sobota, 4 stycznia 2014

Maciej Zaremba Bielawski, Higieniści. Z dziejów eugeniki

Eugenika to temat-rzeka. Spróbuję Wam przybliżyć to, co ostatnimi czasy poruszało mnie do głębi...

Jak doszło do tego, że w demokratycznym państwie (mam tu na myśli Szwecję) do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku na tysiącach obywateli wykonano zabiegi pozbawiające ich płodności? Dlaczego podzielono ludzi na "pożytecznych" i "małowartościowych"? Dlaczego głośno zaczęto mówić o tym problemie dopiero na przełomie XX i XXI wieku?

 Wśród eugeników znaleźć możemy rozmaitych fanatyków i szarlatanów - wszyscy oni byli oczywiście przekonani o swojej racji. Możliwe, że do pewnych zdarzeń by nie doszło, gdyby nie fakt, że nauka posiadała instrumenty do ulepszania ludzkości. To wystarczyło, by zainspirować ludzi do planów reform.

Wiele "autorytetów" medycznych z końca XIX wieku uznawało, że wszelkie ograniczenia ("nierozgarnięcie", przestępczość, włóczęgostwo, prostytucja, porywczość - proszę zwrócić uwagę, że wszystkie te pojęcia były wrzucane do "jednego worka") są dziedziczne. Należało wobec tego zintensyfikować rozmnażanie tych najbardziej inteligentnych. Ale te kwestie pozostały raczej w sferze teorii - bo jak państwo miałoby zmusić ludzi do łączenia się w pary? Pozostała więc możliwość kontrolowania rozmnażania się "nieodpowiednich" członków społeczeństwa. 

Pierwszym krajem, który eugenikę uznał za dyscyplinę naukową, była Szwecja. W ten sposób "w ciągu dziesięciolecia 1928-1938 pięć nordyckich demokracji i trzy reżimy autorytarne wokół Bałtyku wprowadziły ustawodawstwo higieny rasy". (s.63-64) Bardzo dokładnie analizuje autor losy eugeniki w Wielkiej Brytanii i USA. Na wyspach trwała burzliwa debata, gdyż czołowi badacze mieli diametralnie różne poglądy. Wątpliwości budziła "dobrowolność" (bo jednak odbierało się pacjentom prawo do własnego zdania i podjęcia decyzji o sterylizacji). Ostatecznie ustawa w Wielkiej Brytanii nie została przyjęta. W Ameryce samowolka eugeniczna miała swe korzenie w Kalifornii, gdzie najważniejszym argumentem "za" były kwoty możliwe do zaoszczędzenia w danym stanie. Pierwsze kalifornijskie ustawy wprowadzono w życie dosyć szybko i energicznie. Później kolejne stany wprowadzały odpowiednie ustawy. Amerykanie nawet nie trudzili się, by wykazać (w dokumentacjach) wartość sterylizacji ze względów medycznych - wyliczano po prostu "ograniczonych", "zboczeńców" itp.

W następnej kolejności autor opisuje wszelkie objawy higieny rasy na terenie Niemiec. Sterylizacja z punktu widzenia prawa była uszkodzeniem ciała - znaleziono jednak i na to "radę". Otóż zdrowia nie powinno się rozpatrywać "indywidualnie", lecz jako przedmiot wspólnoty. Określano sterylizację mianem zabiegu profilaktycznego (!!!). Propozycje te zostały przez rząd pruski odrzucone. W 1933 roku Hitler podpisał ustawę, która później doprowadziła do tysięcy przymusowych sterylizacji (niby były one dobrowolne, ale jeśli się ktoś nie zgodził, to grożono mu np. cofnięciem zasiłku). Przeraża fakt, jak łatwo "demokratyczna" higiena rasy przekształciła się w totalitarną...

