Od lat ktoś próbuje nam wmówić, że obyczajowe zmiany, których jesteśmy świadkami, to spontaniczny powiew ducha nowego pokolenia, które prze ku wolności. Tyle że ani to nowe, ani wolne, ani tym bardziej spontaniczne. Każdy ruch został precyzyjnie zaplanowany i rozpisany ponad sto lat temu. (s.9)
Od jakiegoś czasu głośno stało się o gender - niezależnie od tego, czy włączyło się tv, posłuchało radia czy poszperało w sieci, wszędzie tylko gender i gender. Ale o co właściwie chodzi? - ktoś zapyta.
Autorka, absolwentka filozofii i dziennikarstwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, publicystka, producentka programów telewizyjnych zabrała się za ten wielce kontrowersyjny temat. Postanowiła odsłonić jego prawdziwą twarz. Książka jest
próbą „nakreślenia wielowymiarowej strategii ideologii gender” (s. 10). Czerwona
dyktatura przebrała się w tęczowe wdzianko i ze śliskim uśmiechem przekonuje do
przyjęcia wiary w równość (s. 10) – przekonuje autorka we wstępie książki.
Marzena
Nykiel twierdzi, że w tzw. „sporze o gender” nie chodzi o parytet czy
sprawiedliwy podział obowiązków domowych pomiędzy kobietę a mężczyznę. Tu chodzi o
„fundament naszej tożsamości”. Autorka
próbuje wykazać, że za współczesnymi tendencjami i przemianami stoją
politycy i różne organizacje.
Książka
podzielona jest na cztery części. W pierwszej z nich Marzena Nykiel prezentuje „Plan demograficznej zapaści".
Prognozy dla naszego kraju na najbliższe lata przerażają nie tylko demografów:
Polaków rodzi się coraz mniej, a żeby zapewnić tzw. „zastępowalność pokoleń”
każda Polka musi urodzić co najmniej dwójkę dzieci. Sytuacja demograficzna może stać się barierą rozwojową Polski w XXI wieku.
Co ciekawe, już w latach
siedemdziesiątych pewne organizacje międzynarodowe zachęcały do administracyjnej polityki
sterującej rozrodczością. Dzietność ogranicza się wówczas poprzez antykoncepcję –
namawia się kobiety do „planowanego” macierzyństwa – to jednak, jak zapewnia autorka, maska. Echa
pewnego raportu z 1972 roku dotyczącego analizy przyszłości ludności i kurczących się zasobów naturalnych odczuwamy
już dziś (chodziło w nim m.in. o to, że przyroda zagrożona jest nadmiarem ludzi).
Obywatelom wmawia się potrzebę antykoncepcji, a „limity urodzeń” mało kogo
jeszcze dziwią (polityka jednego dziecka w Chinach!). Marzena Nykiel przekonuje, że można by przecież promować taki styl życia, który opóźni inicjację seksualną – ale to przecież nie
uzależniłoby młodych ludzi od całego rynku usług i nie jest dochodowe...
Autorka
posługuje się zrozumiałym językiem, jednak w niektórych fragmentach męczyły mnie zwroty typu:
„rozwibrowanie spirali pseudowolności”. Nie znoszę tego typu języka. Podam jeszcze jeden przykład, żeby było wiadomo, o co mi chodzi:
Wielka poczwara nowej lewicy wciśnięta w postmodernistyczny przyodziewek atakuje wirusem gender ostatnie zdrowe komórki globu. (s.53)
Na szczęście tego typu zwroty nie są zbyt częste w omawianej publikacji. Gdyby było inaczej, zamknęłabym książkę już po kilkunastu stronach. Oprócz wspomnianych wyżej drobnych potyczek metaforycznych język jest adekwatny do treści merytorycznej publikacji.
Wielka poczwara nowej lewicy wciśnięta w postmodernistyczny przyodziewek atakuje wirusem gender ostatnie zdrowe komórki globu. (s.53)
Na szczęście tego typu zwroty nie są zbyt częste w omawianej publikacji. Gdyby było inaczej, zamknęłabym książkę już po kilkunastu stronach. Oprócz wspomnianych wyżej drobnych potyczek metaforycznych język jest adekwatny do treści merytorycznej publikacji.
Otrzymujemy trochę podstawowych informacji o eugenice i Planned
Parenthood (nie tak dawno miałam do czynienia z obydwoma tematami). Przy okazji aborcji
wspomina autorka o profesorze Bernardzie Nathansonie, wieloletnim aborcjoniście,
który przestał praktykować, gdy po raz pierwszy ujrzał USG płodu.
Marzena
Nykiel demaskuje globalną siatkę interesów – pokazuje jak działa strategia
polityczna gender mainstreaming (strategia polityczna na rzecz równego traktowania kobiet i mężczyzn. Polega na włączeniu zasady równości szans kobiet i mężczyzn w główny nurt polityki - definicja z wikipedii) i jak opanowuje kolejne kraje pod
płaszczykiem równouprawnienia między płciami. Przerażający jest fakt, w jaki
sposób różne organizacje zmuszają państwa do wprowadzania legalnej aborcji lub
zalegalizowania homoseksualizmu – Bank Światowy na przykład wstrzymuje wypłatę
pożyczek dopóki władze państw nie zgodzą się na postawione warunki.
