Autorka stworzyła wspaniałą, poruszającą opowieść o sile,
którą możemy czerpać z tego, co kochamy robić. Zachęca nas również do tego, by
czasem przystanąć i zacząć odkrywać nieznane znaczenia czy sensy. Skłania do
rozważań na temat symbolów, które nas otaczają.
Główna bohaterka, Victoria, spędziła dzieciństwo, a
przynajmniej jego większą część, w domach dziecka oraz w rodzinach zastępczych.
Była dzieckiem trudnym i krnąbrnym. W rubrykach dokumentów pisano o niej:
aspołeczna, bezczelna, porywcza. Jednak Victoria nie jest zła „do szpiku kości”.
Uwielbia kwiaty, a szczególnie magię ich symboliki. Język kwiatów poznaje
dzięki jednej z jej matek zastępczych – Elisabeth. Kiedy dziewczyna kończy
osiemnaście lat, wkracza w dorosłość. Musi zacząć radzić sobie sama. Początki
(jak to w życiu) są niezwykle trudne. Śpi jak koczownik, chodzi obdarta i
głodna. Los zaczyna się jednak do niej uśmiechać. Ale nie tak od razu, po
hollywoodzku, tylko stopniowo. Dostaje pracę w kwiaciarni, w której zaczyna
tworzyć bukiety, każdy o specjalnym znaczeniu. Klienci przychodzą opowiedzieć
jej dla kogo, z jakiej okazji chcą podarować kwiaty, a ona – kierując się „sekretnym
językiem kwiatów” tworzy je dla nich.
Bukiety receptą na rozmaite problemy. Spodobało
mi się to z bardzo prostego powodu: uwielbiam kwiaty (szczególnie konwalie – *powrót szczęścia oraz lilie – majestat, a także spotykane u nas tylko
w kwiaciarniach (oraz na Maderze) – strelicje królewskie – świetność), uwielbiam je otrzymywać, a w tym, co pisze Vanessa
Diffenbaugh nie ma ani krzty takiej magii, jak u pani Rowling. Tu działa inny
rodzaj magii – takiej codziennej (nie wiem, jak ubrać w słowa, to co myślę…) –
po prostu sam gest wręczania komuś bukietu kwiatów już symbolizuje jakieś
ciepłe uczucia. A co dalej ludzie z tym uczynią, to już ich sprawa.
Victoria tworzy bukiety niczym wirtuoz, z tą zasadniczą
różnicą, że sama nie bardzo wierzy w dobre uczucia, które kwiaty symbolizują. Doznała
w życiu tyle przykrości, że nie potrafi uwierzyć w dobroć, miłość czy bezinteresowność.
Poznaje jednak chłopaka, Granta, który tak jak ona, zna język kwiatów. Wtedy w
jej sercu zaczynają kiełkować nieznane wcześniej uczucia. Życie Victorii
zmienia się diametralnie.
Powieść „Sekretny język kwiatów” emanuje ciepłem, a wątpiącym
daje nadzieję. Vanessa Diffenbaugh porusza dość niewdzięczny temat dotyczący
domów dziecka i rodzin zastępczych. Opisuje historię bohaterki z dwóch
perspektyw czasowych, ale lekkie pióro autorki powoduje, że powieść czyta się
dosłownie jednym tchem. Dawno nie miałam w dłoniach tak klimatycznej fabuły.
PS. Najbardziej zaintrygował mnie opis autorki na okładce –
znalazłam tam bowiem informację, że Vanessa Diffenbaugh studiowała „pisanie
kreatywne”. Trochę jej zazdroszczę – u nas można studiować filologię polską,
ale nie umieć pisać dłuższych form wypowiedzi, bo tego w ogóle nie ma w planie
studiów. Warto się zastanowić nad sprowadzeniem takiego kierunku do Polski :-)
*kursywą zapisałam znaczenia z zamieszczonego na końcu
książki „Słownika kwiatów Victorii” (powstał on w wyniku badań autorki nad tym
tematem i lektury rozmaitych, istniejących w rzeczywistości, słowników kwiatów)
Ocena: 4,5/6
Ocena: 4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.
Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)