Krótko i na temat: jeśli nie mam w domu żadnych łakoci (zdarza się to notorycznie, a jeśli są, to muszę je chować przed mężem:P), a nachodzi mnie/nas ochota na coś słodkiego, to piekę babeczki wg przepisu Nigelli. Kilka prostych składników, foremki i 20 minut w piekarniku. Opanowałam już tę czynność do perfekcji. Tym razem zabrakło mi papilotek, ale jak człowiek jest zdesperowany, to sobie radzi w inny sposób (użyłam papieru do pieczenia: pocięłam na kwadraty, a następnie nacięłam każdy róg) :)
Piekłam je już w rozmaitych wariacjach: z kawałkami czekolady, z wiśniami (ktore zostały z wiśniówki), tym razem wykorzystałam poziomki z własnego ogrodu:)
Jeżeli wyglądem tych smakołyków zachęciłam Was do eksperymentowania w kuchni, to dajcie znać, chętnie podzielę się przepisem:)
O! Ależ pyszności. Chętnie bym się poczęstowała:D
OdpowiedzUsuńO,to te,które onegdaj zniweczyły moją dietę! Tak,to ich jedyna wada-nie sposób się odchudzać,mając je w domu!Wersja z czekoladą rulez!;)
OdpowiedzUsuń