy PRL-u. Gdzieś natknęłam się na opinię, że mamy tu do czynienia z "podręcznikowymi" felietonami i że studenci polonistyki na nich powinni kształcić swoje umiejętności pisarskie. Może i ja nauczyłabym się wówczas tej trudnej sztuki, której po dziś dzień nie opanowałam ;-)
Nawet, jeżeli nie jest się fanem Andrzeja Łapickiego, warto zajrzeć do tej książki - choćby ze względu na wspomnienia dotyczącej dawnej Warszawy czy anegdoty z życia artystycznego.
Ciekawostki, które szczególnie mnie ujęły to na przykład informacja, że pan Łapicki na żywo widział pogrzeb Piłsudzkiego albo fakt, że jego pradziadek brał udział w tworzeniu jednej  największych konstrukcji świata - kolei transsyberyjskiej.
Jeden z fragmentów poruszył mnie szczególnie - w felietonie "Konkursy hippiczne" Łapicki pisze:

Sam lubiłem jeździć konno, a naprawdę dobrze nauczyłem się w majątku państwa Zanów - tych od Mickiewicza - w Duksztach pod Wilnem.

Zresztą, jak wynika z lektury pan Łapicki znał wielu ludzi, o których ja mogę jedynie poczytać ;-) O tym jeszcze za chwilę.
Co interesujące, historia, o której niedawno czytałam (autorstwa Jodi Picoult)o morderstwie z miłości, miała miejsce w rzeczywistości. Może nie tak dosłownie i konkretnie, bo tu zabójcą była kobieta, ale jednak - podobieństwo uderzające. Ciężkim rewolwerem prosto w głowę ukochanego (literata Żyznowskiego, dogorywajacego na raka) strzeliła Stanisława Umińska, aktorka. Cóż, nie zawsze fikcja literacka jest czystą fikcją...
Andrzej Łapicki uczęszczał do Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Stefana Batorego. Była to szkoła na najwyższym poziomie, były tam i korty tenisowe, i basen, i boiska.
W felietonie „Szkoła” pisze:

Poziom pedagogiczny też był najwyższy. Polskiego uczył słynny poeta futurystyczny – Stanisław Młodożeniec. Miałem u niego dobrze, bo lubił wypracowania nie na temat.

Łapicki chodził do szkoły między innymi z synem Mieczysława Fogga. Kolejne znane osoby opisuje aktor w felietonie „CCCP first minute”(dotyczącym wyprawy do Związku Radzieckiego na festiwal filmowy):

Nagle brawa – w drzwiczkach ukazuje się Gina Lollobrigida w pięknej białej kreacji. Po chwili znów brawa – wchodzi Elizabeth Taylor w identycznej sukni, ten sam model, Christian Dior. Jedna kupowała w Londynie, druga w Rzymie, kreacje, które miały być haute couture. Nie były.

Podobnych anegdot znajdziemy w książce całe mnóstwo. Nie mam dość i  jak tylko nadarzy się okazja, zamierzam zapolować na nowszą książkę Łapickiego „Łapa w łapę” :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)