Z drobiazgów składa się konstrukcja naszych dni. Nie z wielkich spraw, burzących porządek dnia. Tylko drobiazgi sprawiają, że czujemy się pewnie w codzienności. (s.30)
Ostatnia część serii autorstwa Katarzyny Enerlich "Prowincja pełna..." - tym razem pełna szeptów. Czemu akurat szeptów? Dlatego, że główna bohaterka, Ludmiła spotyka w swoim życiu szeptuchy, swoiste czarodziejki, korzystające z dóbr natury. To kobiety pomagające ludziom stawać się zdrowszymi i szczęśliwszymi.
Ludmiła boryka się ze stratą ukochanego mężczyzny, który zginął w katastrofie lotniczej. Kobieta doświadcza przejmującego smutku, wręcz depresji. Były mąż pomaga jej, jak tylko potrafi i zabiera ich córkę na wakacje, dając Ludmile czas na "pozbieranie się". Bohaterka nie jest bowiem w stanie zajmować się Zosią. Na szczęście, jak to w życiu, po każdej burzy wychodzi słońce i Ludmiła w końcu powolutku zaczyna wracać do rzeczywistości. Wychodzi ze swojej skorupy krok po kroczku - najpierw zabiera się za prace w zachwaszczonym ogrodzie, później daje się porwać przyjaciółce na zakupy. Boryka się też jednak z problemem, jak powiedzieć dziecku o śmierci ukochanego. Inna kwestia jest taka: jak wytłumaczyć obcym ludziom (którzy chcą robić pewne interesy), że mąż nie żyje? Kobieta doświadcza huśtawki nastrojów - gdy już wydaje się, że jest lepiej, znowu następuje chaos i przygnębiający smutek. Okazuje się, że pomoc rodziny - nawet patchworkowej - i przyjaciół bywa nieoceniona. Ludmiła zaczyna mieszkać z Januszem, przyjmuje pod swój dach ojca jej zmarłego męża. Oboje potrzebują swojej obecności, by dobrze przeżyć czas żałoby. Janusz proponuje budowę pensjonatu (powołując się na ostatnią wolę syna), na co bohaterka się buntuje. Jednak po podróży promującej jej książki (bo musicie wiedzieć, że w międzyczasie zaczęła pisać) dochodzi do wniosku, że niepotrzebnie się buntowała i że ten pomysł na życie wcale nie jest taki zły.
To opowieść o sile kobiecej przyjaźni - gdyby nie przyjaciółki-sąsiadki Ludmiła dawno umarłaby z głodu podczas depresji; dni, które spędzała w łóżku pod kołdrą. To także historia o tym, że prezenty mogą do ludzi docierać nawet... zza grobu.
"Prowincja pełna szeptów" to studium kobiety przeżywającej żałobę. Nauka jak żyć "po" tragedii. Całe życie zostaje podzielone na "przed" i "po". Katarzyna Enerlich opisuje trudny powrót do szarej rzeczywistości bez ukochanej osoby u boku.
(...) nie jesteśmy w życiu samotnymi wyspami i każdy napotkany człowiek jest nam do czegoś potrzebny. Bo zawsze coś w naszym życiu od kogoś zależy. Czyjeś spełnione marzenie na przykład. (s.38)
To także pochwała życia na prowincji oraz wszystkiego, co pochodzi prosto z natury:
Natura jest największą podróżną walizką. Znajdzie się w niej wszystko do życia - jeśli dobrze spakowana. (s.97)
To opowieść pachnąca ziołami i pieczonym w domu chlebem; inspiracja do kulinarnych eksperymentów i szukania pożywienia wśród łąk, pól i lasów.
Podobnie jak w poprzednich częściach serii znajdziemy mnóstwo historii związanych z mazurską ziemią i ludźmi ją zamieszkującymi. Autorka, Katarzyna Enerlich, ma gawędziarski dar - historia płynie niespiesznie, ale wskazuje nam, jak ważna jest prostota w życiu. Sposób narracji na ogół mi odpowiadał, choć zdarzało mi się zazgrzytać zębami, gdy szyk zdania mi nie pasował albo autorka nadużywała słów: dosmaczać i uważność. Nie do końca odpowiadało mi również utożsamianie bohaterki z autorką (że niby listy od czytelniczek Ludmiły, a w rzeczywistości są to listy od czytelniczek Katarzyny Enerlich) - czemu miał służyć ten zabieg? Jakoś psuło mi to radość czytania. Ale nie skreślam z tych powodów tej ciepłej opowieści o mazurskiej prowincji. Po prostu zauważam i opisuję tu te elementy, które mi się nie podobały.
Czasami zamykają się drzwi, żeby mogły otworzyć się wrota. Nie mogą być otwarte jednocześnie, bo zwyczajnie zrobi się przeciąg. A w przeciągu to raczej nic dobrego nie powstanie. (s.152)
Jeżeli macie ochotę na lekturę dotyczącą prozy życia, opisanej poetyckim językiem, sięgnijcie po serię "Prowincja" Katarzyny Enerlich.
Książkę przeczytałam dzieki uprzejmości portalu:
Grubość książki: 1,80 cm
Nie słyszałam o tej autorce, ale może kiedyś natknę się na jej utwory :D
OdpowiedzUsuńCzytałam już dość dawno temu "Prowincję pełną czarów". Bardzo mi przypadła do gustu. Pozycję przedstawioną przez Ciebie mam już od jakiegoś czasu na oku ;)
OdpowiedzUsuńObowiązkowo, cała seria jeszcze przede mną!
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam. Obecnie czytam inną powieść tej pisarki:)
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytam całą serię :)
OdpowiedzUsuńSwoją przygodę z autorką zaczęłam dosłownie kilka dni temu od tej właśnie książki i zakochałam się w magii i atmosferze, jaką jest przepełniona. Teraz czytam pierwszy tom serii. :)
OdpowiedzUsuń