Pewna bogata Amerykanka, Gala, ma w życiu praktycznie wszystko. Jednak, jak wiemy, pozory często mylą. Jej świat zostaje wywrócony do góry nogami, gdy przyjeżdża do pewnej małej katalońskiej wsi wraz ze swoimi córkami: Kate i Adele. Przyjeżdża do La Mugi, bo liczy na spadek po dalekiej ciotce. Otrzymanie spadku uzależnione jest od tego, czy odnajdzie autora kopii pewnego obrazu Salvadora Dali... Obrazu, który zmarła ciotka zostawiła po sobie. Oczywiście, jak to w życiu, nikt nie ułatwia Gali zadania. Mieszkańcy wioski zdają się wiedzieć więcej, ale nikt nie spieszy z pomocą sfrustrowanej kobiecie.
"Ziemia kobiet" to w mojej ocenie nieco "specyficzna" książka - z jednej strony ma w sobie coś z tzw. literatury kobiecej, ale z drugiej jest po prostu dobrą książką o życiu. Emocje buzują, wypełniając prawie każdą ze stron powieści. Poznawanie własnych korzeni nie zawsze jest łatwe i bezbolesne, o czym przekonuje się główna bohaterka, która musi zmierzyć się z natłokiem uczuć.
W zasadzie pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest to powieść o sile kobiet. O poczuciu przynależności do kręgu kobiet zmagających się z życiem. "Ziemia kobiet" to także apoteoza spokojnego życia na wsi, życia w zgodzie z przyrodą. To również powieść o tym, że czasem dane miejsce, dana ziemia... potrafi nas zmienić:
To miejsce wywoływało jakieś zdziczenie, wskazywało drogi, na których do głosu dochodziło w człowieku to, co pierwotne i zwierzęce. To, co prawdziwe? - s. 472
Autorce zapewne chodziło o uwypuklenie różnic między życiem jak z amerykańskiego snu, a prawdziwym życiem w zgodzie z naturą, jednak czytałam już książki, w których takie tematy opisane były jakoś tak znacznie "zgrabniej"...
"Ziemia kobiet" nie jest powieścią idealną. Nie zapadła mi w pamięć na tyle, bym po pół roku wspominała jej lekturę z sentymentem. Wiele momentów dłużyzn zniechęcało mnie do jej czytania. Szczególnie irytowały mnie pseudofilozoficzne, pseudopsychologiczne wywody o pochodzeniu kobiet. Generalnie cały wątek o mieszkankach wioski i Kręgu, który tworzą, działał mi na nerwy. Pamiętajcie jednak, że to moje subiektywne odczucia.
Na dodatek opis fabuły na okładce jest mylący, gdyż samo poszukiwanie autora obrazu to tylko malutki wycinek całej powieści. Stąd też, gdybym miała wystawić ocenę, byłaby to czwórka z minusem (4-/6).
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA :-)
Hmm sama nie wiem. Może w wolnej chwili przeczytam, aczkolwiek teraz na pewno się na nią nie skuszę.
OdpowiedzUsuńZastanowię się jeszcze nad tą lekturą.
OdpowiedzUsuń