Jakiś czas temu poczułam potrzebę powrotu do książek z
dreszczykiem. I tak oto, trafiłam na powieść „Złe miejsce”.
Kilka słów o samej treści: Frank Pollard boi się zasnąć,
gdyż każdej nocy „wędruje” (sam nie wie gdzie). Rano budzi się
przerażony, bo ktoś go ściga podczas tych nocnych wypraw. Nie wie kto, wie
jedynie, że ten ktoś jest obdarzony jakimiś niezwykłymi mocami. A jedyne, co
Frank pamięta po każdej takiej nocy, jest jego własne imię i nazwisko. Ataki
amnezji powtarzają się, pewnego ranka Frank budzi się z krwią na dłoniach i
torbą pełną pieniędzy. W desperacji próbuje szukać pomocy u detektywów, Bobby'ego
i Julie Dakotów. Decydują się oni umieścić Franka w szpitalu na obserwacji,
podczas której parokrotnie pojawia się on i znika. Okazuje się, że facet posiada
możliwość teleportacji.
Na szybko wymienię kilka plusów tej powieści:
Genialnie nakreślone postaci (poznajemy motywy działania
poszczególnych bohaterów); bardzo odpowiada mi poczucie humoru autora; książka
jest niepokojąca, a równocześnie niesamowicie wciągająca; napięcie rośnie
równomiernie, nie ma niepotrzebnych dłużyzn, przy których można by zasypiać;
rozdziały są krótkie (a to bardzo lubię w książkach z dreszczykiem). Autor ujął
mnie również tym, że w roli niektórych bohaterów obsadził osoby
niepełnosprawne. W książce krew leje się strumieniami; odnajdziemy w niej również sporo strzelanin czy szybkiej jazdy samochodem (co sugerowałoby, że to bardziej powieść dla mężczyn), ale ja czasem lubię poczytać coś "mocniejszego".
Jeżeli raz na jakiś czas lubicie sięgnąć po horror/thriller,
to ze spokojem mogę tę książkę Wam polecić.
Ps. Przez cały czas czytania odczuwałam déjà vu – tak, jakbym
już znała tę historię. Owszem, okazało się w trakcie, że kiedyś, dawno temu,
miałam już okazję poznać „Złe miejsce” – najciekawsze jest jednak to, że moja
skleroza działa selektywnie: pamiętałam, że to czytałam, ale nie umiałam sobie
przypomnieć, jakie będzie zakończenie.
Miałam podobnie z jedną książką Ishiguro - kiedy byłam w połowie drugiego czytania skapnęłam się, że już to przecież czytałam, dlatego wydawało mi się to takie do czegoś podobne.
OdpowiedzUsuńKolejna książka zaliczona do czytelniczych priorytetów. Z horrorów jak do tej pory moim faworytem jest King. Mam nadzieję, że Koontz również się sprawdzi.
OdpowiedzUsuńKing to ulubiony autor mojego męża, ja sięgam po niego od czasu do czasu. Kiedyś natknęłam się w bibliotece na pana Koontza i o ile mnie pamięć nie myli to nie jedyna książka jego autorstwa, którą czytałam (ale to było jeszcze zanim zaczęłam blogować:P)
Usuń