Większość książek o tematyce
rodzicielstwa skierowanych jest do kobiet – tak niestety wygląda nasz rynek
wydawniczy. Ta pozycja jest inna. Książka ta ewidentnie dedykowana jest
mężczyznom, którzy mają, ale planują mieć potomstwo. Nie przeszkodziło mi to
jednak – jako młodej kobiecie - w zapoznaniu się z tym tytułem. Autor jest
absolwentem wydziału teologicznego na Uniwersytecie Notre Dame (sprawdziłam –
jest to prywatny amerykański uniwersytet katolicki), nauczycielem, publicystą,
mężem i ojcem czworga dzieci.
Na początku pozwolę sobie
przytoczyć pewien cytat:
Każdy mężczyzna może być ojcem (…)
ale czymś zupełnie wyjątkowym jest bycie tatusiem*.
Daniel W. Driscoll rozróżnia dwa
pojęcia dotyczące ojcostwa po to, by uświadomić, że rola głowy rodziny to nie
bułka z masłem. Chcąc być dla swoich dzieci tytułowym tatusiem, trzeba wiele
cierpliwości, wysiłku i zwykłej ludzkiej siły. Co ważne, autor nie próbuje
kreślić przed nami arkadyjskiej wizji ojcostwa. Wręcz przeciwnie, z lekką
ironią i poczuciem humoru prezentuje meandry życia w rodzinie z perspektywy
ojca (czytaj: tatusia).
Poprzez opisywane historie autor
próbuje nam powiedzieć, jak wielką sztuką jest wychowywanie dzieci w poczuciu
określonych wartości i zasad; jak trudno jest zajmować się dziećmi, nie zapominając,
że każde z nich jest indywidualnością. Na własnym przykładzie pokazuje, że
nauka tolerancji czy szacunku dla tradycji wymaga wysiłku nie tylko ze strony
rodzica, ale również dziecka.
Dla autora „bycie tatusiem”
polega między innymi na spędzaniu z dziećmi wolnego czasu, na wspólnym
patrzeniu w gwiazdy, na czytaniu lub oglądaniu bajek, po prostu na byciu obok.
Daniel W. Driscoll wspominając początki etapu życiowego, zwanego rodzicielstwem wspomina, że gdyby wraz z żoną znali jego konsekwencje,
to być może brakłoby im odwagi. Więc poniekąd ich niewiedza była swoistym
błogosławieństwem od Boga.
Autor ma odwagę przyznać, że
odkąd stał się rodzicem, coraz rzadziej patrzy na żonę przez pryzmat jej
kobiecości. Postrzega ją jako matkę i pomoc domową. Żałuje tego i mówi to
głośno. Równocześnie zaznacza, że docenia jej inteligencję i wrażliwość. Generalnie
twierdzi, że od momentu, kiedy suknia ślubna i garnitur lądują w szafie, należy
bardzo pielęgnować uczucie. Jeszcze bardziej – kiedy na świecie pojawiają się
dzieci.
Wiele treści zawartych w tej
krótkiej książeczce rozśmieszyło mnie. Autor w zabawny sposób opisuje różne
rodzinne tradycje i zasady, które zostały wprowadzone w momencie narodzin
dzieci. Przyznaje, że przestał co chwilę zmieniać koszule ubrudzone przez jego
potomstwo, gdyż dostrzega bezsensowność takich działań. To samo dotyczy
wystroju domu: wszystko, co drogie, piękne i mające predyspozycje do tłuczenia
się, zostało wyniesione lub odpowiednio schowane. W domu panuje reguła
funkcjonalności, a podstawowe rzeczy potrzebne w życiu codziennym lądują
kilkanaście centymetrów powyżej miejsca, którego mogą dosięgnąć dzieci. Już samo
to uświadamia autorowi, jak bardzo jemu i jego żonie zmienił się gust. Dociera do
niego, że różnice między parami (małżeństwami) z dziećmi a tymi bez nich zawsze
będą ogromne.
Dowiadujemy się również, że każdy
dzień z dziećmi przynosi coś nowego. Żaden z rodziców tak naprawdę nie ma
pewności, jak będzie wyglądał jego dzień z potomstwem. Ale najważniejsze jest
to, żeby zobaczyć swoje dzieci śpiące, wyglądające jak aniołki. To – ponoć – ma
dodawać siły i energii na każdy kolejny dzień.
Każdy z króciutkich rozdziałów
rozpoczyna się jakimś wartościowym cytatem, niosącym ważne i mądre słowa, a
kończy krótką modlitwą. Treści religijne są w tej książce dosyć mocno
zaznaczone. Osobiście mi to nie przeszkadzało. Pokazywało, że autor ma swój
system wartości i nie zamierza się z nim ukrywać. Żałuję jednak, że „Tacierzyństwo…”
jest tak krótką lekturą. Brakowało mi jeszcze większej ilości perypetii
rodzicielskich i jakichś konkretnych porad, jak sobie dać radę z gromadą małych
istot.
Ocena:
4,5/6
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz wydawnictwu WAM
*Daniel W.Driscoll, Tacierzyństwo. Zostajesz tatusiem i wszystko się zmienia, Wydawnictwo WAM, Kraków 2012, s. 10.
Dla mnie raczej nie, ale może w ramach psikusa zafunduję mojemu chłopakowi :P
OdpowiedzUsuńA_psik, jeszcze jedno zdjęcia książki w towarzystwie kawy lub herbaty i będziesz miała na sumieniu to,że przez Ciebie porzucę pracę,żeby też mieć takie zdjęcia!;)Najbardziej pożądany zestaw świata, jak dla mnie.Prawie tak samo, jak bilet na MŚ w siatkówce mężczyzn...mimo wszystko...
OdpowiedzUsuń;)
To jeszcze nie ten czas na tego typu literaturę :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też nie. Ale w przyszłoście będzie jak znalazł.
OdpowiedzUsuńZa jakieś trzy lata może to być świetna lektura dla mojego Narzeczonego, a za niecały rok już Męża. ;-)
OdpowiedzUsuńCytat znam i jest bardzo prawdziwy w swojej treści :) Książka wiadomo - nie dla mnie. Ale dobrze wiedzieć, że takie poradniki powstają :)
OdpowiedzUsuńChyba nie jest to książka dla mnie :D
OdpowiedzUsuń