Dziś mija równo 10 lat odkąd zaczęłam studia. Był to jeden z najpiękniejszych okresów mojego życia.
Skoro więc tak sentymentalnie zaczęłam ten post, to pozwolę sobie pozostać w temacie szkolnictwa i napisać kilka zdań o książce, której akcja w dużej mierze rozgrywa się w pewnej szkole, a konkretniej w pensji dla panien.
Skończyłam czytać tę książkę prawie dwa tygodnie temu, ale nie potrafiłam zmusić się do napisania o niej. Powieść ta jest bowiem reklamowana jako książka "flirtująca z gatunkiem kryminału retro", a ja po lekturze "Zbrodni w szkarłacie" Katarzyny Kwiatkowskiej dosyć wysoko ustawiłam sobie poprzeczkę, jeśli chodzi o ten gatunek. Czy "Tajemnica szkoły dla panien" dorównuje "Zbrodni..."? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie.
Za plus uznaję ciekawie rozrysowany obraz społeczeństwa oraz oddanie kolorytu epoki. Smaczku dodawał również specyficzny humor. Jednak to nie wystarcza, by powieść określić mianem bardzo dobrej.
To taka lektura, którą można poczytać, kiedy już naprawdę nie ma się nic godnego uwagi w swojej biblioteczce lub czytniku... Nie było tak tragicznie, ale mogło być o niebo lepiej. W ogóle to uważam, że powieść ta nie powinna być reklamowana w oparciu o hasło "kryminał retro", gdyż wprowadza ona potencjalnych czytelników w błąd.
Grubość książki: 2,40 cm
Bardzo lubię kryminały retro, więc szkoda, że książka ta jest tak mało trafnie reklamowana. Sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńHmm, póki co nie mam jej w planach. U mnie 8 lat od rozpoczęcia studiów, fakt to był najpiękniejszy okres :)
OdpowiedzUsuń