wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozmyślania ogrodowo-gospodarcze

Od czego by tu zacząć... Może od początku?

Wrzesień zbliża się dużymi krokami, w ogrodzie liście spadają z drzew (o dziwo najwcześniej liście zaczęła tracić wiśnia), powoli trzeba zabierać się za "jesienne" porządki na grządkach i tak mnie jakoś wzięło na podsumowania. 

Lipiec trwał w moim odczuciu stosownie długo, nie pędził - można było w trakcie upałów skorzystać z dobrodziejstw pobliskich akwenów. I razem z mężem skorzystaliśmy. Ja - zodiakalny raczek, mąż - zodiakalna ryba, więc wodę uwielbiamy. Pod tym względem narzekać nie mogę:) 

W lipcu nadszedł czas na robienie nalewek. I tu się zaczęło. Nasze wiśnie nie obrodziły jakoś bogato, więc poprosiłam teściową, żeby ze 3 kilogramy kupiła mi rano na targu. Kupiła piękne, mięsiste owoce, które zasypałam cukrem. I tu czas na wniosek nr 1: przy robieniu wiśniówki trzeba uważać na proporcje (koniecznie na 3 kg owoców - 1 kg cukru), sprawdzić słoiki i zakrętki i jak tylko cukier się rozpuści, zalewać procentami. Niestety ja prawdopodobnie pomieszałam coś z proporcjami i trzymałam za długo w samym cukrze - powstało winko, które nie nadaje się do spożycia. Chciało mi się płakać, ale - cóż - jak to mówią "nie warto płakać nad rozlanym mlekiem". Nie zmienia to faktu, że tych pięknych owoców nadal mi szkoda...

Odpowiednio wcześnie razem z teściową sadziłyśmy w ogrodzie i "foliaku" pomidory i ogórki. Wcześniej grunt został odpowiednio wzbogacony nawozem naturalnym :P Na ogórki narzekać nie możemy - obrodziły "na bogato". Pomidory z kolei rozrosły się niemiłosiernie, kulek na nich sporo, ale... większość jest nadal zielona (o tej porze w ubiegłym roku byłam już objedzona na maxa pomidorami). I tu miejsce na wniosek nr 2: pomidory należy ostro przerzedzać, tzn.obrywać niepotrzebne gałązki i liście. Wiem, że większość z Was pewnie to wie, ale ze mnie taki ogrodnik, jak z koziej ***y trąbka.

I jeszcze historia z bazylią: dostałam kilka sadzonek tego aromatycznego ziela. Posadziłam je w dwóch miejscach: na grządce lekko ocienionej i w miejscu, gdzie słonko przygrzewa ostro od południa do wieczora. Wniosek nr 3: bazylię należy sadzić w miejscu, w którym jest więcej cienia. Tam rozrasta się najładniej.

Tyle nauczek dała mi matka natura. Z każdym ogrodniczym rokiem staję się mądrzejsza o nowe doświadczenia.

Kilka dni temu uruchomił się w mojej głowie "chomik-zbieracz". Poniżej wytwory zrobione "tymi ręcami" pierwszy raz w życiu. Jesienią i zimą okaże się, czy są zjadliwe :P



Ps. Co do nalewek, odbiłam sobie na jeżynach. Mam nadzieję, że jeżynówka będzie warta grzechu:)

1 komentarz:

  1. W szoku i zdumieniu otwieram szeroko oczy i robię się czerwona ze wstydu! Myślę sobie też,że może ja jednak faktycznie nadaję się bardziej do okiełznania 22 trzynastolatków,bo takich cudów w życiu bym się nie dorobiła!Z moich ogórków nie wyszło nic, sałatę zeżarły ślimaki,obrodziła tylko rzodkiewka,którą też robactwo zaatakowało,także udały się tylko mieczyki i to tak z grubsza. Dodam jeszcze,że mój skromny areał nijak się ma do Twojego ogrodu i że po stokroć biję pokłony!Przy takich sukcesach ogrodniczych naprawdę nie warto płakać nad rozlanym...winem:)
    Acha - ja nie wiedziałam,że pomidory trzeba przerzedzać, a bazylię sadzić w zacienionym. SZACUN, Moja Droga,szczery,absolutny SZACUN!!!:)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)