poniedziałek, 11 lutego 2013

Ostatnio obejrzane filmy

Jestem na siebie ogromnie zła z powodu przestoju na blogu. Cóż, lenistwo nie jest chyba najlepszym wytłumaczeniem. Jestem po przeczytaniu kilku kolejnych książek, ale nie potrafię zabrać się za ich zrecenzowanie bądź tylko opisanie. Tłumaczę sobie, że jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, tyle chwil do spędzenia... z bliskimi, że kilka recenzji może poczekać. Swoją drogą wyrażam ogromny podziw dla osób, które potrafią pisać codziennie na blogu. Rzeczywiście tak szybko czytacie czy macie jakieś kursy za sobą (doskonalące szybkie czytanie)? Zresztą ja i tak będę publikować w swoim tempie w imię ruchu "slow". Czasem lepiej zwolnić niż przyspieszać niebezpiecznie. Ale o szybkiej jeździe będzie za chwilę ;-)

Skoro nie za bardzo chce mi się pisać o książkach, postaram się skreślić parę zdań o filmach, które ostatnio razem z mężem obejrzeliśmy. Któregoś dnia mieliśmy ochotę na coś lekkiego i tym sposobem padło na "Wyborcze jaja" (org.The Campaign). Opis ze strony filmweb.pl:
Doświadczony kongresman Cam Brady (Will Ferrell) — po wielkiej publicznej gafie popełnionej przed nadchodzącymi wyborami — musi konkurować z kandydatem wystawionym przez parę knujących, bardzo zamożnych prezesów zainteresowanych zdobyciem wpływów w Karolinie Północnej. Ich wybór padł na naiwnego Marty'ego Hugginsa (Zach Galifianakis), kierownika lokalnego ośrodka turystycznego. Walka obu kandydatów przeradza się w polityczną wojnę, jakiej świat jeszcze nie widział. Jej uczestnicy nie przebierają w środkach — obrzucają się błotem, wbijają przeciwnikowi nóż w plecy i rozbijają rodziny. Nawet kiedy wydaje się, że twórcy kampanii porzucili już wszelkie zasady moralne, okazuje się, że zawsze mogą stoczyć się jeszcze niżej.

O ile "Idy marcowe" z moim ukochanym Ryanem Goslingiem w ponury sposób obnażały mechanizmy politycznej maszyny, o tyle "Wyborcze jaja" robią to "z jajami". Faktem jest, że w niektórych momentach humor był nieco żenujący, ale poza tym to całkiem niezły film, jeśli chcemy się odmóżdżyć. Aktorzy grający główne role sprawdzili się; było też kilka fajnych gagów, więc jak na film tego typu nie rozczarował mnie.
Swego czasu widziałam również "Bestie z południowych krain" (ang.Beasts of the Southern Wild). Z filmweb.pl:
Film rozgrywa się w krainie zalanej przez powódź o apokaliptycznych rozmiarach. Grupa ocalonych zamieszkuje skrawki suchego lądu i szykuje się do walki z bestiami, które pod wpływem kataklizmu przebudziły się z tysiącletniego snu. Główną bohaterką jest mała dziewczynka, mająca wyjątkowy kontakt ze światem natury. Swój dar przetrwania i niezwykłą mądrość przeciwstawi nadciągającemu niebezpieczeństwu.
 
Film jest specyficzny i nie każdemu może się spodobać. Z mężem też mamy skrajne zdania na jego temat. Według mnie był nudnawy i w zasadzie mógłby być krótszy, jednak chylę czoła wobec dziewczynki grającej główną rolę Hushpuppy - Quvenzhané Wallis.
Zachwycił mnie natomiast film "Bez hamulców" (ang.Premium Rush) z aktorem, który mi się niezwykle podoba (mężu, nie czytaj!:*), no może nie tak jak Gosling, ale jednak :-P. Jest nim Joseph Gordon-Levitt. W wielkim skrócie film traktuje o kurierze rowerowym, rozwożącym paczki po Manhattanie. Trafia on na cel pewnego skorumpowanego policjanta i zostaje wmieszany w handel ludźmi. W natłoku filmów o szybkich samochodach – powiew świeżości, bo tu oglądamy… szybkich rowerzystów. Akcja nie zwalnia ani na chwilę, trzyma w napięciu. Nie żałuję, że skusiłam się na jego obejrzenie.



I na koniec film pt. ”Niemożliwe” (ang. The Impossible) z genialnymi aktorami w rolach głównych: Naomi Watts oraz Ewanem McGregorem. Filmweb.pl:
Niezwykle poruszająca i nakręcona z ogromnym rozmachem historia rodziny, która przeżyła tsunami 2004 roku – jeden z największych kataklizmów naszych czasów. Tajlandia, 2004 rok. Maria (Naomi Watts) i Henry (Ewan McGregor) wraz z trójką synów postanawiają spędzić święta Bożego Narodzenia w samym sercu tropikalnego raju. Przepiękny hotel położony w malowniczym otoczeniu palm, złocistej plaży i błękitnego oceanu wydaje się być gwarancją wymarzonego odpoczynku. Raj jednak zamieni się w prawdziwe piekło. Pewnego dnia, nad ranem, od strony morza dochodzi przerażający huk. Maria, Henry i wszyscy mieszkańcy hotelu zamierają w bezruchu. W chwilę później cała plaża, budynki i znajdujący się na niej ludzie zostają zmieceni przez monstrualną falę tsunami. Woda zabiera wszystkich i wszystko. Wszystko… z wyjątkiem nadziei.

Co istotne film inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami. Pewnie dlatego tak mnie poruszył. Jest to film katastroficzny, ale w przepiękny sposób opowiada o uczuciach. Miłość między małżonkami oraz względem dzieci – hmm, cóż, też chciałabym być AŻ tak kochana… Pod względem efektów specjalnych i scenografii – zadowalający jak dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)