Światowy bestseller
wydany w 24 krajach – czytam na okładce i zastanawiam się, kto ocenia, że
jakaś powieść jest bestsellerem, a inna już nie. Czytałam wiele o niebo
lepszych książek, choć nie mogę powiedzieć, że ta była beznadziejna. Bo nie
była… ale żeby od razu bestseller?
Opis z okładki prezentuje nam treść następująco:
Trwa surowa zima. Po śmierci babki Erica Calcott i jej
siostra Beth wracają do Storton Manor, imponującej rezydencji w południowej
Anglii, gdzie jako dziewczynki spędzały wakacje. Przeglądając rzeczy babki,
Erica wraca wspomnieniami do dzieciństwa…
Rozmyśla o Henrym, kuzynie, którego tajemnicze zniknięcie ze
Storton Manor odcisnęło piętno na całej rodzinie. Erica postanawia rozwikłać
zagadkę; pragnie pozbyć się duchów przeszłości i sprawić, by Beth mogła w końcu
zaznać spokoju. Gdy Erica zagłębia się w dzieje swojej rodziny, odkrywa sekret,
który wiedzie ją do Ameryki przełomu wieków, pewnej pięknej dziedziczki i
przeklętej, jałowej ziemi.
Kiedy przyszłość i
teraźniejszość zaczynają się zbiegać, Erica i Beth muszą stawić czoła dwóm
straszliwym zdradom i dziedzictwu, jakie po sobie pozostawiły.
Czyli tak: mamy dwie siostry, które przyjechały zrobić
porządek po śmierci babci w wielkim domostwie, zwanym Storton Manor. Otrzymają go
w spadku, ale pod pewnym warunkiem: mają w nim zamieszkać. Zastanawiając się
nad tym, próbują uporządkować rzeczy babki. Erica szperając/sprzątając/buszując
po rezydencji natyka się na pewne ślady z przeszłości i zaczyna się dochodzenie.
Ale nie mamy tu śledztwa rodem z kryminałów. To raczej ciepła opowieść o
powrocie do przeszłości. Dlatego tak bardzo przemówiły do mnie poniższe słowa:
Niektóre rzeczy giną bezpowrotnie w odmętach przeszłości –
pewnie właśnie dlatego przeszłość jest taka tajemnicza i tak bardzo nas
fascynuje. Dziś niewiele rzeczy ginie bezpowrotnie – zbyt wiele się rejestruje,
notuje, przechowuje w plikach na różnych komputerach. W dzisiejszych czasach
trudno się czymś fascynować. Trudno utrzymać coś w sekrecie, ale to wciąż
możliwe.
Powieść podzielono na przeplatające się co kilka rozdziałów dzieje
dwóch kobiet: Eriki żyjącej współcześnie oraz Caroline, jej prababki, żyjącej
na początku XX wieku. To właśnie Caroline przez większość lektury intrygowała
mnie i fascynowała. Co takiego zrobiła, że miało to wpływ na życie jej
potomkiń..? Cała historia jest trochę nieprawdopodobna i nieco pogmatwana, ale
dochodzenie do sedna sprawiało mi przyjemność. Co ciekawe, każda kolejna
tajemnica pociąga za sobą następne, przez co ani się obejrzałam, a już byłam na
ostatniej stronie.
To opowieść o tajemnicach, sile siostrzanej miłości, ale
także samotności czy zawiedzionych nadziejach. Czyta się lekko i przyjemnie,
ale mimo wspomnianych wyżej wartości nie nazwałabym jej inaczej jak „dobrym
babskim czytadłem” (co nie do końca powinno mieć pejoratywny wydźwięk, gdyż ja
sama często wybieram takie książki jako przerywniki po „cięższych” lekturach).
Możliwe, że sięgnę jeszcze po książki tej autorki. Czas pokaże...
Wynotowałam sobie również cytaty godne zapamietania:
Potrzeba trochę czasu, żeby zobaczyć kogoś w nowym świetle,
kiedy przez tyle lat patrzyło się na niego w określony sposób albo wcale się go
nie widziało.
***
Odzwyczaiłam się od
wiejskiego życia (…) A jednak, gdyby ktoś mnie zapytał, powiedziałabym, że to
właśnie tu dorastałam. Te letnie wakacje, tak długie i wyraźne w mojej pamięci,
są niczym wyspy na morzu szkolnych dni i deszczowych weekendów, zbyt mglistych
i podobnych do siebie, by o nich pamiętać. – prawie jakbym czytała o sobie i swoim dzieciństwie :-)
Ps. Muszę na koniec dodać swoje trzy grosze: mam wrażenie,
że sagi rodzinne pisane w XIX i na początku XX wieku były jednak dużo bogatsze w
treści…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.
Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)