wtorek, 1 grudnia 2015

Grzegorz Kalinowski, Śmierć frajerom. Złota maska





Heńka Wcisło już znacie. A kto jeszcze nie zna, to zapraszam TUTAJ. Mężczyzna nadal jest zakochany w Lodzi, o którą ogromnie zazdrosny jest także aspirant Denhel. Powiedziałabym, że on również zabiega o jej względy, ale to nieprawda. On jest o nią chorobliwie zazdrosny, czego kobieta jest (o ironio!) całkowicie nieświadoma. Taka zazdrość przysporzy Heńkowi sporo kłopotów... Nie będę jednak więcej zdradzać.

Tym razem akcja nie rozgrywa się tylko w Warszawie. Kalinowski zabiera nas również do międzywojennego Zakopanego, a tam już mamy taki klimacik, że hoho! Nasz bohater obraca się w towarzystwie, któremu nieobca jest osoba Witkacego. Możemy z bliska choć przez chwilę przyjrzeć się szalonemu życiu artystów. Część akcji rozrywa się także w Poznaniu (niezapomniane pyry z gzikiem niestety nie zasmakowały bohaterowi tak, jak mnie) i Gdyni.

Wyczuwamy pewien wietrzyk zmian. Heniek powolutku dąży do stabilizacji i ustatkowania się, ale - zaznaczam - dzieje się to stosunkowo wolno. Trzeba go wszak zrozumieć: komuś, kto prowadził dotychczas mocno awanturnicze życie, ciężko tak z dnia na dzień przestawić się... Oprócz miłości do Leokadii, która wciąż kwitnie, mężczyzna rozwija swój opiekuńczy instynkt - ma przecież pod swoją pieczą babcię i siostrę Stefę. Jego każdy dzień przesiąknięty jest troską o to, że dopadnie go przeszłość. A Heniek ucieka od niej jak najdalej, nie chce mieć już nic wspólnego z kasiarskim życiem. Los bywa jednak mocno przewrotny.

Inną ciekawą postacią jest aspirant Denhel, który bardzo pragnie pokazać, na co go stać. A że jest świeżo po szkole policyjnej, tym to pragnienie jest mocniejsze. Jego męska duma została ugodzona - wszak jak to? Leokadia zakochała się w byłym kasiarzu? Tak więc pan aspirant za punkt honoru stawia sobie znalezienie jakiegoś "haka" na Heńka i mocno przy nim węszy. Może w końcu coś wywęszy, kto wie?

"Złota maska" wciągnęła mnie nawet bardziej niż część pierwsza. Może dlatego, że było tu więcej wątków obyczajowych, zwyczajnego życia. Jedyne, co mnie rozpraszało, to dość mocne wejście w kwestie polityczne. Nie powiem, gubiłam się w tych wątkach, zwalniałam tempo czytania, a i tak ostatecznie nie bardzo wiedziałam, kto po której stronie barykady stoi. Także tego...

Ponownie mamy całą galerię postaci: od najgorszych szumowin, poprzez lumpów i drobnych złodziejaszków, aż po bandziorów i prawdziwych złodziei. Członkowie podziemnego świata, kasiarze, alfonsi, a nawet kieszonkowcy. Wszyscy oni obracają się w polskich międzywojennych realiach historycznych. Świetne jest to, jak umiejętnie autor łączy wątki autentyczne z fikcyjnymi. Podobnie jak w pierwszej części mocno wyczuwa się fascynację Kalinowskiego tamtymi czasami. A książka pisana z pasją to (prawie) zawsze dobra książka. Tym razem nawet lepsza od poprzedniczki.

To typ powieści łotrzykowskiej, który przemawia do mnie. Wiem, że nie jest to lektura dla każdego, ale zapewniam, że jak już wsiąkniecie w atmosferę wykreowaną przez Grzegorza Kalinowskiego, to nie będziecie potrafili oderwać się od książki. Sam autor zapewnia, że jego książka jest ukłonem w stronę międzywojennej powieści sensacyjnej w stylu Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dzięki "Złotej masce" wierzę, nie... nie wierzę - wiem, że historię można ożywić.



Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu MUZA 

Grubość książki: 

2 komentarze:

  1. Intryguje mnie ten ciekawy poczet tak barwnych bohaterów. Mam tę książkę na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa, co będzie w następnej części.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)