W Japonii ustawy o sterylizacjach eugenicznych obowiązywały od 1940 do 1996 roku. Wysterylizowano tam (według oficjalnych statystyk ponad 840 tysięcy osób). Możliwe, że trwałoby to do dziś, gdyby na konferencji ludnościowej w Kairze nie dowiedziała się o tym zagraniczna świadomość publiczna. W Japonii krnąbrnego pacjenta można było potraktować siłą, czyli np. skrępować (później premier obiecał, że ten przymus nie będzie stosowany). O ile na Zachodzie uważano, że segregacja to wynik ulepszania cywilizacji (szczepionki pomagały żyć "niewartościowym"), o tyle w Japonii eugenicy uznali, że "jakość ludzi" można podnieść dzięki lepszej higienie, opiece zdrowotnej itd. Nie będę streszczać tu wszystkich poruszanych wątków, ale muszę przyznać, że higena rasy w wersji "japońskiej" poruszyła mnie do głębi.

Dalej poznajemy historię eugeniki we Francji, Włoszech i Ameryce Łacińskiej. Dostrzeżemy, że różnice w mentalności poszczególnych narodów kazały im inaczej patrzeć na kwestie higieny rasy. Szeroko rozpisał autor dzieje pierwszej krytyki ruchu eugenicznego. Ktoś w końcu dostrzegł, że dzieje się tam samowolka...
Niesmak budzi wiadomość, że w Polsce z ideą ruchu eugenicznego sympatyzowali Tadeusz Boy-Żeleński czy Janusz Korczak.

A jak w ogóle doszło do tego, że ten ruch mógł się utrzymać np. w Szwecji? Przecież - jak się później okazało - propagatorzy ruchu eugenicznego wcale nie byli "głosem ludu"... Tysiące sterylizacji mogło mieć miejsce, bo władza była scentralizowana, tworzyła system naczyń połączonych.

Co najbardziej przeraża, to fakt, że w zasadzie idee ruchu eugenicznego nie zostały całkowicie wyrugowane ze świadomości ludzi. Czymże jest bowiem (jak nie zmienioną nieco higieną rasy) oskarżanie lekarzy o tzw. "złe urodzenie" (dzieci domagają się odszkodowania, bo urodziły się kalekie; czasem te pozwy wychodzą od rodziców owych dzieci) - czyli brak porządnych danych o wynikach z badań prenatalnych...?

Tego typu książki powinny (przynajmniej we fragmentach) być lekturą w szkołach średnich. "Higieniści" to pozycja dotykająca trudnej tematyki, ale napisana językiem zrozumiałym. Pozostawia wiele emocji, niektóre kwestie do tej pory powodują moje wzburzenie. Poszerza horyzonty - to pewne.

Polecam gorąco!

Ocena: 6/6

Ta recenzja bierze udział w wyzwaniu:


Grubość książki: 3,40 cm
Mój wzrost: 173 cm

11 komentarzy:

  1. Eugenika zawsze mnie przerażała. Nie rozumiem, jakim cudem można decydować o tym, kto może mieć dzieci, a kto nie. Zabawa w Boga nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, tym razem odpuszczam. Zupełnie mnie nie interesuje ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten temat jest tragiczny i to, co się stało jest nie do uwierzenia... Myślę, że tę książkę powinien poznać każdy, aby mieć świadomość, co się działo kilkanaście lat temu... Z chęcią ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mocna książka!
    Ale że lubię "takie" tematy myślę, że się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, od jakiegoś czasu marzę o przeczytaniu tej książki!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również uważam, że właśnie takie książki powinny być chociaż fragmentami przerabiane w szkołach. Tematyka trudna, ale od takich tematów nie wolno uciekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że w szkołach zwraca się uwagę na to "co trzeba przerobić, żeby zdążyć przed egzaminem" (ale nie winię za to nauczycieli, raczej cały system), a nie na to, żeby uświadamiać dzieci/młodzież w wielu trudnych sprawach...

      Usuń
  7. Jestem bardzo wdzięczny za recenzję pozycji z grona tych "mniej chwytliwych". Historia ideologii - dla mnie BOMBA! :-)
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się:) Ano od czasu do czasu warto sięgnąć po literaturę, która czegoś uczy, o czymś informuje... Pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Szokująca i trudna, może kiedyś przeczytam, w tej chwili jakoś nie mam nastroju na takową tematykę.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)