niedziela, 14 czerwca 2015

Spotkanie autorskie z Janem Grzegorczykiem


Dziś opowiem Wam o spotkaniu autorskim, na którym... nie byłam ;-). Jak to możliwe? Wszystko dzięki dziennikarskiemu zacięciu mego męża oraz współczesnej myśli technologicznej (dyktafon - przydatna rzecz). W miniony poniedziałek jedną z okolicznych wsi w naszym powiecie odwiedził Jan Grzegorczyk.

fot. mój mąż

Grzegorczyk to znany dziennikarz, redaktor, współpracownik dominikańskiego pisma „W drodze”, a przede wszystkim pisarz. Jego książki dotykają tematów duchowych i wiary. Najbardziej znane powieści pana Jana to seria o przypadkach księdza Grosera:  Adieu”, „Trufle”, „Cudze pole” oraz „Jezus z Judenfeldu”. Inne jego publikacje to „Chaszcze”, „Puszczyk” oraz „Niebo dla akrobaty”. Wśród młodszych czytelników zasłynął z genialnych książek z rymowankami, m.in. „Pan Pierdziołka spadł ze stołka”, które to początkowo pisał z myślą o swoich wnukach.

Swój wykład autor rozpoczął od informacji o wydawnictwie „W drodze”, z którym miał przyjemność współpracować. Nazwa tej instytucji oddaje bowiem wg niego głębsze powołanie człowieka, którym jest „bycie w drodze”, pielgrzymowanie (łac. homo viator). Ludzkim zadaniem jest: ciągle iść przed siebie. Na spotkaniu czytelnicy mogli również dowiedzieć się, że pan Jan miał silne kontakty z zakonem dominikanów, a jego „mistrzem” był sam Roman Brandstaetter (najwybitniejszy pisarz chrześcijański), który to przepowiedział mu przyszłość (stwierdził, że Jan Grzegorczyk nie będzie dziennikarzem, tylko pisarzem oraz że… mają wiele wspólnego, bo obaj cenią sobie kontrowersyjne tematy). „Człowiek jest mądry tylko pomiędzy jedną a drugą głupotą, którą czyni” – taka mądrość od mistrza Brandstaettera przyświeca Grzegorczykowi w życiu. Obu mężczyzn łączyła przyjaźń, więc podobnych sentencji autor uzbierał całkiem sporo. Kolejna z nich -  najcenniejsze w nas są sprzeczności” – tłumaczy, że to właśnie sprzeczności pokazują prawdziwą twarz człowieka (jego starszy przyjaciel mawiał ponoć: „konsekwentny był Hitler… i co z tego wyszło?!”). Równie wielką wartość przypisywali obaj mężczyźni złośliwości: „normalny człowiek bez złośliwości jest jak nieosolona zupa” (powtarzał Brandstaetter), którym to hasłem autor wzbudził śmiech na ustach zebranych w bibliotece.

Dla rozwoju pisarstwa Grzegorczyka ogromne znaczenie miała jego wieloletnia przyjaźń z ojcem Janem Górą, dominikaninem, pisarzem, twórcą „Lednicy2000”. Najpierw był redaktorem ojca Jana, później wspólnie pisali książki. Jego kontakty z takimi postaciami dosyć mocno wpłynęły na tematykę, którą porusza w swoich książkach i o której opowiadał na spotkaniu. Jednym z tematów przewodnich jest przebaczenie i miłosierdzie. Bardzo często pan Jan pisze także o niewierzących i świętych pomazańcach.

Z wielką pasją opowiadał autor o tworzeniu powieści o księdzu Groserze, z której jest znany nie tylko w Polsce. Kiedy tworzył te powieści (ok. 15 lat temu), ludzie niewiele wiedzieli o życiu księży. Ksiądz był wówczas tematem tabu (mówiło się „ksiądz to istota egzotyczna: przez 6 dni niewidoczna, a siódmego – niezrozumiała”), a serial „Ojciec Mateusz” najprawdopodobniej nie był jeszcze nawet w planach scenarzystów. Starał się więc autor ukazać normalne życia i pragnienia duchownych, a także ich rozterki. W końcu czytelnicy dostrzegli, że ksiądz jest taką samą istotą, jak oni. Jednak nadszedł moment, w którym ktoś zarzucił autorowi, że „dorobił się” z „plucia na Kościół”, więc postanowił udowodnić, że potrafi też pisać na inne tematy i w ten sposób powstały kryminały: „Chaszcze” oraz „Puszczyk”.


Jan Grzegorczyk jest doskonałym gawędziarzem. Opowiadając fantastycznie modulował głos, wcielając się w osoby, o których opowiadał lub które cytował. W trakcie spotkania pokusił się również o przeczytanie fragmentów swoich dzieł i zaśpiewanie kilku pieśni Bułata Okudżawy. Można powiedzieć, że śpiewał niczym bard, wspierając się akompaniamentem gitary.

fot. mój mąż

Na koniec Jan Grzegorczyk zdradził informację dotyczącą jego prywatnego życia, a mianowicie: postanowił uciec z miasta na wieś, gdyż jak stwierdził: „Pan Bóg stworzył wieś, a człowiek miasto” i właśnie na łonie natury autor czuje się najlepiej.

ciekawy autograf, prawda?

6 komentarzy:

  1. Ja również wolę wieś od miasta ;) Pisarz wydaje się być bardzo sympatycznym człowiekiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie spotkania są zawsze interesujące. A autograf cudny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam nic tego pisarza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję autografu :) Szkoda, że u mnie w mieście biblioteka nie organizuje takich spotkań z autorami ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam kiedyś przyjemność prowadzić spotkanie z tym Autorem :) to rzeczywiście świetny gawędziarz :) Ale z jego książek czytałam tylko "Chaszcze".

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, ja tez nie byłam jakiś czas temu na spotkaniu z Twardochem, ale siostra popstrykała mi zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)