czwartek, 25 września 2014

J. Courtney Sullivan, Zaręczyny

Spora część kobiet uwielbia biżuterię. Błyskotki wszelkiej maści - od pierścionków po naszyjniki, bransoletki czy kolczyki. Niektóre panie zachowują się przy tym jak sroki: uważają, że im więcej mają na sobie, tym lepiej. Jednak - co zawsze powtarzam - wszystko jest kwestią gustu. Biżuteria to nie tylko garść kruszcu, takiego, jak złoto czy srebro. To również coś, co błyszczy. Najczęściej jest to diament (przynajmniej, jeśli chodzi o Amerykę). I to wokół diamentów (ale nie tylko) kręci się akcja powieści "Zaręczyny".

Brylanty początkowo kojarzone były wyłącznie z wyższymi warstwami społeczeństwa, z bogactwem i blichtrem. Jednak agencja reklamowa N. W. Ayer & Syn postanowiła to zmienić. Tworząc reklamy dla koncernu De Beers (który miał monopol na wydobycie diamentów przez wiele lat), za cel postawiono sobie zmianę upodobań "przeciętnego" amerykańskiego obywatela. Chodziło o to, by każdy mężczyzna, pragnący pojąć za żonę kobietę swojego życia, chciał wydać swoją dwumiesięczną pensję na tzw. PZD, czyli pierścionek z diamentem. Każda niewiasta, o którą ktoś się "starał" powinna pragnąć otrzymać taki pierścionek, którym mogłaby się pochwalić przed koleżankami. Pod koniec lat pięćdziesiątych zaczęto korzystać z przeróżnych form reklamy - tworzono sztuczne potrzeby, po to, by istniał rynek zbytu dla towarów wydobywanych z głębi ziemi. We wspomnianej wcześniej agencji pracowała Frances Gerety, młoda copywriterka (postać autentyczna) i to ona wymyśliła znane na całym świecie hasło "Diamenty są wieczne". Te słowa miały informować o tym, że diament umieszczony w pierścionku zaręczynowym jest swoistą obietnicą, iż miłość między narzeczonymi będzie trwała wiecznie.

"Zaręczyny" to powieść wielowątkowa. Oś całej historii stanowią perypetie Frances, której życie ukazane zostało od lat młodości aż po jej odejście na emeryturę. I to właśnie fragmenty ją opisujące najbardziej mnie ciekawiły. Oprócz niej poznajemy także Delphine, która pozostawiła swoje monotonne, ale stabilne życie dla kochanka; Evelyn, której syn odchodzi od żony, przyprawiając matkę o palpitacje serca; Sheilę, która zawsze liczy się z każdym wydawanym groszem oraz Jeffa i Tobby'ego, którzy pragną wziąć ślub. Pozornie nic nie łączy tych bohaterów, jednak jeśli poszperać głębiej, okaże się, że wspólnym mianownikiem są różne odcienie miłości oraz... - nie mogłoby być inaczej - diamenty. Wracając do Frances - jej postać jest niezwykle ciekawa z bardzo prostego powodu. Kobieta przez wiele lat tworzyła slogany reklamowe dotyczące pierścionków zaręczynowych z diamentem, a sama nawet o takim nie marzyła, bo z wyboru była, dziś powiedzielibyśmy, singielką.

Zaraz pewnie pomyślicie: skoro tyle o miłości i diamentach, to pewnie powieść zalatuje harlequinem. Nic podobnego. Oprócz miłosnych historii otrzymujemy w komplecie także niezwykle ciekawe dzieje agencji reklamowych, działających w połowie ubiegłego wieku w Nowym Jorku i nie tylko. Autorka zrobiła kompletny research i opisała nam również intrygujący świat muzyki poważnej oraz egzystencję ratowników medycznych. Jakby od niechcenia poruszonych zostało wiele ważkich tematów: oprócz szeroko rozumianej miłości czytamy także o samotności, rozwodzie czy homoseksualizmie.

Mam niejasne przeczucie, że zza opisywanych historii autorka próbuje puścić do nas oczko, mówiąc, że niekoniecznie diamenty zapewnią nam wieczne uczucie. Każdy z bohaterów patrzy na małżeństwo w inny sposób, kieruje się innymi wartościami. Wspólnym mianownikiem jest pragnienie bycia szczęśliwym, najlepiej u boku kochanej osoby. Jeśli dodatkowo symbolem uczucia będzie pierścionek z diamentem, tym lepiej. Problemy bohaterów są, można rzec, uniwersalne i w tym tkwi siła tej powieści. Myślę, że wiele zamężnych kobiet lektura "Zaręczyn" zmobilizuje do refleksji nad kondycją ich własnego małżeństwa.

Początkowo nie mogłam przekonać się do podziału fabuły i kiedy po rozdziale dotyczącym Frances przeszłam do historii Evelyn i Geralda, czułam się lekko zawiedziona. Jednak akcja rozkręciła się na dobre, a diamenty często bywały wisienką na torcie danej opowieści.

Intrygujący bohaterowie, tło obyczajowe ukazujące Amerykę w poszczególnych dekadach ubiegłego wieku, wielość płaszczyzn - to zalety powieści. Książkę czyta się płynnie, język dopasowany został do treści, więc na tym polu nie ma żadnych zgrzytów. Nie będę jednak tonąć w hymnach pochwalnych - jedna rzecz nie zadziałała w przypadku tej powieści: okładka. Przywodzi na myśl jakieś romanse dla młodzieży, a kryje w sobie całkowicie odmienną treść. Mają rację ci, którzy mówią: "nie oceniaj... po okładce...".

Polecam na chłodne jesienne wieczory i nie tylko:-)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu MUZA SA


Grubość książki: 3,50 cm

7 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że okładka szczególnie mnie nie zachęciła do przeczytania, ale poznanie pracy amerykańskich agencji reklamowych od kuchni i historii sprzedaży pierścionków z diamentem już mnie przekonuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz już jestem jesień, tak więc... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. fajna, szczera recenzja :) może któregoś jesiennego wieczoru akurat przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam dość dawno temu. Wywarła na mnie pozytywne wrażanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka nie zachęca do czytania, ale nie oceniaj po niej dokładnie się w tym przypadku sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem już po lekturze i również polecam. Bardzo przyejemnie spędziłam czas bohaterami tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może kiedyś się skuszę, ale na razie mam co czytać :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)