środa, 30 kwietnia 2014

Jacek Matecki, Prawda to marny interes, a policja wie tylko tyle, ile jej ludzie powiedzą

Stary kupiec zaakceptował taki punkt widzenia i przystąpił do najdziwniejszej transakcji handlowej w swoim życiu. Targował śmierć swojej córki. Śmierć, za którą ktoś musi zapłacić. (s.36)


1909 rok, warszawska dzielnica żydowska. Co piątek giną młode kobiety. Przedstawiciele ochrany nie umieją odnaleźć sprawcy tych brutalnych morderstw. Trupów jest coraz więcej. Zaczyna się poszukiwanie osoby, którą można by obarczyć odpowiedzialnością i wtrącić do więzienia. Przy okazji prawie każdy z policjantów próbuje ugrać coś dla siebie - szkoda byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Zaczyna się więc wojna podjazdowa - kto lepiej wypadnie przed szefostwem i kto "wymyśli" lepszego winnego (nie jest bowiem ważne, kto jest prawdziwym winnym).

Rosyjskie formy zwracania się do rozmówców, sposób prowadzenia narracji i opisów świata przedstawionego przywoływały mi na myśl „Zbrodnię i karę” Fiodora Dostojewskiego. Takie było moje pierwsze skojarzenie.

Nie wiedziałam, czy śmiać się czy raczej płakać – czytając o sposobach działania ochrany*, uzmysłowiłam sobie jedno: za nic w świecie nie chciałabym żyć w tamtych czasach. Czasach, w których niewinnego człowieka tajna policja polityczna potrafiła tak zaszczuć i omotać, że albo lądował w więzieniu albo… w ziemi. Autor prowadząc fabułę nie opisuje wydarzeń ze śmiertelną powagą (przynajmniej nie wszędzie) – ja wyczuwałam nutę ironii i humoru. Czytając o poszczególnych etapach specyficznego śledztwa – przed naszymi oczami ukazują się absurdy funkcjonujące w policyjnym środowisku. Najbardziej cenni ludzie tam to tacy, którzy potrafią z niczego zrobić fakt lub z faktu ułudę, fikcję – ot, co! System administracyjny opierał się tam w głównej mierze na łapówkach i sieci zależności (przysługa za przysługę).

Bohaterowie raczej nie wzbudzają sympatii - zresztą większość z nich to złodzieje, karierowicze i oszuści. Ze świecą szukać wśród nich kogoś uczciwego. Język dopasowany jest do każdej postaci indywidualnie – to duża zaleta, wzbogacenie lektury. Szczególnie interesujący dla mnie był styl wypowiedzi warszawskiej społeczności żydowskiej – uzmysłowiłam sobie, jak wiele sformułowań używamy po dziś dzień, nie znając ich pochodzenia…

Nie dostrzegłam w tej książce jakichś szczególnych mankamentów. Rzeczy, które nie przypadły mi do gustu to luki w interpunkcji (jakoś od połowy książki co rusz brakowało kropek i przecinków – czyżby wynik przeoczenia podczas korekty tekstu?), sporadyczne braki w znakach diakrytycznych oraz nieco zbyt duża liczba bohaterów drugoplanowych. Rozumiem jednak, że ta galeria postaci (a była ona niezwykle kolorowa i różnorodna) była autorowi do czegoś potrzebna – nie pogniewałabym się jednak, gdyby tych osób było nieco mniej.

Akcja jest wielowątkowa, więc czytelnikowi nie grozi nuda ani monotonia. Intryga – jak na mój gust – jest dosyć zawiła, a ilość bohaterów w nią wplątanych nieco utrudniała mi jej zrozumienie. Jednak klimat powieści wciągnął mnie bez reszty. Razem z bohaterami mogłam zwiedzić ciemne zaułki Warszawy oraz przeróżne klitki, przytułki biedniejszej części społeczeństwa. Udajemy się do kamienic warszawskich, a nawet... prosektorium. Autor wspaniale oddał klimat epoki - Warszawę z początków XX wieku. Uwielbiam książki z tak bogatym tłem świata przedstawionego. W każdym calu, w każdym zdaniu widzimy, jak bardzo powieść jest wycyzelowana, dopracowana. Czas spędzony z lekturą uważam za niezwykle udany.

Oprócz specyficznej nuty ironii wybrzmiewającej podczas lektury, moje serce skradło wiele interesujących dialogów – niektóre z nich to doprawdy mistrzostwo świata.

Jeszcze się taki podwładny nie urodził, który nie cieszyłby się z porażki szefa. (s.298)

Cała powieść przesiąknięta jest rozmyślaniami nad kwestią prawdy:

Prawdę może znać każdy, ale kłamstwo tylko ten, kto je wymyślił. (s.223)

Cały tok wydarzeń zmierza ku jednemu: wykazaniu, że „prawda to marny interes, a policja wie tylko tyle, ile jej ludzie powiedzą”…

Polecam szczególnie fanom kryminałów w stylu retro.

*ochrana - Oddział Ochrony Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego, inaczej tajna policja polityczna funkcjonująca na terenie imperium rosyjskiego. Jej zadaniem było tropienie przeciwników władzy, a także fabrykowanie wyimaginowanych wrogów caratu. W systemie tym sporą rolę odgrywały donosy, które czasami urastały do rangi wyroku śmierci.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Trio


Grubość książki: 2,20

3 komentarze:

  1. Bardzo cenię sobie retro kryminały, gdyż zawsze przenoszą mnie w dawno zapomniany świat. Rozejrzę się za tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nic takiego nie czytałam. Tematyka jest interesująca, ale nie jestem pewna, czy to lektura dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może być ciekawa..pomyślę nad nią.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)