środa, 2 kwietnia 2014

Lara Pizzorno, Zdrowe kości

Postanowiłam na wiosnę nieco doszkolić się z innych dziedzin - czytając można się nie tylko zrelaksować, ale również dowiedzieć wielu różnych ciekawych rzeczy. Jedną z takich dziedzin, o których do tej pory niewiele czytałam, jest zdrowie i to o nim będzie dziś tu mowa.

Wiem, że jest to lektura, którą chciałabym się podzielić z moimi bliskimi i zamierzam to uczynić przy najbliższej nadarzającej się okazji.

Publikacja autorstwa Lary Pizzorno (dyplomowanej masażystki) porusza temat osteoporozy, która obecnie zdaje się być plagą dotykającą coraz większą liczbę ludzi. Autorka dowodzi, że często leki, które powinny pomagać, mogą nam bardzo zaszkodzić. W "Zdrowych kościach" omówione zostały przyczyny powstawania osteoporozy, sposoby jej uniknięcia lub znacznego wyeliminowania. Pizzorno w przystępny sposób omawia wyniki najnowszych badań, dzięki którym zapobieżenie tej chorobie jest możliwe.
Warto nadmienić, że u samej autorki w wieku 50 lat zdiagnozowano kruchość kości - ta książka powstała, by opinia publiczna poznała bardziej naturalne metody walki z chorobą niż zażywanie farmaceutyków (przez panią Pizzorno określanych mianem 'parafarmaceutyków').

W "Pochwałach dla książki" umieszczono kilkanaście pochlebnych opinii o niniejszej publikacji. W wielu z nich podkreślano, że wiadomości są tu zaprezentowane w sposób przystępny, zrozumiały dla każdego. Coś w tym jest, ale nie byłabym sobą, gdybym nie dojrzała jakiegoś mankamentu. Otóż "Część 2" (za chwilę omówię dokładniej podział książki) emanuje nadmiarem naukowych pojęć i nazw leków. Po lekturze tych stron wiem mniej więcej, o czym autorka pisała, ale gdybym miała "przed tablicą" opowiedzieć o tym własnymi słowami - to byłaby kompletna klapa. Podawane nazwy leków dotyczą wyłącznie Ameryki - i choć autorka tłumaczy, dlaczego nie podano nazw odpowiedników polskich - to wyjątkowo mnie to drażniło.

"Zdrowe kości" są podzielone na cztery części: w pierwszej omówione zostały grupy podwyższonego ryzyka zachorowania na osteoporozę, w drugiej - ostrzeżenia przed medycyną konwencjonalną (a konkretnie przed zażywaniem parafarmaceutyków opartych na bifosfonianach) w próbie leczenia kości, w trzeciej - omówione przyczyny (czyli wszystko, co zwiększa ryzyko osteoporozy), a w czwartej - propozycje, co robić, by zachować mocne kości przez całe życie. Druga część najmniej przypadła mi do gustu. Ciągłe powtarzanie naukowych terminów i nazw leków psuło mi przyjemność lektury. Na szczęście z pozostałych części publikacji zapamiętałam więcej, gdyż zdecydowanie lepiej mi się je czytało. Książka opatrzona została wieloma tabelami, z których możemy się dowiedzieć, po jakie produkty warto sięgać, chcąc zapewnić zdrowie swoich kości.

Z niuansów, które mnie zaskoczyły wymienię przynajmniej dwa - do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, w czym zawarta jest spora ilość wapnia (głównego budulca naszej masy kostnej) - oprócz oczywiście przetworów mlecznych. Szokiem było dla mnie to, że przykładowo 1/4 szklanki sezamu zawiera więcej wapnia niż szklanka krowiego 2% mleka. Chyba będę musiała częściej podbierać mężowi sezamki. Druga sprawa - spożywanie między innymi cukrów rafinowanych zakwasza organizm i osłabia nasze kości. Nie wiedziałam, że nasz genom (który od Paleolitu zmienił się zaledwie o 0,01%) przyzwyczajony jedynie do spożywania małych ilości miodu (naturalnego zdrowego "cukru"), nie radzi sobie z tą masą cukrów, jakie mu fundujemy. 

"Szlachetne zdrowie..." - warto pamiętać, że nie będziemy wiecznie młodzi i zdrowi. Warto więc zawczasu "wziąć się za siebie" i skorzystać chociaż z niektórych porad autorki, jak chociażby spożywanie większej ilości zieleniny czy uprawianie jakiegoś sportu.

Nie będę Wam tu ściemniać, że "musicie" przeczytać tę publikację. Nie każdego kręci czytanie o chorobach. Jednak, jeśli macie w rodzinie kogoś, kto z zmaga się z kruchością kości, to możecie podsunąć mu chociażby tytuł tej książki.


***
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Vital
***

Ta recenzja bierze udział w wyzwaniach: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (2 cm) oraz Czytamy literaturę amerykańską.

7 komentarzy:

  1. Jak będę starsza, lub chora, to po nią sięgnę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą Basia Pelc w 100% . Też przeczytam dopiero na starość jak już będzie mi wszystko zgrzytać i trzeszczeć :D

      Usuń
    2. Wtedy będzie już za późno na jakiekolwiek działania ;)

      Usuń
  2. To nie dla mnie, lecz bardzo ciekawa recenzja ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście ja nie mam problemów z kośćmi (puk, puk - odpukać), więc lekturę tej książki mogę sobie w tej chwili darować, choć nie wątpię w jej merytoryczną przydatność.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nikt nie choruje na kości, więc książka na pewno nie dla mnie :) Będę jednak o niej pamiętać na przyszłość w razie czegoś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja cały czas uzupełniam swoją medyczną biblioteczkę, więc i taka publikacja by mi się przydała.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)