Do opowiadań nigdy nie
podchodziłam ze szczególnym entuzjazmem. Nie wiem z czego to wynikało – może zraziłam
się podczas lat nauki szkolnej? W każdym razie stosowałam zasadę, że „póki nie
muszę – nie będę po nie sięgać”. Jednak wiadomość, że Alice Munro została tegoroczną
laureatką literackiej Nagrody Nobla, spowodowała, że postanowiłam zawalczyć z
niechęcią do tej formy literackiej. Tym sposobem w moje ręce trafił zbiór
dziesięciu opowiadań pt. „Zbyt wiele szczęścia”.
Każde z opowiadań dotyczy innego
zestawu problemów i porusza inne uczucia. Ta różnorodność powoduje, że podczas
czytania się nie nudzimy.
Styl snucia opowieści przez
autorkę przypadł mi do gustu, a jej umiejętność przelania na papier obserwacji,
jakie zapewne poczyniła wcześniej, powoduje, że wiedziałam podskórnie, co „autorka
chciała powiedzieć”. Choć myliłby się ten, kto by sądził, że mamy tam wszystko
podane „kawa na ławę” – po każdym opowiadaniu przychodzi czas na refleksje, tym
bardziej, że niektóre z nich mają zakończenia – według mnie – otwarte. Wiele z
tych zakończeń jest tak nieoczywistych, że po kilka razy sprawdzałam, czy
kartki w książce się nie skleiły. O to tu właśnie chodzi – zostajemy poniekąd
zmuszeni do zastanowienia się nad rozmaitymi problemami. Dlaczego poszczególni
bohaterowie wybrali taką, a nie inną drogę; dlaczego podjęli określone decyzje.
Co najciekawsze, każdy może
znaleźć w tych opowiadaniach coś dla siebie. Spisałam sobie krótko, o czym
każde z nich traktowało, po czym porównałam z opiniami innych czytelników. I do
jakiego doszłam wniosku? Że każdy z nas dopatrzył się innych treści… Te krótkie
formy prozatorskie są tak bogate, że możemy je czytać wielokrotnie i za każdym
razem odkryjemy nowe nieznane lądy... Najbardziej wstrząsnęły mną: „Inny wymiar”
(o więzach, które trzymają nas np. w rodzinie; o uzależnieniu od innej osoby), „Wolne
rodniki” (o tym, że los i tak nas dosięgnie, niezależnie od tego, czy będziemy
przed nim uciekać), „Twarz” (o tym, jak ciężko żyje się z brzemieniem kalectwa;
o odrzuceniu, ale także o akceptacji) oraz „Dziecięce igraszki” (o tym, jak
odbieramy osoby z ułomnościami; o sile kobiecej przyjaźni).
Większość opowiadań traktuje o
kobietach, choć jeden tekst („Las”) najchętniej podsunęłabym mojemu mężowi. Sądzę,
że mógłby mu się spodobać…
Po tym zbiorze zaczynam się
skłaniać ku opinii, że nieprawdą jest, jakoby emocje mogły zostać dobrze
opisane jedynie w rozwlekłych powieściach. To samo dotyczy bohaterów. Nie wystarczy
ich „osadzić” w odpowiednim tle. Można ich doskonale skonstruować również w
opowiadaniu. Wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że autorka po mistrzowsku kreuje
postaci – są one złożone, emocjonalnie bogate. Do tego ich przeżycia są tak
głębokie, że żałowałam, iż nie są bohaterami powieści, którą można czytać przez
kilka wieczorów. Zresztą kilka z tych tematów mogłoby spokojnie wystarczyć na
naprawdę dobrą powieść i nie ja jedna tak uważam.
Alice Munro jest mistrzynią
krótkiej formy – powtórzę za tłumem, który przyjemność czytania jej opowiadań
ma już za sobą. Początkowo myślałam, że czytelnicy powtarzają jeden za drugim
coś na kształt mantry zaczerpniętej z lektury szkolnej: „X wielkim poetą był…”.
Ale nie tym razem. To moja pierwsza przygoda z twórczością autorki, ale zapewne
nie ostatnia.
Polecam każdemu, kto spragniony
jest historii przepełnionych ogromnym ładunkiem emocjonalnym z niezwykle
intrygującymi bohaterami.
Ocena: 5/6
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Literackiemu :-)
Ps. To już setny post na tym blogu :D Nie jest źle, zważywszy, że średnio daje to 1 posta na 3 dni :-)
Czytałam inny zbiór opowiadań tej Pani i jestem zauroczona jej twórczością :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za opowiadaniami, ale te może faktycznie mają to coś, co mnie przekona :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak mi się spodoba, wprawdzie mam inny tytuł autorki, ale jestem bardzo ciekawa, jak tylko uporam się z zaczętymi lekturami to z pewnością Pani Munro będzie następna, żebym mogła na spokojnie dumać nad refleksjami :)
OdpowiedzUsuńjak tylko wpadnie w moje ręce napewno przeczytam
OdpowiedzUsuńProza tej autorki jeszcze przede mną. Czytam bardzo pozytywne recenzje jej opowiadań.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie opowiadania, które skłaniają do refleksji i mają zakończenie otwarte :) Bardzo chciałabym je przeczytać - przy następnej wizycie w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńEch, chyba najwyższa pora żeby się za to zabrać... Brak czasu dobija... ;)
OdpowiedzUsuńB.
Właśnie zacząłem czytać ten zbiór :-)
OdpowiedzUsuń