W sumie to nie powinnam w obecnym stanie czytać takich książek, ale wiadomo - ciekawość pierwszym stopniem do piekła. Moja Teściowa tak mi ją zachwalała (przynajmniej na samym początku, jak tylko zaczęła czytać), że później nie było już odwrotu, choć zmieniła zdanie i nie chciała, żebym przy niektórych opisach się denerwowała. Chciała mnie odwieść od czytania, stwierdzając, że mogę to zrobić po porodzie, ale cóż... bywam uparta. W ostatecznym rozrachunku nie żałuję, bo to niezwykle wartościowa lektura.
"Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek" została napisana w formie wywiadu-rzeki. Podzielona jest tematycznie, więc można czytać ją wyrywkowo. Ja czytałam standardowo, bo wszystko, co związane z małym człowieczkiem, obecnie mnie interesuje. Mamy możliwość bliższego zapoznania się z tematami takimi, jak ciąża, wady wrodzone, poronienia, wcześniactwo, aborcja czy relacje pacjent-lekarz.
Kapelusze z głów, takich lekarzy nam trzeba... a nie - jak nie przymierzając - "specjalistów", u których czeka się 3 godziny, żeby dostać jedno (!) skierowanie (ach, to taka dygresja, ostatnio myślałam, że zniosę jajko czekając u okulisty, ale to opowieść na inną okazję). Państwo Dębscy powinni wyszkolić jak największą liczbę lekarzy, traktujących swój zawód jak powołanie. Wtedy wiele dzieci otrzyma szansę na życie...
Zarówno pani Marzena, jak i pan Romuald mają w moim odczuciu bardzo zdroworozsądkowe podejście do wielu kwestii związanych z narodzinami. Dla wielu może być ono niepopularne, ale kiedy opowiadają, jak walczą o każde nienarodzone życie, to ja im wierzę.
To książka, która powinna uświadamiać rodzicom zdrowych dzieci... że powinni być wdzięczni losowi. Bo nie każdy ma tyle szczęścia. Niektórzy o zdrowie i życie swoich nienarodzonych jeszcze dzieciątek muszą ostro powalczyć. A i tak czasami ta walka skazana jest na niepowodzenie.
"Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek" to publikacja ukazująca w całej okazałości cud życia, ale też niejednokrotnie nieuchronność śmierci. Ta książka wzbudza tak wiele emocji, że nie da się ich opisać słowami.
Uważam, że każda kobieta planująca zostać matką powinna tę publikację poznać. Może niekoniecznie tuż przed porodem, ale naprawdę warto! Polecam!
Grubość książki: 2,10 cm
Matko, aż się boję tych emocji. Na pewno wywołuje ich wiele :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego typu książki, opisujące rzeczywistość i chętnie sięgnę po tę pozycję. Być może dlatego tak bardzo nie lubię powieści science-fiction?
OdpowiedzUsuńA ja właśnie w ciąży chętniej sięgam po tego typu powieści. "Bez znieczulenia" wywarło na mnie niezwykle pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuń