Chyba każdy rodzic marzy o tym,
aby jego dziecko urodziło się zdrowe. Nie inaczej jest w przypadku bohaterów
powieści Jodi Picoult „Krucha jak lód”. Charlotte i Sean O’Keefe to małżeństwo,
które wiele przeżyło. Najtrudniejsze chwile są jednak przed nimi. Ich druga
córka rodzi się z rzadko spotykanym schorzeniem – łamliwością kości. Życie bohaterów
jest niezwykle ciężkie – borykają się z problemami finansowymi (wiadomo,
leczenie rzadkich chorób jest niezwykle kosztowne), dzień w dzień zastanawiają
się, czy ich córka Willow znowu sobie czegoś nie złamie, a do tego (jak to
zwykle bywa) muszą radzić sobie z ciekawskimi spojrzeniami innych, kiedy tylko
przekroczą próg własnego domu i wyjdą na zewnątrz.
Charlotte w trakcie ciąży była
pod stałą opieką lekarki, a zarazem jej najlepszej przyjaciółki – Piper.
Pewnego razu Willow łamie obydwie kości udowe, Sean niezadowolony z opieki
medycznej w miejscu zdarzenia szuka pomocy. Razem z żoną trafiają do prawnika.
W tej konkretnej sprawie prawnicy nie są skorzy pomóc rodzinie, ale doradzają,
by proces wytoczyć samej Piper (o błąd w sztuce lekarskiej, który miałby
polegać na tym, że odpowiednio wcześnie nie dostrzegła – podczas badań USG –
choroby nienarodzonej jeszcze dziewczynki). Oskarżenie własnej przyjaciółki
miałoby jednak swój cel: Charlotte nie musiałaby już tak zamartwiać się, gdyż
wygrana w takim procesie „ustawiłaby” ich rodzinę finansowo na długie lata. Aby
wygrać proces Charlotte musiałaby przyznać przed sądem, że usunęłaby ciążę,
gdyby wiedziała o chorobie dziecka…
„Krucha jak lód” to jedna z tych
książek, które powodują, że po lekturze czuję się tak, jakbym została „przemaglowana”.
Rozmaitość uczuć, które towarzyszyły mi w trakcie czytania, jest nie do
opisania. Jodi Picoult we właściwy sobie sposób zgłębia temat (już teraz
rozumiem, dlaczego każdą jej powieść poprzedzają tak długie podziękowania), ze
szczegółami opisując dany problem – w niniejszej książce: chorobę. W przypadku „Kruchej…”
jest to osteogenesis imperfecta (w skrócie OI), czyli
wrodzona łamliwość kości. Warto tu w skrócie opisać, na czym polega ta choroba.
OI wynika z nieprawidłowej budowy kolagenu (który jest głównym składnikiem
tkanki łącznej), co powoduje nadmierną kruchość kości. Złamania u chorego
występują nie tylko w momencie upadku, ale także podczas wykonywania
codziennych – zdawałoby się „zwykłych” - czynności, np. podczas snu. Cechą charakterystyczną
osób chorych na OI jest niski wzrost, łukowato wygięte kości i niebieskie
zabarwienie twardówki. Istnieje kilka typów OI, ale więcej o tym schorzeniu
znajdziecie na kartach powieści lub w Internecie.
Wracając do uczuć… Autorka w
niezwykły sposób wprowadza nas w świat rodziny, której jeden członek cierpi na
ciężką chorobę. Pokazuje, jak czują się bliscy, którzy każdego dnia muszą
zmagać się z trudnościami, jakie niesie im los. Najbardziej (oprócz samej Willow)
było mi żal jej siostry – Amelii. Dziewczyna czuje się zaniedbywana przez
rodziców, którzy czasem zachowują się, jakby jej nie było na świecie. A ona
chciałaby tylko czasem zostać zauważona… Obserwujemy również, jak zmagania z
chorobą dziecka wpływają na stan małżeństwa bohaterów.
Willow pomimo swojej choroby jest
nadzwyczaj pogodnym dzieckiem. Patrzy na świat w miarę optymistycznie, zdając
sobie jednak sprawę ze swej odmienności. Nie może tak jak inne dzieci bawić się
w piaskownicy, czy skakać na trampolinie, ale nadrabia te zaległości w inny
sposób – sporo czyta, a czytając wynajduje rozmaite ciekawostki, którymi
później karmi swoich bliskich. Podczas lektury wydawało mi się to dosyć zabawne
– mieć tak mądre dziecko, że niejednokrotnie zaginało parol na znawcach
jakiegoś tematu.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się,
jak postąpiła Charlotte; jakie problemy napotkała po drodze jej rodzina i czy
kobieta potrafiła wytłumaczyć małej Willow, po co ten cały proces – koniecznie sięgnijcie
po tę książkę. Zapewniam: po lekturze „Kruchej jak lód” zaczniecie doceniać
prosty fakt, że jesteście zdrowi…
To książka przepełniona bólem,
ale godna uwagi każdego…
Ocena: 5/6
Bardzo chętnie przeczytam, chociaż trochę się boję, że książka aż za bardzo mnie poruszy, ale zaryzykuję. Lubię zyciowe książki, a ta z pewnością musi być niesamowita.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek tej autorki, choć wiem, że potrafi wzruszyć do głębi. Chyba pora się przekonać, czy i ja poddam się emocjom podczas lektury. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę, chociaż jest niezwykle smutna.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka Ci się spodobała :)
OdpowiedzUsuńNie wymieniłaś w recenzji żadnych wad, więc dlaczego książka nie zasłużyła na 6/6? :)
Dobre pytanie. Na 6/6 trzeba zasłużyć:) a tak serio, to w recenzji zapomniałam dodać, że końcówka mnie zawiodła (chociaż może powinnam powiedzieć: dobiła?) i po niej poczułam się, jakby ze mnie zeszło powietrze (niczym z przebitego balonu). Wiem, że powinnam ocenić książkę "za całość", ale ten koniec mi w tym przeszkodził.
UsuńO tak, zakończenie było dobijające.. Ale dla mnie to akurat był atut. No cóż... Gusta są różne :)
UsuńBardzo cenię sobie prozę Picoult, więc na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńTej nie czytałam pani Picoult, więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej pozycji. :) Zwykle nie sięgam bo tego typu literaturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie!;)
Właśnie zaczynam lekturę innej książki tej autorki, ale z tego co większośc czytelników piszę Picoult potrafi poruszać serce więc podejrzewam, że i po kolejne tytuły sięgnę w tym także po "Kruchą jak lód" :)
OdpowiedzUsuńTrudna tematyka, ale przeczytam, miałam już styczność z twórczością tej autorki i muszę przyznać, iż bardzo lubię sięgać do jej książek :)
OdpowiedzUsuń