Początkowo nie byłam zbyt przychylnie nastawiona do lektury. Już tłumaczę dlaczego: nie za bardzo odpowiadał mi styl powieści i narracja pierwszoosobowa - raczej sporadycznie spotykana we współczesnej prozie.
Tytuł "Kalejdoskop wspomnień" dawał mi do zrozumienia, że powieść przesycona będzie wspomnieniami. Nie byłam gotowa na taką ich ilość i swoisty "ciężar gatunkowy". Każdy z nas ma jakąś przeszłość. Zawsze powtarzam, że jest ona niezwykle ważna, bo w jakiś sposób ukształtowała nasze obecne "teraz". Ważne jest jednak to, jak sobie z nią radzimy. Czy wspomnienia nas przytłaczają, nie pozwalając cieszyć się w pełni teraźniejszością? Czy może lubimy od czasu do czasu powrócić z sentymentem do dawnych lat, nie tracąc z oczu tego, czego doświadczamy w chwili obecnej?