poniedziałek, 10 marca 2014

Joanna Sałyga, Chustka

Tak wiele uczuć kłębi się we mnie, że nie wiem, od czego zacząć.

Swego czasu widziałam na wielu blogach recenzję tej książki, ale - przyznaję bez bicia - pomyślałam sobie wtedy, że jest to pozycja przereklamowana. I tak, teraz pewnie podniesie się larum: że jak taka książka może być przereklamowana? Przecież to nic innego, jak swoisty pamiętnik umierania... Takie miałam jednak subiektywne odczucia, gdy na kolejnym blogu widziałam... kolejną recenzję. To, jak bardzo się pomyliłam, utwierdza mnie w przekonaniu, że po pewne książki warto sięgać, kiedy już minie medialny szum wokoło nich. Kiedy już pierwsze zachwyty (prawdziwe i te pozorowane na potrzeby rynku) miną - wtedy mogę spokojnie zasiąść i zaczytać się w danej historii. "Chustka" będąca książkowym wydaniem bloga chustka.blogspot.com trafiła w moje ręce dzięki uprzejmości koleżanki z pracy. Gdyby nie to, za jej lekturę zabrałabym się pewnie jeszcze później. Ale do rzeczy...

"Chustka" zaskoczyła mnie swoją niebanalnością - porusza najczulsze struny duszy chyba właśnie dlatego, że opowiada historię prawdziwego człowieka, prawdziwej kobiety, która każdego dnia walczy o życie. 

Joanna Sałyga zaczęła prowadzić swojego bloga wkrótce po tym, jak dowiedziała się, że ma raka. W kwietniu 2010 roku napisała:

mam 34 lata.
ważę 56 kg przy wzroście 171 cm.
urodziłam pięć lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka.

od kilkudziesięciu godzin mam raka.

Pani Joasia była pełną energii i wigoru młodą kobietą, która - jak to się mówi - miała caaaałe życie przed sobą. Niestety los odebrał jej możliwość patrzenia, jak dorasta jej Syn... 
Syna ze związku, który nie miał szans przetrwania, wychowywała sama. Pracowała w korporacji. Pewnego dnia poznała fantastycznego faceta, o którym mówiła/pisała: Niemąż. Jakieś dwa miesiące po rozpoczęciu obiecującej znajomości poszła w końcu do lekarza, gdyż dokuczał jej ból brzucha. Wyszła świadoma, że o każdy następny dzień życia będzie musiała ostro walczyć...

"Chustka" jest pamiętnikiem kobiety, która pogodziła się ze swoją sytuacją - ale nie jest bierna, walczy, szuka nowych metod leczenia, konsultuje się z wieloma lekarzami. Nie leży i nie czeka bezczynnie na śmierć. Do tego walczy ze swoim nowotworem... humorem. Mówi o nim np. rakelcia. W swoich wypowiedziach jest szczera do bólu, ale potrafi też ironicznie spoglądać na siebie i świat ją otaczający. Czytając książkę raz miałam łzy w oczach, innym razem - uśmiechałam się pod nosem. Ileż tam jest prawd!

Podziwiam Joannę za siłę, za upór, za optymizm i pogodę ducha, za poczucie humoru - chciałabym mieć taką przyjaciółkę. Jej postawa uczy mnie, aby doceniać to, co się posiada i cieszyć się każdą chwilą swojej egzystencji (nawet jak to życie nieźle daje nam w kość - a może szczególnie wtedy --> będziemy dzięki temu potrafili jeszcze lepiej celebrować te lepsze chwile życia). Była cudowną matką, obym ja potrafiła być kiedyś podobną...

Ta książka uczy, że choroba nie powinna być tematem tabu; że chorzy na raka (i nie tylko) nie chcą wyrazów współczucia, smutnych spojrzeń - oni chcą żyć pełnią życia, więc bliscy i przyjaciele zamiast smęcić, powinni wziąć cztery litery w troki i wspólnie celebrować wolne chwile.

Prawdopodobnie ta recenzja jest nieco chaotyczna - ale to chyba dobrze odzwierciedla mój stan ducha po lekturze tej książki.

POLECAM GORĄCO!

Grubość książki: 1,90 cm

12 komentarzy:

  1. Mam od dłuższego czasu w planach i trochę się boję tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. No skoro polecasz, to czemu by i Ci nie zaufać? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać i... przestałam. Nie chodzi o tematykę, ale o charakter tej pani - był dla mnie troszeńkę drażniący i irytujący. Dlatego nie oceniam tej książki, jej życia, jej śmierci - takich rzeczy się oczywiście nie ocenia, tylko jakoś ta lektura czuję, że nie jest dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, przecież nie każda lektura każdemu przypadnie do gustu.

      Usuń
  4. Czytałam ostatnio recenzję tej książki. I mnie zachęciła, Twoja zaś utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć.
    Chaos, gdy lektura wywołuje wiele emocji, jest zjawiskiem - przynajmniej w moim odczuciu - usprawiedliwionym :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam ją za to samo. Mam tę lekturę u siebie na półce i czytałam. Podczas jej czytania równocześnie płakałam i śmiałam się. Szkoda, że tacy dobrzy ludzie odchodzą... Kiedy tylko myślę o tej historii mam łzy w oczach...

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka już od dawna mnie ciekawi, mam wielką ochotę na jej przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie przeczytam, lubię czasem takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpiękniejsze książki są najtrudniejsze do recenzowania :) Już wiele słyszałam o tej pozycji, ale do tej pory nie miałam szczególnie na nią ochoty. Może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Również obawiam się tej lektury, mam już upatrzoną w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)