Cóż, to chyba prawda, że każde kolejne przestępstwo popełnia się coraz łatwiej. Że jeśli raz przekroczy się granice, to potem jest już z górki. - s. 288
Mocna, poruszająca do głębi powieść o małżeństwach pragnących mieć dzieci. Bardzo dziwnie czytało mi się tę książkę ze świadomością, że sama jestem w stanie błogosławionym...
Druga para bohaterów - Monika i Mateusz o potomstwo starali się od 10 lat. Pragnęli dzieci jak niczego innego na świecie. Jednak ich światopogląd bardzo ograniczał owe starania - in vitro po prostu nie wchodziło w grę.
W klinice leczenia niepłodności dochodzi do przypadkowego spotkania Mateusza i Igora, kolegów w klasy. Jak potoczą się losy tych dwóch par? Czy podobna sytuacja zbliży ich do siebie? Książka prezentuje różne podejścia do kwestii związanych ze sztucznym zapłodnieniem. Monika i Mateusz borykają się z problemami finansowymi, chcąc opłacić koszty leczenia. Dla drugiej pary pieniądze nie są żadnym problemem. Pierwsi są "ograniczeni" przez swoją religię, drudzy - nie. Mnóstwo dylematów moralnych i cały wachlarz emocji. Niejednokrotnie miałam ochotę płakać razem z bohaterami.
Długo zastanawiałam się, co oznaczają tytułowe śnieżynki. Nie miałam pojęcia, że mówi się tak o zarodkach przechowywanych w ciekłym azocie.
Wiele wzruszeń i emocji, a także złości na bohaterów - przynajmniej w niektórych sytuacjach. Tak, to książka, która porusza czułe struny... A zakończenie jest tak zaskakujące, że aż tchu brak...
Ja też nie wiedziałam o genezie tego słowa. A książkę mam w planach.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści wywołujące emocje, bo nie ma nic gorszego od książek nijakich. "Śnieżynki" wypożyczyłam w bibliotece, więc na pewno przeczytam je niedługo. :)
OdpowiedzUsuń