czwartek, 26 maja 2016

Z okazji Dnia Matki...

...przypomnienie pewnego tekstu, który popełniłam w listopadzie 2012 roku, jeszcze na starym blogu.
Tytułem wyjaśnienia: piszę "książka ślubna", gdyż razem z mężem poprosiliśmy naszych gości weselnych, aby zamiast kwiatów podarowali nam książki...




Oto wspomniany tekst dotyczący książki Leszka Talko "Dziecko dla odważnych":

Jedna z pierwszych książek „ślubnych”, na którą rzuciłam się po zapoznaniu z okładką. 

Rodzice mojego chrześniaka postanowili chyba uświadomić mnie i mojego męża, że bycie rodzicami to nie taka łatwa sprawa ;-). Książka w humorystyczny sposób przedstawia perypetie rodzicielskie dotyczące rozmaitych sfer życia. Począwszy od dumnego pojęcia brzmiącego „wychowanie”, przez (próby) kreatywnych zabaw aż po rozmaite obowiązki. Książka ta napisana jest stylem lekkim, dowcipnym i błyskotliwym zarazem. Przyznam jednak szczerze, że bywały momenty, w których odstawiałam ją na półkę, by chociaż przez chwilę poczytać coś innego. Z tego wynika, że nawet „lekki” styl może w niektórych przypadkach stać się uciążliwy. Wydaje mi się również… podejrzewam…, że „Dziecko dla odważnych” jest nieco podkoloryzowane. Jeśli jednak nie – to każdego, kto decyduje się na dziecko od tego momentu będę nazywała hardcorowcem ;-). Serio.

Poza tym jest to książka, którą bałabym się zaliczyć do miana poradników. Niemniej jednak autor wielokrotnie (czasem podejrzewałam go o monotematyczność) zaznacza i podkreśla, że notoryczny brak snu to chleb powszedni ludzi, którzy w jakiś szalony sposób zadecydowali, że zostaną rodzicami. Między innymi z tego powodu zastanawiam się, czy decydować się na macierzyństwo już teraz czy może jednak trochę odczekać :P. Może za jakiś czas przestanę lubić stan, zwany potocznie snem:) Hmmm, gdyby tak dało wyspać się „na zapas”… ;-)

---

No cóż, teraz pewnie nieco inaczej oceniałabym tę książkę. Przekartkowałam ją sobie dzisiaj dla przypomnienia i przez przypadek trafiłam na genialny fragment o ubieraniu dziecka:


U nas niektóre dialogi podczas ubierania Niuni wyglądały podobnie, szczególnie na początku ;-). Zresztą mało które niemowlę lubi być ubierane/przebierane. Jedyne do czego mogę się przyczepić... to to, że nie widziałam ubranek w rozmiarze 76, chyba raczej 74.

Myślę jednak, że w książce autor nieco przesadzał z tym brakiem snu... Albo trafił na wyraźnie mało śpiącego bąbla. U nas, po początkowym trudnym okresie, w którym podejrzewaliśmy kolki, spanie wygląda całkiem nieźle. Młoda już się przyzwyczaiła do spania w swoim łóżeczku. Zasypia w okolicach 19:00-20:00 i śpi do 7:00-8:00 z krótkimi przerwami na karmienie. Ale i tak do piersi przystawiam ją śpiącą, nie budzę jej w tym celu specjalnie. Zobaczymy, co będzie, jak zacznie się ząbkowanie, ale póki co narzekać nie mogę :-).

To tak a propos spania... Nasza Alusia niedługo wyrośnie ze swojej kołyski. Ostatnio przyjmuje coraz bardziej komiczne pozycje podczas snu:


ps. czy skoro zdecydowaliśmy się na dziecko, nazwałabym się dziś harcorowcem? nie jestem pewna ;-)

3 komentarze:

  1. Uwielbiam patrzeć na śpiące dzieci:) Śliczna ta Wasza córcia. Wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) to prawda, śpiące bąble to rozczulający widok :D

      Usuń
  2. Wszystko jeszcze przede mną. Czyli życie zweryfikowało to, co podane zostało w książce.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)