wtorek, 7 czerwca 2016

Joanne Kathleen Rowling, Harry Potter i Zakon Feniksa




Właściwie do połowy książki Harry niesamowicie działał mi na nerwy. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że chwilowo przestałam go lubić. W drugiej połowie (książki) też nie był święty, ale moje zdenerwowanie nieco zmalało. Z przyjemnością słuchałam natomiast o perypetiach jego przyjaciół i generalnie całej reszty bohaterów.

Harry kolejne wakacje spędza u Dursleyów i znów... użala się nad sobą, jakoby to rzekomo przyjaciele o nim zapomnieli. Jedyne momenty w trakcie lektury, kiedy było mi autentycznie żal chłopaka... to jego wizyty w gabinecie profesor Umbridge i pisanie tektu "nie będę opowiadać kłamstw". Swoją drogą postać Dolores również wzbudzała we mnie złe instynkty, by nie rzec: mordercze. Robiła praktycznie wszystko, by zniszczyć Hogwart...

Jednym z bohaterów, których zaczęłam coraz bardziej cenić, stał się Syriusz Black. Harry nieco odzyskał mój szacunek, gdy zgodził się uczyć innych na spotkaniach GD. Fajnie było też słuchać o początkach kariery sportowej Rona. Nagonka nauczycieli w związku ze Standardowymi Umiejętnościami Magicznymi przypomniała mi natomiast moich profesorów, kiedy rozpoczynałam klasę maturalną. No wypisz wymaluj ;-).

Oczywiście znowu mamy mnóstwo magii, tajemnic, zagadek... Grimmauld Place oraz tytułowy Zakon Feniksa zachwyciły mnie jakby nieco mniej, choć nie można odmówić im swoistego uroku.

Jeden z cytatów, który mnie rozbroił - Hermiona do Rona:
To, że twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce od herbaty, nie świadczy o tym, że wszyscy są tak upośledzeni.

Zresztą Rowling znowu nie zawodzi i różnych smaczków, ciekawych dialogów i śmiesznych scenek jest całkiem sporo.

Jednak z każdym kolejnym tomem zanurzamy się w coraz bardziej brutalnym świecie, w którym nie brak śmierci... Trochę to przygnębiające, bo do tej pory kojarzyłam Harry'ego bardziej z dwoma pierwszymi tomami, takimi czarodziejskimi, ale... nie ociekającymi krwią. Bardziej przyjaznymi.

Ponoć to najgrubsza książka z całej serii. I rzeczywiście, chyba słuchałam jej najdłużej ze wszystkich. Fronczewski jak zawsze trzyma poziom. Już tak przywykłam do jego sposobu czytania, że nie wiem, co pocznę, jak skończę słuchać ostatni tom... To będzie bolesne rozstanie.

2 komentarze:

  1. Najdłuższa, owszem, ale i chyba jedna z najlepszych, chociaż mnie się bardziej podoba Książę półkrwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z moich ulubionych części serii ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)