W kolejnym
rozdziale, zatytułowanym „Totalitaryzm kopulacyjny”, autorka odsłania marksistowską twarz gender. Mowa tam o manoizmie – czyli
wyzwoleniu człowieka od jakiegokolwiek ucisku (utopia bezklasowego
społeczeństwa). Już marksiści optowali za wyzwoleniem kobiety spod jarzma
monogamii.
Na fundamentach zbudowanych przez Marksa i Engelsa postawiono wszystkie teorie rewolucjonistów seksualnych. To na nich opierają się posmodernistyczne dociekania, które przyczyniły się do powstania ideologii gender. (s. 57)
Dowiadujemy się także, że już za
czasów rządów Lenina, powstawały tzw. „komuny małżeńskie”, a aborcja i rozwody
zostały zalegalizowane. W tym
rozdziale zaprezentowane zostały pokrótce sylwetki osób związanych z
opisywanymi tu zmianami społecznymi. Na naszych
oczach rozgrywa się rewolucja kulturowa dotycząca sfery seksualnej ludzi. Dobry
grunt pod te przemiany przygotował m.in. Zygmunt Freud (wyparte pożądania seksualne, „kompleks Edypa” itp.)
Choć mniejszość homoseksualna stanowi ledwie kilka procent całej populacji, można odnieść wrażenie, że to ona jest grupą dominującą. Większość powoli przestaje mieć prawo głosu. Dzieje się tak dzięki wykorzystaniu propagandy medialnej (...). (s.176)
Struktury,
które realizują ideologię gender opierają się na strategii obrony
prześladowanych mniejszości. O zwalczaniu kobiecości pisze publicystka w
kontekście postaci Simone de Beauvoir (pionierka współczesnego feminizmu drugiej fali). Wyciąga też na wierzch kłamstwa, na
których gender postawiło fundamenty. Jednym z nich było dzieło Margaret Mead
pt. „Dojrzewanie na Samoa”. Autorka „odbrązowuje” pioniera seksuologii Alfreda
Kinseya, przy czym jego „dokonania” nadal chwalą prof. Izdebski czy Zbigniew
Lew-Starowicz. Pewne fakty szokują. Marzena Nykiel
pokazuje też, jak odkrycie LSD wpłynęło na zacieranie kategorii dobra i zła.
Negowanie rzeczywistości stało się możliwe dzięki środkom halucynogennym. Spory
wpływ miała również muzyczna propaganda (Sex, drugs and rock'n'roll).
W kolejnej części książki dowiadujemy się, że w Polsce
dzieje się obecnie to, co na Zachodzie miało miejsce około pół wieku temu. Działania
genderowe zostały porównane do technik działania KGB (jeden z ciekawszych
rozdziałów!). Erozja państwa następuje w wyniku działań na różnych obszarach
(idei struktur państwowych i społecznych oraz życia rodzinnego i społecznego).
Podtytuł książki brzmi "Kulisy ukrytej wojny" i dokładnie oddaje treść publikacji. Odnajdziemy w niej bowiem zakulisowe działania ruchu feministek, w tym zamachu na macierzyństwo (to efekt "uboczny" tych działań). Aby pewne zmiany mogły być wprowadzane niezauważalnie, potrzebna była "genderowa nowomowa".
Wniosek,
który poraża: konsumpcjonizm przemienia społeczeństwo w bezmyślną masę. Do tego dochodzi "pozorne nauczanie" i już takim społeczeństwem łatwiej się rządzi. Wszyscy wiemy, że DOBRZE wyedukowanymi obywatelami trudniej sterować. W tym względzie zaczynamy dorównywać Amerykanom, choć jeszcze niedawno sami śmialiśmy się z ich poziomu edukacji.
„Pułapka
gender” to lektura niosąca kaganek oświecenia książka, po której na każdy
serwis informacyjny będę patrzyła z dużą dozą nieufności.
Można nie wierzyć we wszystko, co pisze autorka, jednak warto zastanowić się, czy przypadkiem nie ma choć trochę prawdy, w tym, co prezentuje. Niektórzy rzucą też pewnie argumentem, że książka jest prokatolicka. Okej, ale to nie zmienia faktu, że książkę gorąco polecam. Warto zapoznać się z nią, by wyrobić sobie własne zdanie na temat aktualnej sytuacji w naszym kraju. By zobaczyć, jak szeroka jest siatka powiązań pomiędzy rzeczami/sprawami/instytucjami pozornie nie połączonymi ze sobą...
Grubość książki: 2,30 cm
Grubość książki: 2,30 cm
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu M
NIgdy bym po tę książkę nie sięgnęłabym. Jestem feministką ciskanie kobiet w kamasze na siłę i "kazanie" jej rodzić dzieci nie mieszczą się moim obyczaju. Każdy ma wybór. NIkt nic nie musi. Chcę mieć rodzinę ok, chcę pracować zawodowo ok, chcę łączyć i spełniać się w wielu aspektach ok.
OdpowiedzUsuńNa książkę nie mam ochoty, mimo tego iż porusza ciekawy temat. Niestety czuję już przesyt tematem gender nie tylko w mediach, ale i na studiach; więc niestety nie :)
OdpowiedzUsuń