...przypomnienie pewnego tekstu, który popełniłam w listopadzie 2012 roku, jeszcze na starym blogu.
Tytułem wyjaśnienia: piszę "książka ślubna", gdyż razem z mężem poprosiliśmy naszych gości weselnych, aby zamiast kwiatów podarowali nam książki...
Oto wspomniany tekst dotyczący książki Leszka Talko "Dziecko dla odważnych":
Rodzice mojego chrześniaka postanowili chyba uświadomić mnie i mojego męża, że bycie rodzicami to nie taka łatwa sprawa ;-). Książka w humorystyczny sposób przedstawia perypetie rodzicielskie dotyczące rozmaitych sfer życia. Począwszy od dumnego pojęcia brzmiącego „wychowanie”, przez (próby) kreatywnych zabaw aż po rozmaite obowiązki. Książka ta napisana jest stylem lekkim, dowcipnym i błyskotliwym zarazem. Przyznam jednak szczerze, że bywały momenty, w których odstawiałam ją na półkę, by chociaż przez chwilę poczytać coś innego. Z tego wynika, że nawet „lekki” styl może w niektórych przypadkach stać się uciążliwy. Wydaje mi się również… podejrzewam…, że „Dziecko dla odważnych” jest nieco podkoloryzowane. Jeśli jednak nie – to każdego, kto decyduje się na dziecko od tego momentu będę nazywała hardcorowcem ;-). Serio.
Poza tym jest to książka, którą bałabym się zaliczyć do miana poradników. Niemniej jednak autor wielokrotnie (czasem podejrzewałam go o monotematyczność) zaznacza i podkreśla, że notoryczny brak snu to chleb powszedni ludzi, którzy w jakiś szalony sposób zadecydowali, że zostaną rodzicami. Między innymi z tego powodu zastanawiam się, czy decydować się na macierzyństwo już teraz czy może jednak trochę odczekać :P. Może za jakiś czas przestanę lubić stan, zwany potocznie snem:) Hmmm, gdyby tak dało wyspać się „na zapas”… ;-)
---
No cóż, teraz pewnie nieco inaczej oceniałabym tę książkę. Przekartkowałam ją sobie dzisiaj dla przypomnienia i przez przypadek trafiłam na genialny fragment o ubieraniu dziecka:
U nas niektóre dialogi podczas ubierania Niuni wyglądały podobnie, szczególnie na początku ;-). Zresztą mało które niemowlę lubi być ubierane/przebierane. Jedyne do czego mogę się przyczepić... to to, że nie widziałam ubranek w rozmiarze 76, chyba raczej 74.
Myślę jednak, że w książce autor nieco przesadzał z tym brakiem snu... Albo trafił na wyraźnie mało śpiącego bąbla. U nas, po początkowym trudnym okresie, w którym podejrzewaliśmy kolki, spanie wygląda całkiem nieźle. Młoda już się przyzwyczaiła do spania w swoim łóżeczku. Zasypia w okolicach 19:00-20:00 i śpi do 7:00-8:00 z krótkimi przerwami na karmienie. Ale i tak do piersi przystawiam ją śpiącą, nie budzę jej w tym celu specjalnie. Zobaczymy, co będzie, jak zacznie się ząbkowanie, ale póki co narzekać nie mogę :-).
To tak a propos spania... Nasza Alusia niedługo wyrośnie ze swojej kołyski. Ostatnio przyjmuje coraz bardziej komiczne pozycje podczas snu:
ps. czy skoro zdecydowaliśmy się na dziecko, nazwałabym się dziś harcorowcem? nie jestem pewna ;-)
Uwielbiam patrzeć na śpiące dzieci:) Śliczna ta Wasza córcia. Wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta:D
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) to prawda, śpiące bąble to rozczulający widok :D
UsuńWszystko jeszcze przede mną. Czyli życie zweryfikowało to, co podane zostało w książce.
OdpowiedzUsuń